Inflacja cen konsumpcyjnych w Polsce wzrosła w kwietniu o 4,3 proc. w kwietniu w ujęciu rocznym – podał Główny Urząd Statystyczny. To efekt m. in. rosnących cen paliw.
Ten artykuł dotyczy danych o inflacji z kwietnia. Czytaj tutaj o nowszych danych za maj, które zostały opublikowane 1 czerwca: Inflacja w Polsce blisko 5%. To najwyższy wzrost cen od 10 lat
Podane dziś finalne dane za kwiecień dziś dane to najwyższy odczyt wskaźnika inflacji od marca 2020 – czyli od 13 miesięcy – kiedy ceny wzrosły o 4,6 proc. w ujęciu rocznym.
Mediana prognoz analityków dotyczących kwietniowej inflacji była wysoka i wynosiła 4 proc., ale odczyt był wyższy od oczekiwań zdecydowanej większości banków i ekonomistów.
Miesiąc wcześniej, w marcu, wskaźnik inflacji wyniósł znacznie mniej: 3,2 proc.
Konsekwencje i przyczyny
Jak podał GUS, w kwietniu br. w porównaniu z poprzednim miesiącem największy wpływ na wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem miały wyższe ceny żywności (o 1,1 proc.) oraz w zakresie transportu (o 2,5 proc.).
Jak mówią ekonomiści, wzrost inflacji jest napędzany wyższymi cenami paliw i żywności na świecie.
„Czynnikiem najsilniej wpływającym na wskaźnik CPI były ceny paliw, które w kwietniu tego roku były o ponad ¼ wyższe niż przed rokiem. To efekt silnie rosnących cen ropy naftowej, które obecnie są blisko 3-krotnie wyższe niż w czasie pandemicznego dołka w kwietniu ubiegłego roku. Przyspiesza także inflacja cen żywności, co wpisuje się w globalny trend wzrostu cen artykułów żywnościowych, wskazywany przez indeks FAO” – wskazują analitycy Banku Millennium.
Jak powiedziała z kolei Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego, inflacja wspina się na coraz wyższe poziomy i co więcej robi to coraz szybciej.
„Poziom 4,3 proc., widziany w sumie nie tak dawno, bo w pierwszym kwartale 2020 r., tj. przed wybuchem pandemii, powraca i tym razem – jak wszystko wskazuje – pozostanie z nami na dłużej. Wchodzimy w okres coraz niższej bazy odniesienia z zeszłego roku, co samo w sobie będzie podbijać odczyty wskaźnika CPI, a tuż za rogiem mamy przecież przewidywany potężny wzrost popytu w związku z otwieraniem gospodarki. Dochodzą do tego braki podażowe na świecie, co w sumie daje przepis na właśnie mocno podwyższoną inflację” – tłumaczy ekonomistka.
Najwyżej w UE, ale sufitu nie widać
Jak dodaje Monika Kurtek, inflacja w Polsce, i tak już najwyższa na tle UE, właśnie znalazła się istotnie powyżej górnej granicy odchyleń od celu NBP, wynoszącej 3,5 proc..
„Do tej pory RPP wyraźnie dawała do zrozumienia, że nie poziom inflacji, a koniunktura jest tym czynnikiem, który będzie decydował o poziomie stóp procentowych. RPP zapowiada też od wielu miesięcy, że stopy procentowe w Polsce pozostaną na obecnie historycznie niskim poziomie nawet do końca 2022 r. Jeśli jednak wskaźnik CPI w kolejnych miesiącach będzie nadal przekraczał 4 proc., nawet podążał w kierunku 5.0 proc., a dynamika PKB powróci już w drugim kwartale br. do wzrostu i w kolejnych będzie nadal solidna, RPP będzie musiała zacząć rozważać podwyżki stóp wcześniej. Rośnie, w mojej opinii, prawdopodobieństwo, że do pierwszych podwyżek stóp dojdzie w 2022 r.” – zauważa.
„Konsekwencją – przede wszystkim dla rynku długu – może być wzrost dochodowości także krótkiego końca krzywej tj. najbardziej wrażliwego na potencjalne zmiany polityki pieniężnej. Mimo, iż dzisiejszy odczyt do spółki z niedawnymi niezwykle optymistycznymi danymi wysokiej częstotliwości nie spowodują zmiany narracji Rady Polityki Pieniężnej to prawdopodobnie nasili w Polsce globalne trendy oczekiwań na normalizację polityki pieniężnej. Nie oczekujemy zaś większego przełożenia danych na złotego, który pozostaje pod presją kwestii walutowych kredytów hipotecznych” – wskazywali jeszcze przed publikacją danych o inflacji ekonomiści Millennium.
GUS podał dane o kwietniowej inflacji w tzw. szybkim szacunku, co oznacza, że mogą one później zostać jeszcze zweryfikowane w górę lub w dół.
Jak podali ekonomiści z PKO BP w prognozie dziś, w maju inflacja jeszcze wzrośnie, wyraźnie powyżej 4,5 proc, natomiast od czerwca efekty statystyczne powinny zacząć ją stabilizować (ale w ograniczonym stopniu ze względu m.in. na rosnące ceny usług, w tym transportu, turystyki, gastronomii i rozrywki).
„Według nas inflacja cały rok utrzyma się w okolicy 4 proc., a pod jego koniec może znowu zacząć rosnąć w okolice 5 proc. Naszym zdaniem inflacja będzie się utrzymywać na wysokim poziomie przez długi czas – jej wzrost nie jest przejściowy” – napisali w analizie.
Proinflacyjny model wzrostu
Wsparciem dla stosunkowo wysokiego wzrostu gospodarczego w Polsce są obecnie głównie mocny rynek pracy oraz hojne transfery socjalne.
Taka struktura wzrostu gospodarczego napędza inflację. Dlaczego? Większe zarobki i więcej pieniędzy z programów socjalnych w naszych kieszeniach motywują nas do ich wydawania – czyli konsumowania. A im więcej kupujemy, tym ceny rosną szybciej – tłumaczyliśmy niedawno w naszej analizie.
Co można z tym zrobić? Jak wskazywali ekonomiści ING, inwestycje prywatne powinny wzrosnąć w Polsce, aby nasz wzrost gospodarczy był lepszej jakości i inflacja nie rosła zbyt szybko.
Więcej o tym przeczytasz w analizie: Polski model wzrostu gospodarczego napędza inflację. Dlatego musimy wyciągnąć inwestycje z wieloletniego dołka