Strona główna NEWS Prezes ZBP o wyroku TSUE: Katastrofy nie będzie. Ale banki dostaną mocny cios [WYWIAD]

Prezes ZBP o wyroku TSUE: Katastrofy nie będzie. Ale banki dostaną mocny cios [WYWIAD]

przez Marek Chądzyński
Frank szwajcarski, złoty. Fot. Shutterstock.com

Ustawa sankcjonująca zawieranie ugód między bankami a frankowiczami powinna obejmować nie tylko kredyty, których kredytobiorcy jeszcze nie podważają w sądach. Rozwiązanie powinno wprowadzać zachęty również dla tych, którzy już złożyli pozwy. I odnosić się do spraw, które się zakończyły wyrokiem, ale rozliczenie stron jeszcze jest w toku – uważa prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek.

Marek Chądzyński, 300Gospodarka: Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski uważa, że banki są przygotowane na niekorzystne dla nich orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Chodzi oczywiście o wyrok, który ma rozstrzygnąć, czy banki mogą dochodzić opłaty za korzystanie z kapitału przy unieważnieniu umowy kredytu walutowego. Czy zgadza się pan z opinią przewodniczącego KNF?

Dr Tadeusz Białek, prezes ZBP: Banki są przygotowane w tym sensie, że nie nastąpi jakiś dramatyczny koniec sektora bankowego, co niektórzy wieszczą. Natomiast z pewnością niekorzystne orzeczenie byłoby dla nich mocnym ciosem. W przypadku gdy będzie ono zbieżne z opinią Rzecznika Generalnego straty sektora mogą sięgnąć 100 mld zł. Niekorzystne orzeczenie będzie bowiem oznaczać konieczność zawiązania rezerw w bankach, co będzie się przekładać na zmniejszenie możliwości kredytowania gospodarki.


Czytaj też: Zbliża się sądny dzień dla frankowiczów. Szef KNF: Banki są gotowe


Podzielam zatem opinię przewodniczącego KNF, że banki są przygotowane, w takim sensie, że nie będzie katastrofy. Ale kondycja sektora finansowego i jego zdolność finansowania gospodarki zostaną nadszarpnięte.

Gdy mówi pan o kondycji sektora finansowego, to co ma pan na myśli? Będą bankructwa banków?

Nie, aczkolwiek trzeba się liczyć ze znaczącym zwiększeniem poziomu rezerw. A dziś poziom rezerwowania jest różny i zależy od wielu czynników. Jest ściśle ustalany z audytorem, uzależniony od tego, ile jest pozwów sądowych, jaka jest wielkość portfela kredytów walutowych i tak dalej.

Niektóre banki mające dziś mniejsze rezerwowanie będę musiały prawdopodobnie je znacząco zwiększyć. Oczywiście to też nie jest coś, co będzie się działo z dnia na dzień.

Jaką strategię ma sektor bankowy? Załóżmy, że jest już 15 czerwca, zapada orzeczenie TSUE zgodne z opinią Rzecznika Generalnego – i co się dzieje dalej?

Banki będą przede wszystkim konsekwentnie proponować ugody frankowiczom. Rusza właśnie kampania w mediach pod hasłem “Ugoda lepsza niż proces”. Będziemy w niej zachęcać klientów, żeby jednak poszukiwali rozwiązań na drodze polubownej, a nie sądowej. Bo to tańsze, gdyż odpadają koszty nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych za całą obsługę postępowania sądowego. Nie mówiąc już o czasie: ugodę możemy zawrzeć w ciągu miesiąca, w porównaniu do pięciu, czy nawet sześciu lat procesów sądowych. Które to procesy, co warto podkreślić, nie kończą całej sprawy, bo jest jeszcze kwestia przeprowadzenia rozliczeń stron, co też może skończyć się kolejnym postępowaniem w sądzie.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że niekorzystny wyrok TSUE będzie dodatkowym paliwem dla kancelarii frankowych do zwiększenia liczby pozwów sądowych. Ale sektor bankowy konsekwentnie będzie proponował ugody jako rozwiązanie najwłaściwsze.

A jak duże jest zainteresowanie ugodami ze strony frankowiczów?

Najświeższe dane wskazują, że jest już ponad 60 tysięcy ugód. To jest naprawdę pokaźna liczba. Mówimy o osobach, które zawarły porozumienie z bankami. A jest jeszcze wiele takich, które są w trakcie negocjacji.

Czy kampania będzie skierowana tylko do tych, którzy jeszcze nie poszli do sądu? Czy uda się przekonać tych, którzy już złożyli pozwy?

Naturalnie pierwszym adresatem tej oferty będą ci, którzy nie weszli jeszcze w postępowanie sądowe. Szacujemy, że co najmniej 30 proc. frankowiczów i tak nigdy nie poszłaby do sądu. Z różnych względów: bariery kosztów, niechęci do procesowania się, obaw przed długotrwałym procesem. To jest przede wszystkim ta grupa, do której skierowana będzie kampania.


Zobacz: Frankowicze w ofensywie. Szcześniak: Banki wpadły we własne sidła [WYWIAD]


Ci klienci, którzy są już w sądzie, będą mieli mniejszą skłonność do zawierania ugód, to prawda. Ale ugodę będzie można zawrzeć też przed sądem. I chciałbym wyraźnie podkreślić, że nie wykluczałbym tej grupy. Przed nimi na ogół kilka lat sądowej batalii. A rozstrzygnięcie mimo korzystnej obecnie dla nich linii orzeczniczej, nie musi być przecież po ich myśli. Może zdarzyć się przegrana, choćby ze względów formalnych.

Przewodniczący KNF Jacek Jastrzębski przypomniał w czasie Europejskiego Kongresu Finansowego, że już w 2020 roku składał propozycję systemowych ugód. Takich, w których kredyty frankowe byłyby przeliczone tak, jakby od początku były złotowe. Wtedy jednak banki nie kwapiły się do tego, by podjąć ten temat. Czy to był błąd?

Nie zgadzam się z tezą, że banki nie chciały podjąć tematu i popełniły błąd. Ze swoich doświadczeń wiem, że skonstruowanie wzorca ugody było niebywale dużym wyzwaniem organizacyjnym i logistycznym.

Sam proces dostosowawczy w bankach rzeczywiście przebiegał różnie. Banki o większej skali i z większym portfelem miały łatwiej jako banki uniwersalne, by wdrożyć takie rozwiązanie. O wiele trudniej było w przypadku tych banków, które na przykład wycofały się z działalności w Polsce, utrzymując tu tylko portfel kredytów frankowych. W związku z tym mieliśmy do czynienia z nie do końca jednorodną skalą możliwości po stronie banków, by szybko wdrażać ugody.

No i trzeba też pamiętać że przekrój klientów jeśli chodzi o kredytobiorców walutowych w bankach też nie był jednolity.

Myślę, że uczciwie byłoby powiedzieć, że każdy z banków takie działania podejmował. Natomiast rzeczywiście różne były możliwości organizacyjne, skala i i tempo wdrożenia rozwiązań ugodowych. Niemniej jednak, podsumowując, nie ma w tej chwili takiego banku, który posiada portfel frankowy, a który na ten moment nie oferowałby postępowania ugodowego. Choć skala, czy zasięg oddziaływania owych rozwiązań jest różny.

Czy zna pan szczegóły rozwiązania ustawowego, nad którym pracuje KNF, a które miałoby usankcjonować w jakiś sposób proces zawierania ugód między bankami a frankowiczami?

Nie ma żadnego projektu w postaci jakiegoś publicznego dokumentu. Znamy tylko wypowiedzi przewodniczącego KNF na ten temat. Projekt nie jest nawet formalnie wpisany do wykazu prac Rady Ministrów. Co oznacza, że jest na początkowym etapie i trudno go już dziś recenzować.


Polecamy: Bez ustawy ani rusz. Prezes dużego banku o sporach z frankowiczami


Ale jego idea, wielokrotnie to już mówiłem, jest jak najbardziej słuszna. Ona sprowadza się do tego, żeby na drodze ustawowej usankcjonować i wyposażyć w dodatkowe instrumentarium proces, który w tej chwili dzieje się dobrowolnie. A więc usankcjonować ustawowo zawieranie ugód, wesprzeć je pewnymi dodatkowymi instrumentami. Chodzi o działania, które ustawa by programowała, czy też wręcz wymuszała. Czy to na bankach w formie powszechnego zaoferowania ugód, czy też może w postępowaniu sądowym w postaci konieczności odniesienia się do nich przez sąd.

I wydaje mi się, że to rozwiązanie musiałoby objąć wszystkie elementy. Nie tylko kredytobiorców, którzy nie weszli jeszcze w proces sądowy. Ale też wprowadzić pewne dodatkowe zachęty dla tych, którzy już złożyli pozwy. I odnosić się do tych spraw, które się zakończyły procesem, ale rozliczenie stron jeszcze jest w toku.

Ustawa powinna obok zachęt przewidywać jakieś sankcje? Na przykład specjalny podatek od uzyskanej korzyści w przypadku unieważnienia umowy kredytu?

Rzeczywiście, taki pomysł gdzieś w przestrzeni publicznej się pojawił. Trudno mi go oceniać w warstwie merytorycznej. Aczkolwiek jeśli patrzymy przez pryzmat dodatkowych zachęt, to taka propozycja na pewno mogłaby być rozpatrywana. Stanowiłaby dodatkowy bodziec dla klientów, którzy są w postępowaniu sądowym, żeby jednak rozważyli wejście w postępowanie ugodowe. Bo obiektywnie patrząc wygrywając proces uzyskują pewną dodatkową korzyść finansową, która z punktu widzenia prawa podatkowego nie powinna być obojętna.

Czy orzeczenie TSUE może wywołać efekt domina? W takim sensie, że tym razem to kredytobiorcy złotowi zaczną w sądach podważać WIBOR, który jest podstawą oprocentowania ich kredytów.

Tak, widzimy po stronie kancelarii frankowych dużą aktywność marketingową w tej sprawie. Próbują one zagospodarować kolejną część rynku, tym razem kredytów złotowych. Widać dużo takiego wprost agresywnego marketingu.


Rzeczkowska: Rozwiązanie problemu frankowego to odpowiedzialność banków [TYLKO W 300GOSPODARCE]


Trzeba mieć świadomość, że to są ogromne pieniądze, rynek kancelarii frankowych jest wart miliardy złotych. A przy tym dużo na nim przypadków nierzetelności. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadził co najmniej kilkanaście postępowań, z których kilka zakończyło się decyzjami wydanymi przeciwko kancelariom w zakresie nieuczciwych działań podejmowanych wobec klientów.

A da się podważyć WIBOR w sądzie?

Patrzę na to dość jednoznacznie. Ze strony organów sieci bezpieczeństwa finansowego, czyli Komisji Nadzoru Finansowego, Narodowego Banku Polskiego, Ministerstwa Finansów, czy Komitetu Stabilności Finansowej płyną bardzo jednoznaczne wskazania: nie ma żadnych podstaw do kwestionowania WIBOR-u.

WIBOR jest administrowany, licencjonowany i nadzorowany prawidłowo. Wszystkie próby podważania tego kluczowego wskaźnika są wyłącznie nakierowane na uwolnienie się od zobowiązań. I nie mają poparcia w jakiś faktach. Już w grudniu 2022 r. KNF opublikowała komunikat, że nie stwierdza żadnych uchybień. A jest przecież nadzorcą tego procesu. nadzoruje administratora wskaźnika, czyli GPW Benchmark. Dlatego jeszcze raz podkreślam: jest bardzo dużo czarnego PR w sprawie WIBOR-u, ale nie ma żadnych podstaw, by podważać kredyty hipoteczne, których oprocentowanie jest oparte na WIBOR.

Zresztą w ostatnim czasie pojawiło się kilka wyroków, już prawomocnych, które dotyczyły podejmowanych prób kwestionowania kredytów złotowych między innymi w oparciu o zarzuty dotyczące wskaźnika WIBOR. Wszystkie pięć prawomocnych wyroków jednoznacznie oddaliło żądania klientów, wskazując w uzasadnieniach, że banki właściwie informowały o ryzykach związanych ze zmianą stóp procentowych.

Reasumując: nie wydaje mi się, żeby był jakiś potencjał do kwestionowania kredytów złotowych. Wskazują na to pierwsze wyroki. Widzimy to też po danych statystycznych dotyczących tak zwanych wniosków o zabezpieczenie. Głośno było o sprawie katowickiej, gdzie sąd początkowo postanowił o zabezpieczeniu, zgodnie z którym klient nie musiał płacić odsetek od kredytu na czas rozpatrzenia sprawy. Ale to postanowienie zostało uchylone. A aktualnie statystyki wskazują, że obecnie wnoszone wnioski o zabezpieczenie są w absolutnej większości oddalane. Czym oczywiście kancelarie się już nie chwalą.

A jakie znaczenie pańskim zdaniem miało to, co się wydarzyło w kwietniu ubiegłego roku? Mam na myśli wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego, który niepochlebnie się wypowiadał o WIBOR, apelując przy tym do banków o ustalenie nowego wskaźnika. Czy to mogło mieć znaczenie dla trwającej “kampanii antywiborowej”?

Z pewnością wykorzystuje się wypowiedzi premiera jako pretekst do kwestionowania kredytów złotowych. Aczkolwiek jeżeli się dobrze wsłuchamy w to, co powiedział szef rządu – co notabene jest przywoływane w większości pozwów – to premierowi chodziło o poszukiwanie wskaźnika, dzięki któremu koszty kredytów by spadły. To był główny przekaz, a nie to, że wskaźnik jest niewłaściwie administrowany, czy coś złego z nim dzieje.


Oprocentowanie lokat i kredytów. Premier do banków: zrealizujcie nasze postulaty, bo rząd nie poprzestanie na apelach


Słowa premiera są dziś niewłaściwie interpretowane. Natomiast co do samej zmiany wskaźnika to też nie jest to nic nowego. O tym, że trzeba to zrobić, podążając za globalnymi tendencjami zmiany wskaźników, mówiono znacznie wcześniej.

Skoro jesteśmy już przy wskaźnikach: kiedy banki zaczną na szerszą skalę stosować nowy wskaźnik WIRON? Na razie robią to nieliczne.

Zgodnie z tzw. mapą drogową każdy z banków powinien w ciągu 2023 roku przygotować się do oferowania pierwszych produktów, gdzie oprocentowanie oparte będzie o nowy wskaźnik. I w każdym z banków trwają przygotowania do tego. Niektóre są bardziej zaawansowane, jak w Banku ING, który ogłosił początek sprzedaży kredytów hipotecznym opartych na WIBOR. Inne są na wcześniejszym etapie, ale tam też prace trwają.


Polecamy: WIRON w obligacjach skarbowych już niebawem. Wiceminister finansów podaje datę


Nie wszędzie będzie to kredyt hipoteczny. Zresztą już nawet w publicznych komunikatach przy konferencjach wynikowych na przykład PKO BP podawało, że tym pierwszym produktem będzie kredyt obrotowy dla przedsiębiorców.

Mapa drogowa pozostawia dowolność instytucjom finansowym co do wyboru pierwszego produktu w tym roku. Ale jeśli nic się nie zmieni, to banki tzw. nową produkcję kredytów będą musiały już opierać o WIRON od początku 2024 roku.

Powiązane artykuły