Średnie wynagrodzenie w Polsce w kwietniu okazało się o prawie 10 proc. wyższe niż przed rokiem, ale w stosunku do poprzedniego miesiąca spadło o 2 proc. – wynika z danych GUS. Niska baza odniesienia z zeszłego roku i kwietniowy lockdown to zdaniem ekspertów główne przyczyny silnego wzrostu wynagrodzeń i lekkiego spadku zatrudnienia w porównaniu do marca.
W kwietniu 2021 roku przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 9,9 proc. w ujęciu rocznym wobec wzrostu o 8 proc. w marcu, co jest wynikiem zbliżonym do oczekiwań rynkowych. Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w kwietniu o 0,9 proc. rok do roku, ale w porównaniu do marca spadło o 0,2 proc.
W ujęciu kwotowym średnie wynagrodzenie wyniosło 5805,72 zł brutto.
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, spadek zatrudnienia w porównaniu do marca to wynik m.in. zmniejszania wymiaru etatów, zakończenia i nie przedłużania umów terminowych. Na spadek przeciętnego zatrudnienia wpływ miało też pobieranie przez pracowników zasiłków opiekuńczych i chorobowych.
Monika Kurtek z Banku Pocztowego zwraca uwagę na silny wpływ bardzo niskiej bazy odniesienia z zeszłego roku, w związku z czym w maju odczyty z rynku pracy również mogą prezentować silne wzrosty w ujęciu rocznym.
„Pierwszy od lat spadek zatrudnienia w kwietniu 2020 roku, spowodowany wybuchem pandemii oraz gwałtowne wyhamowanie tempa wzrostu wynagrodzeń, podbiło tegoroczne odczyty do wysokich poziomów i nie ulega wątpliwości, że maj pod tym względem będzie jeszcze lepszy. Co więcej, otwieranie gospodarki i powrót do zwiększonej aktywności, powinien przyczyniać się do wzrostu popytu na pracowników (m.in. w branży hotelarskiej i gastronomicznej) i zapewne także do dalszego wzrostu płac. W tym ostatnim przypadku pracodawcy stawać będą przed wyzwaniem zachęcenia pracowników do powrotu oraz „rekompensowania” im przyspieszającej inflacji„ – wskazuje główna ekonomistka banku.
Ekspertka dodaje, że rynek pracy najgorsze ma za sobą, choć oczywiście wiele firm po pełnym otwarciu gospodarki będzie musiało zweryfikować możliwości dalszego istnienia na rynku, niektóre najprawdopodobniej wymagać będą restrukturyzacji bądź nawet zamknięcia, co może przekładać się jeszcze w niektórych obszarach na redukcję zatrudnienia.
„Wydaje się jednak, że osoby tracące pracę dość szybko powinny znajdować ją w innych miejscach czy sektorach. Czynnikiem, który może jeszcze rynek pracy zaburzyć, a którego nie można wykluczyć, jest IV fala pandemii” – prognozuje Kurtek.
Ekonomiści Banku Pekao wskazują na negatywne zaskoczenie kwietniowych danych, ale również oni spodziewają się w maju poprawy.
Kwietniowe dane z rynku pracy negatywnie zaskoczyły. Dynamika zatrudnienia pierwszy raz od roku na plusie (+0,9% r/r), ale to efekt bardzo niskiej bazy odniesienia. W środowisku trzeciej fali pandemii i obostrzeń zatrudnienie spadło o 13 tys. m/m. Od maja spodziewana poprawa. pic.twitter.com/53BrHeBIym
— Analizy Pekao (@Pekao_Analizy) May 20, 2021
Specyfikę czwartkowych danych i to jak poprawnie je interpretować objaśniają ekonomiści mBanku, wskazując, że kwiecień był w zasadzie pełnym miesiącem bez funkcjonujących szkół, żłobków i przedszkoli.
„Ten miesiąc to kwestia odgadnięcia, jak wielu pracowników nie świadczyło pracy z uwagi na różnego rodzaju zwolnienia, urlopy bezpłatne czy okresy świadczeń opiekuńczych. Uważamy, że całkiem sporo i stąd nasza prognoza przeciętnego zatrudnienia, gdzie efekty te powinny być widoczne z uwagi na sposób raportowania. Każdy zły odczyt należy dziś widzieć właśnie przez pryzmat tych efektów. Każdy dobry z kolei powinien być odczytywany jako jeszcze lepszy właśnie przez nie” – napisali w porannym raporcie ekonomiści mBanku.