Skutki sankcji dla rosyjskich firm niefinansowych, nieobjętych bezpośrednimi sankcjami, mogą leżeć u podstaw obecnej inwazji na Ukrainę – taką hipotezę stawiają dwie ekonomistki na łamach VoxEU. Zaledwie tydzień przed wybuchem wojny think tank Parlamentu Europejskiego przekonywał w analizie, że sankcje nałożone na Rosję po aneksji Krymu nie miały większego wpływu na kolejne decyzje Putina.
– Zalążki obecnej wojny w Ukrainie mogły zostać zasiane przez stagnacyjne wyniki rosyjskiej gospodarki, charakteryzujące się słabymi inwestycjami prywatnymi i spadającą produktywnością w okresie od 2014 roku – piszą w swojej pracy dla Centre for Economic Policy Research (VoxEU) ekonomistki Sumru Altuğ z Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie i Sevcan Yesiltas z Koc University w Stambule.
Autorki przyjmują, że kluczem do zrozumienia ewolucji rosyjskiego środowiska politycznego i gospodarczego jest zrozumienie niepewności, jaką wywołał kryzys związany z aneksją Krymu w 2014 r. i jej wpływu na inwestycje rosyjskich firm niefinansowych.
Dotychczasowe obserwacje kilku ekonomistów sugerują zaś, że „niepewność, która od kilku lat przenika rosyjską gospodarkę osłabiła inwestycje rosyjskich firm niefinansowych, a także negatywnie wpłynęła na wzrost ich produktywności.”
Zdaniem Altuğ i Yesiltas, inwazja na Ukrainę w lutym 2022 r. to jeden z największych pojedynczych szoków od 2012 roku.
–Taka niepewność odzwierciedla czynniki leżące u podstaw gospodarki rosyjskiej, które doprowadziły do przekształcenia kryzysu ukraińskiego w wydarzenie o znaczeniu globalnym – piszą w swojej pracy.
Badaczki sprawdziły, jak sankcje działały na inwestycje w firmach operujących w sektorach o wyższej ekspozycji na ryzyko związane z zadłużeniem walutowym, jak np. w gałęziach zależnych od cen ropy naftowej i w tych, których produkcja była mocniej zależna od sektorów bezpośrednio objętych sankcjami.
Wyniki badania pokazały spadek inwestycji w sektorze niefinansowym po nałożeniu sankcji, ale znacznie mniej odczuły go firmy operujące w sektorze naftowym.
Występowanie wielu dodatkowych czynników zakłócających jest jedną z cech charakterystycznych działania w reżimie sankcji nałożonych na rosyjskie firmy – zarówno w 2014 r., jak i teraz.
– 8 lat temu były to przede wszystkim spadek ceny ropy Brent do historycznie niskiego poziomu około 30 dol. za baryłkę oraz znaczącą dewaluację rubla. Te czynniki występują również obecnie – piszą autorki analizy.
Ich zdaniem to pokazuje, że także sankcje działające pośrednio, niejako rykoszetem, zwiększają niepewność i pogarszają warunki działania firm.
Skutki sankcji z 2014 wg Brukseli
Ta ciekawa hipoteza zderzyła się z opublikowaną zaledwie tydzień przed inwazją Rosji na Ukrainę analizą Parlamentu Europejskiego z przeciwnymi, w zasadzie, wnioskami, które pokazywały bardzo znikomy wpływ sankcji z 2014 r. zarówno na gospodarkę, jak i na działania polityczne Putina.
Sankcje bezpośrednie nałożone na Rosję w 2014 roku dotyczyły trzech obszarów gospodarki: sektora finansowego, obronnego i energetycznego – żadnego z nich (może poza militarnym) nie odcięły w istotnym stopniu.
– Wpływ sankcji na gospodarkę Rosji jest trudny do zmierzenia – pisze Russel Martin, autor analizy dla PE. – Szacuje się, że koszt sankcji nałożonych po aneksji Krymu wynosił od 0,2 do 2 proc. PKB Rosji rocznie (od 2014 r. PKB Federacji to średnio mniej niż 1 proc.). Większość ekspertów wskazuje jednak, że większe znaczenie dla PKB niż sankcje miała zmienność cen ropy naftowej i czynniki strukturalne.
Russel podkreśla, że nie zmieniło się podejście samych Rosjan do polityki Putina – przeciwnie, jeszcze bardziej zintegrowali się wokół niego. Dostrzega też, że na plus nie zmieniło się w żaden sposób podejście samego Putina, ale nie zauważa, jak bardzo zostało to zlekceważone przez Zachód.
– Polityczny wpływ sankcji jest niejasny. Nie ma dowodów na to, że nakłoniły one Rosję do zmiany zachowania, ani że wywołały istotną presję na zmiany w samej Rosji. Prawdopodobnie powstrzymały one dalszą agresję w Europie Wschodniej, choć ich skuteczność w tym zakresie jest wystawiana na próbę przez groźne manewry wojskowe Rosji przy granicy z Ukrainą – pisze analityk Parlamentu Europejskiego na tydzień przed inwazją Rosji.
Wysoka cena zachodniej ignorancji
8 lat trwania mało skutecznych sankcji, bez większych o nie sporów czy chęci ich odwrócenia, europejscy liderzy wzięli za stagnację w działaniach Putina, podczas gdy dla niego był to ważny okres przygotowań do wojny. Co do tego dziś ekonomiści zdają się mieć coraz większą zgodność.
Piotr Bujak, główny ekonomista banku PKO BP, już w pierwszym dniu wojny wzywał: „Nie kupować rosyjskich surowców” i tłumaczył, że nawet odcięcie rosyjskiego rynku ropy od dochodów, czym można najbardziej uderzyć w Rosję, mogłoby nie wystarczyć.
–Rosja jest dziś przygotowana na taki scenariusz – zbudowała bufory finansowe. W 2014 roku stworzyli specjalny fundusz – były do niego odprowadzane wszystkie wpływy ze sprzedaży ropy powyżej 40 dolarów za baryłkę, dzięki czemu zakumulowano bardzo duże rezerwy. Poprawił się też bilans handlowy – szczególnie w handlu takimi strategicznymi towarami, jak np. żywność. W zeszłym roku Rosja miała nadwyżkę budżetową. Nie jest już zależna od emisji długu na rynkach zagranicznych. Dlatego odcięcie ich od rynku, w sensie wstrzymania zakupów ropy i gazu przez jakiś czas, nie wyrządzi im poważnej szkody gospodarczej i finansowej. W tej sytuacji nawet najbardziej poważne sankcje będą skuteczne tylko na dłuższą metę. Jeśli myślimy o tym żeby powstrzymać imperialistyczne zapędy Rosji potrzebne są konsekwentne działania i totalna zmiana podejścia do relacji z Rosją w dłuższym terminie. Nie może być tak, że teraz będą bardzo ostre sankcje, a za rok Europa, Zachód będą wracać do robienia z Rosją interesów na dużą skalę – mówił Piotr Bujak.
Cały wywiad z nim można przeczytać tutaj.