Oprocentowanie lokat bankowych mozolnie pnie się w górę, ale daleko mu jeszcze do poziomów sprzed pandemii. Mimo podwyżek stóp procentowych banki nie kwapią się do zwiększania odsetek od depozytów.
Średnie oprocentowanie lokat w bankach to obecnie zaledwie połowa tego, co bankowcy oferowali klientom przed pandemią. Choć stopy procentowe NBP wyraźnie rosną już od początku października ubiegłego roku, na wielkość odsetek, jakie można uzyskać od depozytów, przekłada się to dość słabo.
Co innego w przypadku kredytów. Zestawiając średnie oprocentowanie nowo udzielanych (i renegocjowanych) kredytów konsumpcyjnych z marca 2020 r., gdy pandemia się dopiero zaczynała, z tym, jakiego banki oczekują obecnie, widać, że pod tym względem wracamy już do stanu sprzed pandemii.
Rozbieżność w obu tych trendach widać na naszym wykresie poniżej. Ale uwaga – nie pokazuje on wielkości oprocentowania depozytów i kredytów, tylko dynamikę zmian, za punkt wyjścia (=100) przyjmując poziom z marca 2020 r.
Wykres kończy się na grudniu 2021 r., bo to ostatnie dostępne dane NBP na temat wysokości rynkowych stóp procentowych od depozytów i kredytów.
Depozyt bankom się nie opłaca
„Rzeczywiście, oprocentowanie lokat nie wróciło jeszcze do poziomów sprzed pandemii. Nawet w promocjach takie oferty się jeszcze nie pojawiają” – zwraca uwagę Jarosław Sadowski, analityk firmy Expander zajmującej się doradztwem finansowym i pośrednictwem w sprzedaży kredytów.
Według niego banki w pewnym sensie są dziś na uprzywilejowanej pozycji: nie muszą podnosić oprocentowania lokat, za to chętnie podnoszą oprocentowanie kredytów. Dlaczego? Bo przez prawie dwa lata banki przyzwyczaiły wszystkich, że odsetki od lokat są niemal zerowe.
„W czasie pandemii dużo się zmieniło, jeśli chodzi o nasze przyzwyczajenia związane z oszczędzaniem. Kiedyś wysokość oprocentowania lokaty czy rachunku oszczędnościowego miała kluczowe znaczenie, ludzie przenosili pieniądze na takie rachunki. Dziś trzymają po prostu gotówkę na rachunkach bieżących” – mówi Jarosław Sadowski.
Według naszego rozmówcy bankowcy będą stopniowo podnosić odsetki od lokat, ale bez pośpiechu. Bo zdają sobie sprawę, że nie jest to w ich interesie. Podniesienie oprocentowania lokat oznacza bowiem wzrost kosztów w bankach, więc to naturalne, że będą się z tym ociągać.
„W ich interesie jest przedłużać jak tylko się da obecną sytuację, w której mają po prostu darmowy pieniądz do dyspozycji” – mówi Jarosław Sadowski.
Nie chcą lokat, ale potrzebują klientów
Zachowanie banków ma też inne wytłumaczenie: mają zbyt dużo pieniędzy z depozytów i nie potrzebują już nowych. Relacja wartości kredytów do wartości depozytów to obecnie poniżej 80 proc. – tak niskiej nie było od 2006 roku. A czynnikiem, który tę relację pogorszył, była pandemia. Widać to wyraźnie na tym wykresie:
Marcin Czaplicki, ekonomista PKO BP i Szkoły Głównej Handlowej, przypomina, że po wybuchu Covid-19 rząd uruchomił tarcze antykryzysowe i finansową, co było bezpośrednim wsparciem dla gospodarki. Ale sprowadzało się to do wpompowania miliardów złotych do niej w formie pomocy dla firm. Te pieniądze trafiły właśnie na depozyty do banków.
Z drugiej strony jeszcze przed pandemią zmiany regulacyjne ograniczyły możliwości udzielania kredytów przez banki, zwłaszcza przedsiębiorcom. Według wprowadzanych wtedy regulacji banki musiały zatrzymywać część kapitału na tzw. ryzyko systemowe, a w przypadku depozytów dla przedsiębiorstw rezerwować go więcej, niż np. pod kredyty hipoteczne dla gospodarstwa domowych.
To zmniejszyło akcję kredytową i zmieniło strukturę udzielanych kredytów.
Z pandemii sektor bankowy wychodzi więc z bardzo dużą nadpłynnością, w tym przypadku rozumianą jako nadwyżka depozytów nad kredytami. Zauważyła to ostatnio Rada Polityki Pieniężnej radykalnie podwyższając stopę rezerwy obowiązkowej. Rezerwa to część depozytów zbieranych przez banki, jakie trzeba utrzymywać w banku centralnym. RPP podniosła ją do 3,5 proc., czyli poziomu sprzed pandemii.
Marcin Czaplicki zwraca uwagę, że wszystko przemawia za tym, żeby nadpłynność była w bankach nadal. Przy podwyżkach stóp procentowych popyt na kredyt będzie pewnie malał (w kredytach hipotecznych już to widać). Za to utrzymujący się wysoki nominalny wzrost PKB powinien zwiększać napływ depozytów. Choćby z tego tytułu, że płace rosną w dwucyfrowym tempie.
„Tymczasem przyjmowanie depozytów kosztuje. Jeśli bank nie przeznaczy ich na zakup obligacji skarbowych, to płaci od nich podatek bankowy. Dlatego bankom nie opłaca się dziś zabiegać o depozyty. To z tego powodu w czasie pandemii oprocentowanie niektórych depozytów dla firm było nawet ujemne” – mówi Marcin Czaplicki.
Jednak, według niego, banki będą musiały w końcu zacząć zwiększać odsetki od lokat. Dlaczego? Bo muszą dbać o swój wizerunek.
– Oprocentowanie wzrośnie, zapewne nie w takiej skali, jak w przypadku kredytów, bo tu chodzi o reputację. Bez tego trudno będzie bankom utrzymać klientów. Banki może nie potrzebują depozytów, ale potrzebują klientów – mówi Marcin Czaplicki.
Polecamy także:
- Podwyżki stóp ważne też dla frankowiczów? mBank: Na pewno nie będą neutralne
- Duże banki najbardziej zyskają na wzroście stóp proc. Osiągną nawet dwucyfrową rentowność
- Sprzedaż kredytów mieszkaniowych w dół. Bo wzrosną stopy procentowe, a banki zaostrzą kryteria