Spowodowany obecnym kryzysem ubytek dochodów krajów rozwijających może wynieść 220 trylionów dolarów – wynika z szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Zdaniem ekonomistów, to właśnie te państwa rozwijające się (czyli te, które są dziś najbiedniejsze) będą najbardziej dotknięte epidemicznym kryzysem. Przyczynami tego stanu rzeczy mają być utrudniony dostęp do opieki zdrowotnej i uboga infrastruktura medyczna tych państw.
W efekcie działania tych czynników ich mieszkańcy mają być znacznie bardziej narażeni na infekcję SARS-CoV-2 niż społeczeństwa, które mogą pozwolić sobie na szybką budowę nowoczesnych szpitali.
Biedni w krajach bogatych również ucierpią
Jak zauważa publiczny think-tank Polski Instytut Ekonomiczny, poważne tąpnięcie w światowej gospodarce w szczególności dotknie najbiedniejszych i pogłębi problem ubóstwa również w krajach rozwiniętych.
Analitycy z International Food Policy Research Institute oszacowali, że każdy punkt procentowy spadku wzrostu gospodarczego oznacza wzrost liczby osób dotkniętych ubóstwem o 2 proc. (14 mln osób).
Tymczasem agencja S&P obniżyła już prognozy dotyczące globalnego wzrostu PKB w 2020 roku z wyjściowych 3,3 proc. do zaledwie 0,4 proc.
Pandemia już teraz pogłębia ubóstwo w Wielkiej Brytanii, która jeszcze nie zdążyła otrząsnąć się z ponaddziesięcioletniej polityki zaciskania pasa będącej odpowiedzią na kryzys finansowy.
W ciągu 2 tygodni blisko milion tracących pracę Brytyjczyków zgłosiło się po zasiłek. To 10 razy więcej niż w porównywalnym okresie przed epidemią.
Z kolei w Stanach Zjednoczonych w ostatnich 2 tygodniach marca o zasiłek dla bezrobotnych wystąpiło 10 mln obywateli.
Jak piszą ekonomiści PIE, 50 proc. amerykańskiego społeczeństwa nie dysponuje obecnie oszczędnościami pozwalającymi przetrwać okres spadku dochodów.
W samym Nowym Jorku zamknięcie szkół oznacza pozostawienie 114 tys. bezdomnych uczniów bez finansowanych przez państwo posiłków i opieki zdrowotnej.
Czytaj także:
>>> WHO: Ponad 1 mln osób na świecie jest aktualnie zakażonych koronawirusem