Niemcy szukając skutecznego rozwiązania w polityce migracyjnej, chętnie przytaczają przykład z Australii. Każdy, kto ubiega się tam o azyl, jest umieszczany w eksterytorialnych ośrodkach. Jedna z różnic polega jednak na nieporównywalnej skali migracji do Europy w stosunku do Australii.
Już w czerwcu kraje związkowe Niemiec apelowały do władz federalnych w sprawie polityki wobec migrantów. Prosiły o sprawdzenie możliwości umieszczania osób ubiegających się o azyl w krajach pozaeuropejskich, zanim będą mogły trafić do kraju docelowego. Szczególnie Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) domaga się takiego rozwiązania opierając swoje argumenty na rozwiązaniach z Australii.
Niemiecki magazyn „WirtschaftsWoche” wskazuje na różnicę między australijskim a europejskim kontekstem migracyjnym. W Australii liczba osób przybywających nielegalnie jest liczona w tysiącach, natomiast w Europie przekroczyła milion osób w ubiegłym roku. Utrzymanie ośrodków dla uchodźców poza własnym terytorium pochłania ogromne sumy i rodzi napięcia w krajach goszczących. Przez wielu warunki panujące w australijskich ośrodkach terytorialnych są określane jako nieludzkie. Według gazety Europa nie pozwoli sobie na łamanie praw człowieka.
Australijski model przyjmowania uchodźców
Statki przemytników z uchodźcami najczęściej kierują się w stronę Australii z Indonezji, oddalonej o niecałe 500 km. Inni próbują uzyskać azyl poprzez wyspy należące do Australii, jak np. Wyspa Bożego Narodzenia. Ci, którzy docierają drogą wodną są przechwytywani na morzu i odrzucani. Natomiast tym, którym się uda dotrzeć na ląd trafiają do zamorskich ośrodków oddalonych o tysiące kilometrów od Australii. Znajdują się one w państwach wyspiarskich przede wszystkim na Nauru i Papui-Nowej Gwinei, na Manus czy Wyspie Bożego Narodzenia, będącej zewnętrznym terytorium Australii.
Co prawda australijscy politycy mogą się powoływać na dane potwierdzające, że w latach gdy działały zamorskie ośrodki dla ubiegających się o azyl zmniejszyła się liczba docierających do Australii drogą morską. Można by podkreślać ten argument na rzecz zmniejszenia liczby ofiar podczas niebezpiecznych prób przedostania się na kontynent. Jednak uchodźcy mogli zmienić kierunek migracji. Część z tych osób próbowało dotrzeć do Europy przez Morze Śródziemne, co także jest niebezpieczne i zwiększyło liczbę ofiar po stronie europejskiej.
Poza tym za utrzymanie niewielkich obiektów na Nauru kosztuje australijskiego podatnika prawie 200 milionów euro rocznie. Dla Europy koszty zdecydowanie byłyby wyższe. Według Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców, liczba osób starających się o azyl w Australii wynosiła w ubiegłym roku 32 500. W Unii Europejskiej to 1,05 miliona osób. Oznacza to, że w Europa musiałaby zbudować nieporównywalnie więcej centrów dla uchodźców, byłoby więcej konfliktów z krajami goszczącymi, co w konsekwencji pochłonęłoby miliardy euro.
Australijskie centra offshore’owe budzą sprzeciw Organizacji Narodów Zjednoczonych czy organizacji praw człowieka. Jak wskazują krytycy warunki życia w obozach są dalekie od standardów europejskich. Organizacje regularnie odnotowują doniesienia o samobójstwach i traumach psychicznych uchodźców.
Polecamy:
- Niemcy odsyłają coraz więcej imigrantów. Granica z Polską i z Czechami w centrum uwagi
- Migracja w Niemczech nie będzie już więcej tematem tabu. Polityk CDU chce zmian
- Europa dyskryminuje wykształconych imigrantów, choć ich potrzebuje. Mają mniej szans na pracę w zawodzie
- Biznes apeluje: Polska potrzebuje imigrantów zarobkowych. Luka na rynku pracy jest zbyt duża