Największy europejski producent zszywek – małego elementu meblowego – polska firma Bizon, obawia się o utrzymanie na krajowym rynku. Powód? Agresywna ekspansja konkurencji z Chin.
Polska jest jednym z największych eksporterów mebli w Europie. W 2021 roku wartość eksportu wyniosła ok. 13 mld euro. Produkty od wielu lat eksportowane są na rynki europejskie – głównie do Niemiec, Czech, Francji i Wielkiej Brytanii. Jednym z większych klientów są też Stany Zjednoczone.
„Niewidzialna” część rynku
Istotnym, żeby nie powiedzieć – niewidzialnym wręcz produktem, wytwarzanym przez polskich fabrykantów meblowych są zszywki tapicerskie. To nic innego jak łącznik pomiędzy częściami mebla, takimi jak np. tkanina i płyta wiórowa. Zszywka odpowiada za 0,7 proc. mebla. Czyli w przypadku produktu o wartości 1000 zł, jej wartość to 7 zł.
Co ciekawe, największym europejskim eksporterem zszywek przemysłowych, jest polska firma Bizon Int. Polska pozostaje jednocześnie jednym z ostatnich krajów w UE, który utrzymał tego typu przemysł. Spółka generuje roczne przychody na poziomie ponad 150 mln zł.
Jednak od 15 lat, systematycznie, producenci zszywek w Europie przekształcają się w importerów. Powód? Gotowe zszywki z Chin są tańsze niż dostępny w Europie półprodukt (stalowy drut) do ich wytworzenia. Producenci zszywek z Unii Europejskiej znajdują się więc pod ogromną presją cenową, stopniowo tracąc udziały w rynku.
Gorąco na rynku stali
Sytuacja zaostrzyła się w 2020 r., kiedy USA wprowadziły cła na zszywki w wysokości ponad 300 proc. Spowodowało to przekierowanie strumienia towarów, pierwotnie przeznaczonych na rynek Ameryki Północnej – do Europy.
Producenci stali w UE są zabezpieczeni przed importem z Chin – funkcjonują przecież kontyngenty i cła antydumpingowe. Cło antydumpingowe to rodzaj opłaty nakładanej przez państwo na importowane towary, których cena jest wyraźnie niższa od ceny na rodzimym rynku producenta. W tym wszystkim nie zabezpieczono jednak producentów wyrobów końcowych.
A to już poważny problem dla europejskich wytwórców elementów produkowanych ze stali. Komisja Europejska, w wyniku skargi koalicji europejskich producentów w 2020 r., potwierdziła fakt stosowania przez chińskich producentów cen dumpingowych. Nie zdecydowała jednak o wprowadzeniu ceł antydumpingowych. Podjęła jedynie decyzję o rozpoczęciu dwuletniego okresu monitorowania rynku.
Producenci mają żal
– Jesteśmy biznesowym gatunkiem na wymarciu, bo Polska pozostaje jednym z ostatnich krajów w UE, która zachowała tego typu przemysł – komentuje Piotr Komierowski, prezes zarządu Bizon.
Jak dodaje, sytuacja w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw pogorszyła się. Dotyczy to również sektora metalowego.
– Od lat bowiem toczy się inna wojna – handlowa między Chinami a Europą i USA. Najwięksi gracze na tym rynku stopniowo, od kryzysu w 2008 roku, w związku ze spadkiem opłacalności mocno ograniczają lub całkowicie wygaszają produkcję w Europie – dodaje.
Komierowski przypomina, że produkcja drutu i elementów złącznych w Europie generuje zapotrzebowanie na materiały i miejsca pracy w branżach pokrewnych. To między innymi przemysł maszynowy, przemysł chemiczny (produkcja kwasów oraz proszków i emulsji ciągarskich), branża opakowaniowa (opakowania jednostkowe i zbiorcze).
– Potrzebne są działania na poziomie europejskim. Skutkiem może być dalsza deindustrializacja UE i stopniowe uzależnienie od dostaw z Azji – mówi.
Zagrożenie jest większe
Jednak sytuacja jest znacznie poważniejsza i wykracza poza granice Polski. Zagrożenie dotyczy bowiem kolejnej gałęzi europejskiego przemysłu. Dowodem na to niech będzie zamknięcie biznesów innych europejskich firm.
To m.in. koniec produkcji drutu i taśmy do zszywek przez Bekaert z Belgii, Tecnofil z Włoch oraz producentów maszyn do obróbki drutu przez firmy Koch z Niemiec. Perturbacje przechodzi też producent specjalistycznego kleju do łączenia drutu w pasma z Francji (Orrion Chemicals).
Tymczasem sprzedaż zszywek przemysłowych, w wyniku ograniczenia popytu w Europie, cały czas spada. Według prognoz Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli w 2023 roku nastąpi 30-proc. spadek wolumenu sprzedanych mebli. Jednocześnie import zszywek spoza UE sukcesywnie rośnie (34 proc. w 2021 roku).
Chiny rozpychają się łokciami
O tym, że ekspansja Chin na rynkach europejskich trwa, mówi się od dawna. Państwo Środka szuka dostępu do nowych technologii oraz sojuszników do rywalizacji z USA. Niedawno pisaliśmy o tym, że Chińczycy chcą przejąć fabrykę chipów w Niemczech. I bardzo możliwe, że rząd wyda na to zgodę.
– Chiny nie przychodzą do Europy po surowce, po ropę, gaz czy drewno, bo to zagwarantowały sobie w Afryce i krajach Azji. Przychodzą po wysokie technologie. I tego Niemcy obawiają się od dawna, a ucieleśnieniem tych strachów było przejęcie kilka lat temu przez Chiny spółki Kuka specjalizującej się w produkcji robotów przemysłowych – komentował w wywiadzie w 2020 r. sinolog prof. Bogdan Góralczyk.
Ogromnym rynkiem dla Chin okazała się także Serbia, gdzie już zainwestowano 490 mln euro. W tym samym czasie projekty UE wyniosły, dla porównania – 400 mln euro.
Jednak eksperci obserwują też zmianę trendu. – Chiny już tak nie nastają na przejęcia firm, natomiast zapowiadają i realizują więcej inwestycji greenfield. To widać także w pierwszych szczątkowych danych za pierwszą połowę tego roku – mówił w wywiadzie dla 300Gospodarki Przemysław Ciborek, ekspert Ośrodka Spraw Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego.
Jak dodał, to w pewnym sensie jednak zagranie PR-owe. Tworzenie miejsc pracy kojarzy się bowiem lepiej, niż przejęcie cudzej technologii.
Więcej o Chinach piszemy tutaj:
- Miały być inwestycje, został głównie PR. Chiny zmieniają swoją taktykę w Europie [WYWIAD]
- Chiny łokciami rozpychają się na niemieckim rynku [OPINIA]
- Chińczycy chcą przejąć niemiecką fabrykę chipów, a niemiecki rząd być może wyda na to zgodę
- Chiny a wojna na Ukrainie: grają na osłabienie Rosji, ale sojuszu nie zerwą [OPINIE EKSPERTÓW]
Niestety prymitywnym przemysłem, nie da się konkurować na starym kontynencie. Im szybciej Panowie prezesi sobie zdadzą z tego sprawę, tym lepiej dla nich i dla ludzi zatrudnionych w tych zakładach,
Fajnie, fajnie, tylko, że źródło problemów nie jest w Chinach tyko w polityce gospodarczej UE.
W UE nie opłaca się prawie nic co potrzebuje energii. Metalurgia, chemia, część przetwórstwa.
Rozwiązaniem nie są cła na Chiny tylko skasowanie sztucznych blokad w UE.