Ceny mieszkań w Polsce, podobnie jak w Unii Europejskiej, rosną od lat. Jednak to, co nas niewątpliwie wyróżnia, to tempo tego wzrostu. Stawki, jakie obecnie są na rynku, zakrawają o ponury absurd. Coraz mniej osób może pozwolić sobie na własne „M”.
Liderem cen za metr kwadratowy jest oczywiście Warszawa, w której na rynku pierwotnym zapłacimy średnio 17 tys. zł za metr – wynika z danych portalu RynekPierwotny.pl.
Obecnie w stolicy nie ma już mieszkań w cenie do 9 tys. zł za metr kwadratowy. Nie ma nawet takich, których metr jest wyceniany na 10 tys. zł – stanowią zaledwie 2 proc. wszystkich ofert. Większość mieszkań w portfelu deweloperów, bo aż 57 proc., kosztuje więcej niż 15 tys. zł za metr.
Czytaj także: Tak, jak w Polsce, mieszkania nie drożały nigdzie. Wzrost cen najszybszy w UE
Ale i w innych dużych polskich miastach nie jest wcale lepiej. W Krakowie średnia cena metra kwadratowego nowych mieszkań oferowanych przez deweloperów przebiła pułap 16 tys. zł, w Trójmieście – 15 tys. zł, a w Łodzi – 11 tys. zł.
Wysokie ceny panują także na rynku wtórnym. W stolicy, podobnie jak w przypadku nowych mieszkań, za metr kw. nieruchomości zapłacimy prawie 18 tys. zł. W Krakowie ceny przekroczyły 17 tys. zł za metr, a we Wrocławiu i Trójmieście – 15 tys. zł.
Oferty zwalają z nóg
Potwierdzenie dla tych niebotycznie wysokich liczb znajdujemy w serwisie Otodom. Biorąc na tapet przykład Warszawy, okazuje się, że w kwocie 500 tys. zł w stolicy trudno o nieruchomość inną niż kawalerka.
Jak wynika ze stanu na 4 marca, w kwocie do pół miliona złotych na terenie Warszawy dostępnych jest zaledwie ponad 500 mieszkań. W większości z nich są to oferty o powierzchni nieprzekraczającej 30 m kw. Najczęściej mniejsze nawet niż ustawowe 25 m kw. – minimum, od którego powinna zaczynać się powierzchnia nieruchomości, przeznaczonej do mieszkania.
Większe mieszkania – powyżej 30 m kw. – w tej cenie zlokalizowane są albo w dzielnicach oddalonych od centrum Warszawy, z utrudnionym dostępem do komunikacji miejskiej (np. Białołęka), albo nadające się do całkowitego remontu. Innymi słowy: niezdatne do zamieszkania od razu, w które trzeba przed wprowadzeniem zainwestować dodatkowe co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Pod koniec lutego aktywiści z organizacji Miasto Jest Nasze alarmowali, że mieszkania w Polsce są już droższe od nieruchomości w holenderskich miastach, jak Amsterdam czy Haga.
Zamierzacie powiększyć rodzinę i szukacie mieszkania?
W Warszawie za niecały milion złotych możecie kupić np. 72 metrowe mieszkanie na Grochowie lub wykończone 63m2 na Szamotach. pic.twitter.com/ugbJGwPyIP
— Miasto Jest Nasze 🌳🚊♻️ (@MiastoJestNasze) February 21, 2024
MJN zwracają uwagę, że aby kupić mieszkanie 3-pokojowe, wielkości 60-70 m kw., w Warszawie należy dysponować kwotą około miliona złotych. Jednocześnie wskazali, że na obrzeżach Rotterdamu 93-metrowe mieszkanie kosztuje 180 tys. euro (ok. 800 tys. zł). W jego pobliżu znajduje się ponadto tramwaj i metro.
– Ktoś może powiedzieć, że „dogoniliśmy Holandię”, ale będzie to gorzki wniosek, bo niestety nie dotyczy to średniej pensji, gdzie do Holendrów nam bardzo daleko – napisali w mediach społecznościowych.
Będzie taniej, jak zaczną budować
Ale to nie w Warszawie ceny mieszkań z miesiąca na miesiąc rosły najbardziej. Liderem wzrostów w lutym okazała się Łódź. Średnia cena metra kwadratowego wzrosła w tym mieście od początku roku aż o 5 proc.
Marek Wielgo, ekspert portali RynekPierwotny.pl i gethome.pl, tłumaczy, że działo się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, łódzkie firmy deweloperskie wprowadziły do obrotu mieszkania najdroższe. Po drugie – oferty najtańsze wyprzedały się błyskawicznie.
Bądź na bieżąco z najważniejszymi informacjami, subskrybując nasz codzienny newsletter 300Sekund! Obserwuj nas również w Wiadomościach Google.
– Żeby średnia cena metra kwadratowego przestała rosnąć, muszą być spełnione dwa warunki. Po pierwsze, podaż mieszkań musi przewyższać popyt na nie. Jest szansa, że ten warunek zostanie spełniony, bo w tym roku wzrosła aktywność inwestycyjna firm deweloperskich. Po drugie, mieszkania wprowadzane przez nie do sprzedaży muszą mieć cenę adekwatną do możliwości kupujących, którzy posiłkują się kredytem – komentuje Marek Wielgo.
Póki co deweloperzy fundują swoim potencjalnym klientom huśtawkę nastrojów. Przykładem może być Wrocław, gdzie średnia cena metra kwadratowego nie zmieniała się w grudniu i styczniu. Mogło to świadczyć o początku cenowej stabilizacji. Niestety, luty przyniósł 1-proc. podwyżkę, bo deweloperzy postawili na zamożnych klientów.
Czytaj także:
- Tak rosły ceny mieszkań w dużych miastach. Liderem Kraków, Wrocław i Łódź w czołówce
- Singiel na mieszkaniowym rozdrożu. W Polsce nie ma lokali na jego kieszeń
- Mieszkania w Niemczech tanieją rekordowo. Ale to tylko jedna strona medalu
- Tanio to już było. W 2024 roku mieszkania będą drożeć skokowo