O ile silny rynek pracy i hojne transfery socjalne mogą odblokować konsumpcję, o tyle bez uruchomienia inwestycji prywatnych struktura wzrostu będzie proinflacyjna – piszą w analizie polskiej gospodarki ekonomiści ING Banku.
Jak wskazuje ING, kluczowym czynnikami odbicia PKB w 2021 roku będą konsumpcja, eksport i inwestycje publiczne. W 2021 r. gospodarstwa domowe prawdopodobnie będą konsumować swoje nagromadzone oszczędności, co było widać w danych już w listopadzie, kiedy po zniesieniu ograniczeń w handlu spada stopa depozytów pieniężnych.
Jak dodają ekonomiści, wsparciem dla polskiego wzrostu gospodarczego mają być także mocny rynek pracy oraz hojne transfery socjalne.
I tu zaczynają się schody, ponieważ taka struktura wzrostu gospodarczego napędza inflację. Dlaczego? Większe zarobki i więcej pieniędzy z programów socjalnych w naszych kieszeniach motywują nas do ich wydawania – czyli konsumowania. A im więcej kupujemy, tym ceny rosną szybciej.
Czytaj też: Polski PKB wśród najlepszych w UE w ciągu najbliższych 3 lat, ale będziemy też liderem w inflacji
Inwestycje prywatne odpowiedzią na inflację
Co mogłoby sprawić, żeby wskaźnik inflacji rósł wolniej? Musielibyśmy zmienić strukturę wzrostu – czyli sprawić, żeby nie opierał się głównie na konsumpcji.
Ekonomiści ING wskazują, że to właśnie inwestycje prywatne powinny wzrosnąć w Polsce, aby nasz wzrost gospodarczy był lepszej jakości i inflacja nie rosła zbyt szybko. Dlaczego inwestycje publiczne – czyli państwowe i samorządowe – to za mało?
„W okresie odbudowy koniunktury po ostatnim globalnym kryzysie finansowym sektor publiczny w Polsce generował średnio 25 proc. popytu inwestycyjnego. Dodatnia dynamika inwestycji publicznych utrzymała się również w okresie szoku pandemii. Nie wystarczyło to jednak, by zamortyzować spadek popytu inwestycyjnego sektora prywatnego. Wszystko dlatego, że załamanie inwestycji w związku z pandemią było jednym z najgłębszych w historii Polski, a ostatni raz podobne spadki inwestycji widzieliśmy w 2001 w związku z pęknięciem bańki internetowej” – wskazuje ING.
Innymi słowy, stopa inwestycji prywatnych spadła tak bardzo, że nawet dobry wynik inwestycji publicznych nie był w stanie zrekompensować tego spadku.
Inwestycje prywatne od lat spadają
Niestety, stopa inwestycji prywatnych w Polsce od lat spadają i jej wskrzeszenie nie będzie to łatwe.
Jak wskazują ekonomiści ING, udział inwestycji prywatnych w PKB w Polsce od lat jest już niższy niż średnia dla UE. A ostatnie dane pokazują, że sytuacja się pogarsza.
„W 2021 trudne będzie pobudzenie inwestycji prywatnych, których udział w PKB spada od pierwszego kwartału 2016, a w trzecim kwartale 2020 osiągnął historyczne minimum 12,4 proc.” – wskazuje ING.
Jeśli popatrzymy na to, jak rosną inwestycje w konkretnych sektorach to okaże się, że relatywnie dobrze wyglądał przemysł, chociaż i tu nie jest różowo.
„Tutaj relacja inwestycji do wartości dodanej w przetwórstwie nie odbiegała od średniej UE, chociaż nie odnotowała takiego ożywienia jak w Rumunii czy Węgrzech w latach 2016-19” – pisze ING.
Łączny udział inwestycji w PKB zaniżają jednak takie sektory, jak wytwarzanie i zaopatrywanie w energię elektryczną, gaz, parę wodną i gorącą wodę.
Nadzieja w funduszach unijnych
Co czeka inwestycje prywatne w tym roku? Ekonomiści ING nie są optymistami.
„Niepokoić mogą ostatnie tendencje. Od 2016 notujemy też w Polsce niski wzrost wartości kosztorysowej inwestycji rozpoczętych. Dla firm powyżej 49 osób było to średnio 2,2 proc. rok do roku w latach 2016-2019 wobec 14,6 proc. w latach 2010-2015. W pierwszych trzech kwartałach 2020 roku nowe inwestycji w przetwórstwie spadły o 17,4 proc. w ujęciu rocznym” – wskazują.
Polecamy także: Dodruk pieniędzy przez NBP, wysoka inflacja i solidny wzrost PKB – te czynniki będą napędzać polską giełdę w 2021
Co może przyspieszyć wzrost inwestycji? Wydaje się, że ciężko będzie zmienić podejście inwestorów prywatnych, dlatego cała nadzieja zwiększenia ogólnej stopy inwestycji jest w inwestycjach publicznych, a konkretnie w szybkim wydawaniu pieniędzy unijnych.
„Szacujemy, że inwestycje prywatne w Polsce zaczną rosnąć od drugiego kwartału tego roku, ze względu na efekt niskiej bazy. Jednak łączny popyt inwestycyjny wróci do poziomu z okresu sprzed pandemii najwcześniej w drugiej połowie 2022 roku, chyba że nastąpi znaczące przyspieszeni wydatkowania funduszy unijnych” – piszą.
A mamy co wydawać. Tylko do końca listopada 2020 roku napływ funduszy unijnych był o 13 proc. większy niż w analogicznym okresie 2019. Jak wskazują ekonomiści, można się spodziewać, że w całym 2020 statystyka ta wyniesie ok. 15 proc. i tyle też mniej więcej wzrosną inwestycje publiczne w tym roku, a w 2021 zwiększą się o kolejne 4,25 proc.
„Głównym źródłem ich finansowania pozostanie perspektywa finansowa UE 2014-2020. Dotychczas wydano nie więcej niż 55 proc. przyznanych Polsce środków. Pozostałe 45 proc. zostanie wydawane w latach 2021-2023″ – wskazuje ING.
A dodatkowo dzięki pandemii nie będzie w Polsce „dziury” w funduszach unijnych, która wystąpiła w 2016 roku ze względu na unijną papierkologię.
„Środki z kolejnej perspektywy finansowej (2021-2027) zaczną płynąć szerszym strumieniem dopiero od 2024. Gdyby nie pandemia, to zakładalibyśmy, że na przełomie 2023 i 2024 nastąpi przerwa w funduszach unijnych z tego powodu, tak jak to miało miejsce w 2016. Tym razem jednak lukę tę wypełni 26,6 mld euro przyznanych Polsce w ramach Funduszu Odbudowy na lata 2021-2024 (część grantowa). Zakładamy, że w przyszłym roku pojawi się ich niewiele (rzędu 2 mld euro), ale przyspieszą w kolejnych trzech latach”.