Rosnący niepokój związany z niedoborami wody w Czechach jest także jednym z motorów konfliktu polsko-czeskiego w sprawie elektrowni w Turowie.
Po latach walki z powodziami, które stanowiły najczęstszą katastrofę naturalną w kraju, od jakiegoś czasu Czesi muszą mierzyć się z drugą stroną tej samej monety – suszą. Według miejscowych naukowców ta w 2020 roku była najgorsza od 500 lat.
Przy tym, Czechy są najmniej zasobnym w wodę słodką krajem lądowym UE (1,5 tys. m3 na 1 mieszkańca). W Polsce jest nieznacznie lepiej, ale obydwa kraje spełniają ONZ-owską definicję „ubóstwa wodnego” (water stress), tj. dysponują zasobami wody słodkiej poniżej 1,7 tys. m3 na mieszkańca.
Ten stan rzeczy już dziś wpływa na życie mieszkańców Czech. Od kilku lat rosną tam ceny wody, energii oraz warzyw i owoców, a dzieje się to szybciej niż rośnie stopa inflacji. W 2020 roku 85 proc. obywateli postrzegało suszę i inne przejawy zmian klimatu za większy powód do obaw niż recesję i nową falę pandemii.
“Czechy są przykładem państwa, gdzie susza urosła do rangi kluczowego tematu debaty publicznej, dotykającego w mniejszym lub większym stopniu niemal całego społeczeństwa” – pisze Krzysztof Dębiec z Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w swoim opracowaniu.
Skąd wielkie susze w Czechach?
Nazywane “dachem Europy”, Czechy z przyczyn geograficznych mierzą się z problemem szybkiego spływu wody opadowej do rzek i jej ucieczki do innych krajów. Jednak do obecnych problemów przyczyniły się także inne czynniki.
Zmiany klimatu to główna przyczyna suszy, ponieważ w kraju jest po prostu goręcej. Liczba tzw. dni tropikalnych (z temperaturą ponad 30°C) oraz letnich (powyżej 25°C) wzrosła w Czechach do – odpowiednio – 40 i 100 w ostatnich latach. Od rozpoczęcia pomiarów temperatury w 1775 roku, jej rekordy padły w 2018 i 2019, a 2020 rok jest piąty w tej tabeli.
Do suszy przyczynia się też wieloletnia polityka leśna, polegająca na sadzeniu świerków na potrzeby przemysłu. Przy wzroście temperatur lasy te padają ofiarą korników. W efekcie dziś dochodzi do wielkoskalowego wyrębu, on prowadzi do erozji gleby, a ta – gorzej zatrzymuje wodę.
Czechy mają też wielkoobszarowe rolnictwo intensywnie korzystające z nawozów sztucznych. Obydwie cechy tego modelu rolnictwa przyczyniają się do jałowienia gleby i gorszego retencjonowania wody. Przy tym jeszcze za cesarza Józefa II Habsburga likwidowano stawy rybne na potrzeby upraw.
“W trakcie ostatniego stulecia powierzchnia mokradeł i terenów zalewowych spadła o 80 proc., a rzeki skrócono o 30 proc.” – czytamy w analizie.
A może być jeszcze gorzej.
„Różnica wzrostu temperatury o 0,5 stopnia tj. pomiędzy wzrostem o 1,5 stopni i 2 stopniami w skutkach jest ogromna – tak wynika z naszych badań. Wszystkie skutki klimatyczne, które możemy oszacować, takie jak zwiększone ryzyko wystąpienia fal upałów, suszy, a wynikiem tego zniszczonych upraw, podniesienia się poziomu morza i fali sztormowych, będą dotkliwsze z każdym przyrostem temperatury”, tłumaczy dr Katja Frieler z Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu w Poczdamie. „Jesteśmy bardzo daleko od celu zatrzymania globalnego ocieplenia na plus 1,5 stopnia, czy 2 stopnia. Jeśli będziemy trzymać się obecnych trendów redukcji CO2 zatrzymamy się na 3 lub 4 stopniach. Obecnie nasze działania są więc niewystarczające”, alarmuje ekspertka.
Polsko – czeski spór
Woda jest też ważnym argumentem w polsko-czeskim konflikcie o dalsze działanie elektrowni węglowej w Turowie. Czesi uważają, że Turów już dziś obniża poziom wód podziemnych w kraju.
Co do tego wpływu nie ma jednak zgody. PGE na bazie opracowania Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, twierdzi, że działalność KWB Turów ma znikomy wpływ na warunki hydrologiczne po stronie czeskiej. To badanie wskazuje, że główne czynniki wpływające na brak wody to warunki meteorologiczne, a cały region jest narażony na susze hydrologiczne z powodu uwarunkowań geograficznych.
Należy wspomnieć, że Kopalnia Turów od lat prowadzi działania inwestycyjne, które mają na celu minimalizowanie jej wpływu na otaczające tereny, w tym także ochronę wód powierzchniowych i głębinowych. Pomimo braku jednoznacznego wpływu Kopalni Turów na poziom wód w Czechach, PGE buduje długi na 1100 m i szeroki na 1 m tzw. ekran przeciwfiltracyjny, który ma zabezpieczyć czeskie ujęcie wody w miejscowości Uhelná przed potencjalnym odpływem wód gruntowych.