Doświadczenia z Europy i USA pokazują, że oddanie do użytku reaktora elektrowni jądrowej prawie zawsze jest opóźnione względem planu. Planowane uruchomienie polskiej elektrowni atomowej już zostało przesunięte, ale nawet te daty, które teraz padają w publicznej debacie, są bardzo ambitnie w zestawieniu do tego, co się dzieje na świecie.
W pierwszej połowie maja przetoczyła się dyskusja dotycząca daty oddania do użytku pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Według wypowiedzi wiceministra Macieja Bando i p.o. prezesa Polskich Elektrowni Jądrowych Leszka Juchniewicza, kluczowa data to 2028 rok. Wtedy ma być wylany “pierwszy beton jądrowy”, a siedem lat później ma być gotowy pierwszy reaktor. Pozwoliłoby to przesłać pierwszą energię jądrową do sieci w 2036 roku.
Rok 2036 to o trzy lata później niż zakłada dotychczasowy harmonogram. Powstaje jednak pytanie, czy i ta data jest realna. Doświadczenia z innych państw mówią, że niekoniecznie.
Od kilku do kilkunastu lat opóźnienia
Przykładem mocno opóźnionej budowy jest trzeci i czwarty blok amerykańskiej elektrowni jądrowej Vogtle. Według pierwotnego planu, jeden z reaktor miał dostarczyć energię do sieci już w 2016 roku, a kolejny w 2017 roku. Jednak blok 3 zaczął pracę dopiero w 2023 roku, a blok 4 – pod koniec kwietnia 2024 roku.
Budowa trwała 14 lat, czyli dwa razy dłużej niż pierwotnie. zakładano. Rezultatem było przekroczenie kosztów o 17 mld dolarów w stosunku do początkowego budżetu w wysokości 14 mld dolarów.
Czytaj też: Elektrownia jądrowa się opóźnia, węglowe skończą pracę. Czy w Polsce zabraknie prądu?
Budowa nowego reaktora we francuskiej elektrowni Flamanville ma 12 lat opóźnienia. Wiosną tego roku francuskie władze wydały zgodę na jego uruchomienie, które powinno nastąpić w najbliższych tygodniach. Według pierwotnych szacunków budowa miała kosztować 3,3 miliarda euro. Dziś szacunki mówią o 12 miliardach euro.
Przeciąga się także budowa bloku C w brytyjskiej elektrowni Hinkley Point, który w pierwotnej wersji miał być gotowy w 2023 roku. W styczniu 2024 roku francuski EDF, który ją buduje, poinformował o kolejnym przesunięciu terminu oddania reaktora do użytku – w zależności od scenariusza ma to być możliwe między 2029 a 2031 rokiem.
Blok trzeci w fińskiej elektrowni Olkiluoto miał być gotowy w roku 2009. Ruszył jednak dopiero pod koniec 2022 roku. Koszt budowy zwiększył się z początkowych 3 miliardów euro do 11 miliardów euro.
Europa i USA mocno w tyle
Szerszy obraz pokazują dane zebrane przez Międzynarodową Agencję Energii.
– W skali globalnej, projekty budowy elektrowni jądrowych, które rozpoczęły się w latach 2010-2020, miały średnie opóźnienie wynoszące około trzech lat, co stanowiło wzrost o 50 proc. w stosunku do początkowo planowanego czasu budowy – czytamy w raporcie “Electricity 2024”.
Różnice pomiędzy planowanym a rzeczywistym czasem budowy w poszczególnych częściach świata pokazuje grafika.
Najmniej opóźnione są projekty jądrowe w Chinach – średnio o nieco ponad dwa lata. Średnia globalna z wyłączeniem Chin wynosi trzy i pół roku. Niektóre budowy są opóźnione nawet o osiem lat.
Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter
– Podczas gdy kwestia opóźnień w budownictwie jest obecnie głównym problemem globalnym, opóźnienia w Europie i Stanach Zjednoczonych przewyższają to, co obserwuje się w innych częściach świata, przy czym szczególnie Chiny odnotowują znacznie mniej opóźnień – wskazuje także MAE.
Według MAE Chiny są w stanie budować bloki jądrowe z najmniejszymi opóźnieniami i po niższych kosztach dzięki znacznemu doświadczeniu w tej dziedzinie. W kraju powstaje nawet po kilka reaktorów jednocześnie.
Polecamy także:
- Zamieszanie wokół polskiej elektrowni jądrowej. Z rządu płyną sprzeczne komunikaty
- Polskie firmy też chcą budować elektrownię jądrową. Liczą na państwowe wsparcie
- Energetyka jądrowa na fali wznoszącej. Na prowadzenie wychodzą azjatyckie potęgi
- Polska energetyka nadal stoi na węglu. I to nawet bardziej niż chińska