W przygotowywanym planie energetyczno-klimatycznym rząd prezentuje wizję Polski napędzanej w większości czystą energią. Jednocześnie nie rezygnuje z dosypywania pieniędzy kopalniom węgla kamiennego i zwleka z ustawą ułatwiającą rozwój energetyki wiatrowej. Porównujemy deklarowane cele z faktycznie realizowaną polityką w obszarze energii.
W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaprezentowało zarys ambitnego scenariusza, który ma być częścią “Krajowego planu w dziedzinie energii i klimatu do 2030 r.” (KPEiK). Sam dokument jeszcze oficjalnie nie trafił do konsultacji, znamy więc tylko jego zręby zaprezentowane dziennikarzom i ekspertom.
Cel: o połowę niższe emisje
Nowy scenariusz przewiduje między innymi obniżenie emisji gazów cieplarnianych w całej gospodarce w porównaniu z 1990 rokiem do 2030 roku o ponad 50 proc., a do 2040 roku – o 70 proc. Realizacja scenariusza wiąże się z inwestycjami na poziomie 158 mld zł rocznie, podano w prezentacji przygotowanej przez resort.
Scenariusz przewiduje, że udział odnawialnych źródeł energii w zużyciu energii brutto może sięgnąć 32,6 proc. w 2030 roku i nawet 58,4 proc. w 2040 roku. W samej elektroenergetyce udział OZE w 2030 roku przewidywany jest na 56,1 proc., w ciepłownictwie – 35,4 proc., a w transporcie – 17,7 proc.
Czytaj też: Coraz więcej OZE, ale import gazu wciąż konieczny. Komisja Europejska oceniła stan unijnej energetyki
Przy założeniu realizacji ambitnego scenariusza zużycie węgla miałoby spaść do 22 milionów ton rocznie w 2030 roku z 45 mln ton przewidywanych na 2025 rok. Zużycie gazu w tym okresie utrzymałoby się na poziomie ok. 23 miliardów metrów sześciennych rocznie.
Cele i prognozy przedstawione przez ministerstwo są rzeczywiście bardziej ambitne od tych pokazanych w scenariuszu bazowym KPEiK w marcu. Tamten zakładał 35 proc. redukcji emisji do 2030 roku i niecałe 30 proc. udziału OZE w zużyciu energii, w tym 50,1 proc. w energetyce. A i tak był to dokument bardziej ambitny od wersji planu przygotowanej przez rząd PiS.
Tyle ambicje i deklaracje. W praktyce na razie polityka prowadzona przez rząd nie zmierza w tak określonym kierunku.
Pieniądze dla węglowych elektrowni
Pierwszy z brzegu przykład to projekt nowelizacji ustawy o rynku mocy, który niedawno pojawił się w wykazie prac Rady Ministrów. Jego przyjęcie planowane jest jeszcze w tym roku.
Projekt ten zakłada, że wsparcie dla elektrowni spalających węgiel zostanie przedłużone na lata 2026-2028. W ramach rynku mocy, elektrownie dostają środki finansowe za gotowość do dostarczenia energii na wezwanie operatora systemu energetycznego.
W zatwierdzonym przez Komisję Europejską systemie ta forma wsparcia miała być dostępna dla energetyki węglowej tylko do końca 2025 roku. Planowana nowelizacja oznacza, że polski rząd będzie musiał prosić KE o zgodę na zmiany.
Z elektrowniami węglowymi wiąże się kolejny temat – taki, który ciągnie się już od lat. Elektrownie na węgiel kamienny i brunatny oraz kopalnie węgla brunatnego miały być wydzielone z kontrolowanych przez państwo grup energetycznych. Ten proces miał pomóc spółkom pozyskiwać finansowanie od nastawionych coraz bardziej na czystą energię instytucji bankowych.
Projekt poprzedniego rządu – utworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego – odłożono na bok. Przy Ministerstwie Aktywów Państwowych powstał specjalny zespół. Grupy energetyczne czekają na decyzje. Ale minister Jakub Jaworowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową mówi, że “w przyszłym roku coś się musi wydarzyć, ale co, jak i gdzie to jeszcze za wcześnie”.
Wsparcie finansowe dla górnictwa
Jednocześnie w mocy pozostaje umowa społeczna, którą rząd w poprzedniej kadencji zawarł z górnikami z kopalń węgla kamiennego. Stanowi ona, że ostatnia taka kopalnia będzie pracować w Polsce aż do 2049 roku.
Ten dokument czeka na zatwierdzenie przez Komisję Europejską. Ale ministra przemysłu Marzena Czarnecka, odpowiedzialna w obecnym rządzie za górnictwo, zadeklarowała, że nie będzie zmian w postanowieniach umowy.
Rząd kontynuuje też wsparcie finansowe dla firm górniczych, które wynika z przyjętej w 2021 roku ustawy. To tak zwane dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych. W 2025 roku na ten cel pójdzie 2,4 miliarda złotych z budżetu państwa, ale łączne dotacje dla tego sektora mają sięgnąć 3,5 miliarda złotych. Dodatkowo projekt przewiduje, że na wsparcie górnictwa może być przeznaczone do 5,4 miliarda złotych w formie obligacji skarbowych.
Co z odblokowaniem wiatraków?
Można by było pomyśleć, że mimo wspierania górnictwa rząd rozwija także zeroemisyjne źródła energii. Rzeczywiście, w budżecie przewidziano 4,6 miliarda złotych na projekt budowy elektrowni jądrowej. Pierwszy “prąd z atomu” popłynie jednak najwcześniej w latach trzydziestych.
Bardziej pilna wydaje się obiecywana jeszcze w kampanii wyborczej nowelizacja ustawy o elektrowniach wiatrowych. Poprzedni rząd złagodził wymaganie odległości wiatraków od zabudowań do 700 metrów. Ten miał zmniejszyć tę odległość do 500 metrów, zgodnie z oczekiwaniami branży. Jednak do dziś nie doczekaliśmy się projektu takiej nowelizacji.
Wątpliwości co do klimatycznej polityki rządu wzbudza też stosunek jego ministrów do mających wejść w życie unijnych regulacji. Sugestie co do przesunięcia wejścia w życie przepisów pojawiły się w odniesieniu do dyrektywy o efektywności energetycznej budynków. Polska chce też zmian w dyrektywie o ETS2, zakładającej objęcie systemem handlu emisjami sektorów budynków i transportu.
Polecamy także:
- Sprawiedliwa transformacja to także równość płci. Może pomóc kobietom na rynku pracy
- Historycznie niskie zużycie węgla w UE. Polska i Niemcy wciąż produkują go najwięcej
- Nie każda polityka klimatyczna jest skuteczna. Naukowcy przeanalizowali metody redukcji emisji
- Miliardy złotych dla PGG. Resort finansów przekazuje kolejne środki górniczej firmie
- Rząd pokazał plan klimatyczny. Poprzeczka wyżej, choć cele mają być jeszcze bardziej ambitne