Coraz większa liczba importowanych samochodów elektrycznych z Chin utknęła w europejskich portach. UE chce zatrzymać ten proces i planuje nałożenie ceł na chińskie elektryki. Przed kilkoma dniami zrobiły to już USA. Eksperci mają jednak co do tej decyzji wątpliwości.
O tym, że porty w Europie zamieniły się w parkingi dla samochodów elektrycznych, głównie z Chin, pisaliśmy na początku kwietnia. Nic jednak nie wskazuje na to, aby problem, związany z chińskimi elektrykami, malał. Porty w Antwerpii i Zeebrugge w Belgii zostały dosłownie zalane pojazdami elektrycznymi.
Czytaj także: Dopłaty do aut elektrycznych. Europa się wycofuje, Polska pracuje nad programem
Jak donosi francuski „Le Monde”, zatłoczone są także ogromne parkingi na 130 tys. aut, zlokalizowane nieopodal portów. Obecnie zatłoczone są chińskimi modelami – MG, BYD, Nio, XPeng, Lynk & Co, Omoda czy Hongqi.
A ma być jeszcze gorzej. Jak podaje dziennik, powołując się na prognozy zarządców portów. W tym roku łączna liczba pojazdów przybywających z Chin może wynieść od 600 tys. do miliona. Wszystkie te pojazdy finalnie wylądują właśnie w Antwerpii, drugim co do wielkości porcie w Europie.
Europa zakazuje
Obecnie auta z Chin są tańsze o około 20 proc. od tych produkowanych w Europie. Stanowią niemal jedną piątą wszystkich elektryków w Europie, a tylko do końca tego roku odsetek ten wzrośnie – do jednej czwartej.
KE podaje, że ma dowody na to, iż Chińczycy dotują produkcję elektryków, aby potem wypuścić je na europejski rynek, co narusza zasady uczciwej konkurencji. Gdyby informacje unijnych urzędników się potwierdziły, na chińskie samochody UE mogłaby nałożyć cła. Samochody z Państwa Środka straciłyby na atrakcyjności pod kątem cenowym, co mogłoby ukrócić ekspansję Chińczyków.
Ale nie każdy pochwala tę decyzję. Według analizy stowarzyszenia Transport & Environment (T&E), cła na auta z Chin mogą pomóc unijnym producentom samochodów elektrycznych – ale na krótką metę. W dalszej perspektywie organizacja uważa, że firm motoryzacyjnych nie da się chronić bez końca.
– Cła zapewne zmuszą producentów samochodów do lokalizowania produkcji pojazdów elektrycznych w Europie i to dobrze, ponieważ chcemy nowych miejsc pracy i podnoszenia umiejętności. Jednak cła nie będą wiecznie chronić „starszych” producentów samochodów. Chińskie firmy będą budować fabryki w Europie, a kiedy to nastąpi, nasz przemysł samochodowy musi być na to gotowy – tłumaczy Julia Poliscanova, dyrektor ds. pojazdów i łańcuchów dostaw elektromobilności w T&E.
Cło nałożyły już Stany Zjednoczone
W połowie maja USA ogłosiły drastyczne podwyżki ceł m.in. na chińskie pojazdy elektryczne (EV). Zostały nimi także objęte chipy komputerowe, produkty medyczne i inne towary importowane.
Cła nałożone przez Amerykanów na chińskie elektryki wzrosły drastycznie – z 27 do 102,5 proc. Prezydent Joe Biden stwierdził, że zwiększone opłaty są proporcjonalną reakcją na nadwyżkę mocy produkcyjnych Chin w sektorze pojazdów elektrycznych. Źródła podają, że Chiny produkowały 30 mln pojazdów elektrycznych rocznie, ale mogły sprzedać jedynie 22–23 mln na rynku krajowym.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
Pekin odrzuca zarzuty USA i Europy, twierdząc, że ich obawy dotyczące nadwyżki mocy produkcyjnych w Chinach są bezpodstawne. Chińscy urzędnicy argumentują, że krytyka nie docenia innowacyjności chińskich firm w kluczowych sektorach i przecenia znaczenie państwowych dotacji dla ich wzrostu.
– Jak na ironię, Stany Zjednoczone to kraj, który zachwala otwartą gospodarkę i wolny handel, ale jego działania są sprzeczne ze słowami. Obiecuje również, że nie będzie dążyć do oddzielenia się od Chin i utrudniania ich rozwoju, ale jej praktyki mówią co innego – podał chiński państwowy serwis informacyjny.
Czytaj także:
- USA wprowadzają cła na chińskie elektryki, Chiny odpowiadają. Jest procedura antydumpingowa
- Produkcja baterii jest tańsza, więc ceny aut elektrycznych powinny być niższe. Ale nie będą
- Prywatny samochód elektryczny w pracy? Koszty używania będzie można odliczyć
- Polacy lubią tanie samochody spalinowe. Elektryczne auto sprzedać najtrudniej