Najnowsze dane GUS dotyczące migracji wewnętrznych (na pobyt stały) w Polsce potwierdzają, że od około 25 lat mamy do czynienia ze zjawiskiem suburbanizacji. Odpływ ludności z miast do gmin ościennych skutkuje ujemnym saldem migracji wewnętrznych dla wielu miast – podaje Polski Instytut Ekonomiczny (PIE). Jednocześnie saldo migracji dla wsi ogółem jest dodatnie, co może świadczyć o rosnącej atrakcyjności życia poza dużymi aglomeracjami.
Miasta miały dodatnie saldo migracji tylko w latach 1998 i 1999 (odpowiednio: +8,5 tys. i 2,7 tys. osób). Najniższe, ujemne saldo migracji odnotowano w 2022 r. (-53,3 tys.). Tymczasem wieś miała wtedy rekordowo wysokie saldo dodatnie (+53,3 tys.). Prawdopodobnie jest to efekt zmian stylu życia i pracy, wywołany przez pandemię COVID-19. Pandemia była jednak tylko katalizatorem dla już istniejącego trendu migracji z miast do wsi.
Stolica przyciąga Polaków z innych części kraju
W latach 1998-2024 tylko 5 województw miało łącznie dodatnie saldo migracji. Wyjątkowe pod tym względem jest województwo mazowieckie (+320,5 tys.). Kolejne województwa to: małopolskie (+92,9 tys.), pomorskie (+82,6 tys.), wielkopolskie (+47,4 tys.) oraz dolnośląskie (+39,5 tys.).
Województwo mazowieckie w badanym okresie jest jedynym z dwoma dodatnimi saldami (dla miast i wsi). To może świadczyć o utrzymującej się atrakcyjności stolicy jako miejsca zamieszkania oraz silnej suburbanizacji wokół niej.
Lubelskie i śląskie straciły najwięcej mieszkańców
Migracje wewnętrzne w Polsce są nie tylko efektem indywidualnych decyzji, ale także wyrazem głębokich, utrwalonych nierówności regionalnych. Ludzie opuszczają słabiej rozwinięte regiony z powodu braku pracy, niewystarczających usług publicznych i niedoskonałego transportu. To zjawisko nie tylko ujawnia, ale też pogłębia przestrzenną nierównowagę rozwojową kraju – pisze PIE.
Województwa z największymi ujemnymi saldami migracji w latach 1998-2024 to przede wszystkim województwa ze słabszym rozwojem infrastrukturalnym oraz z mniejszym dostępem do dużych rynków pracy. Wśród tych z największym saldem ujemnym znalazły się: lubelskie (-124,3 tys.), śląskie (-80,0 tys.), warmińsko-mazurskie (-66,3 tys.), świętokrzyskie (-65,5 tys.) i podkarpackie (-58,4 tys.). Brakuje tu silnych czynników przyciągających migracje – regiony te nie oferują swoim mieszkańcom perspektyw rozwoju i mają wyższe niż w innych regionach stopy bezrobocia.
Dość specyficzny jest przypadek Śląska. Choć jest to region uprzemysłowiony, o stosunkowo niskim bezrobociu, odpływ ludności prawdopodobnie powoduje trwająca tu od lat transformacja gospodarcza (likwidacja kopalń i restrukturyzacja przemysłu powodują redukcje zatrudnienia).
Polska nie jest odosobniona w tym trendzie
W innych krajach UE migracje wewnętrzne również odzwierciedlają trwałe nierówności regionalne oraz depopulację peryferii. Według analiz Eurostatu, regiony słabiej rozwinięte tracą mieszkańców na rzecz dynamicznych aglomeracji i ich okolic. Większe miasta przyciągają ludzi młodych i wykształconych. Dzieje się tak nie tylko w Europie Środkowo-Wschodniej i Południowej, ale też w peryferyjnych częściach krajów rozwiniętych: Niemiec, Francji czy Włoch.
Ten proces prowadzi do starzenia się populacji i zamykania szkół czy likwidowania usług publicznych w regionach słabiej rozwiniętych. Natomiast regiony lepiej rozwinięte, z większymi perspektywami rozwoju jeszcze bardziej zyskują na znaczeniu demograficznym i gospodarczym. Zjawisko to pogłębia regionalne dysproporcje rozwojowe w całej UE i jest jednym z głównych wyzwań jej polityki spójności.
Polecamy także:
- Miejskie wyspy ciepła widać z satelity. Czy da się projektować osiedla odporne na upał
- Wielki Test Mobilności Miejskiej. To nie samochód elektryczny był najefektywniejszy
- Work-life balance po polsku: pracownicy odpisują na maile po godzinach i pracują na urlopie
- Transparentność wynagrodzeń wkrótce wejdzie w życie. Oto skala problemu w Polsce