Strona główna TYLKO W 300GOSPODARCE Podatek od wielkich korporacji może się jeszcze zmienić. Wywiad z wiceministrem finansów

Podatek od wielkich korporacji może się jeszcze zmienić. Wywiad z wiceministrem finansów

przez Marek Chądzyński
Jan Sarnowski, wiceminister finansów. Fot. materiały prasowe

Nie ma planów likwidacji podatku liniowego dla działalności gospodarczej. Ale będziemy się starać, żeby system podatkowo-składkowy nie wtłaczał osób szukających pracy w mniej korzystne dla nich formy zatrudnienia – mówi Jan Sarnowski, wiceminister finansów.

Marek Chądzyński, 300Gospodarka: Jest pan zadowolony z tego, co zostało z Polskiego Ładu?

Jan Sarnowski: Projekt, który trafił do Sejmu nie różni się znacznie od tego, co pokazywaliśmy w maju i co było przedstawiane do konsultacji społecznych.

No jednak trochę się różni. Osoby prowadzące działalność gospodarczą na linowym PIT zapłacą niższą składkę zdrowotną w porównaniu z tym, co miały płacić.

Ważnym zadaniem tego pakietu było i jest przekształcenie systemu podatkowego tak, by był on bardziej sprawiedliwy. Chcemy wyeliminować takie zjawiska, jak to, że większość emerytów w ogóle płaci podatki, podobnie jak osoby zarabiające minimalną pensję. Mamy ogromny rozdźwięk pomiędzy wysokością obciążeń osób wykonujących ten sam zawód, ale świadczących pracę na podstawie różnego rodzaju umów.

No i co zmienia tutaj Polski Ład? Przecież te nierówności zostaną.

To pierwsza zmiana od 2009 r., która zmniejsza te nierówności. Pracownicy na umowach o pracę i zarabiający do 13 tys. zł zapłacą niższe podatki, a po drugiej stronie zmieni się oskładkowanie osób prowadzących działalność gospodarczą, które do tej pory było symboliczne.

Jasne, ale kształt klina podatkowego się nie zmieni. Obciążenia najlepiej zarabiających nadal będą mniejsze, niż tych, co zarabiają mniej.

Przeciwnie, kształt klina się zmieni, bo ta różnica odczuwalnie się zmniejszy. Poza tym mówimy głównie o klinie, a przecież Polski Ład odpowiada na inne bardzo ważne oczekiwania, z którymi będziemy musieli się mierzyć.


Jak się zmienią obciążenia po Polskim Ładzie. Mamy wyliczenia


Jakie oczekiwania?

Najbliższe miesiące i lata będą okresem dużych zmian w gospodarce globalnej. Duzi gracze widząc, jak bardzo wrażliwe stały się łańcuchy dostaw, poważnie zastanawiają się nad przeniesieniem części produkcji czy centrów badawczo rozwojowych bliżej ostatecznych konsumentów w Europie Zachodniej. I stąd walka pomiędzy krajami naszego regionu o tych inwestorów. Podatki to jeden z jej frontów.

I jak nam idzie?

Proponujemy cały szereg rozwiązań, ulg dla biznesu, które zostały bardzo dobrze przyjęte w toku konsultacji. I właściwe nie było do nich żadnych zastrzeżeń. Tak naprawdę to jest pierwsza duża reforma podatkowa od wielu lat, która ma na celu sprostanie wyzwaniom stojącym przed polską gospodarką.

Bo czym kieruje się inwestor, gdy decyduje, czy zainwestować w Czechach, na Słowacji czy w Polsce? Nie tylko wysokością podatków. Ale też tym, jakie są koszty ich rozliczenia. I jak szybko dostanie z urzędu informację o wysokości podatku w jego konkretnym przypadku, bo przecież trudno kupować kota w worku.

I tu jest np. nasza propozycja dotycząca grupowania VAT. Chodzi o to, żeby powiązane ze sobą spółki nie rozliczały VAT w transakcjach między sobą. Stworzą grupę podatkową, która będzie działać jak jeden podatnik. Stąd również Interpretacja 590. Jako trzeci kraj w UE będziemy wydawać jedną interpretację, która określi całość podatkowych skutków planowanego w Polsce zaangażowania. W PIT, CIT, VAT i akcyzie.

Nie sądzi pan, że dla inwestorów jednak istotnym czynnikiem jest też stabilność prawa, jakość tego prawa, zasady, jakie się stosuje przy tak poważnych zmianach, jakie np. niesie Polski Ład? To biznes stawia wam zarzuty o nadmierny pośpiech w tych pracach czy o zbyt krótkie vacatio legis dla wprowadzanych zmian.

A jednocześnie przedsiębiorcy oczekują od nas szybkiego wprowadzenia korzystnych dla nich zmian. W przypadku dużych podmiotów, centrala pyta swój oddział, jaka jest oferta podatkowa Polski dla firm, które ulokują tu nowe inwestycje. Z kolei mały biznes oczekuje ulg, które ułatwią mu zgromadzenie kapitału potrzebnego na rozwój, które sprawią, że inwestowanie stanie się dla niego tańsze.

Kogo ma pan właściwie na myśli mówiąc o małym biznesie, który chce inwestować, a wy im to ułatwiacie zmieniając podatki? Bo mam wrażenie, że nowe oskładkowanie dla działalności gospodarczej zadziała dokładnie odwrotnie.

Przedsiębiorstwa dzielą się na dwa rodzaje. Pierwszy to taki, którego głównym zadaniem jest utrzymanie przedsiębiorcy i jego rodziny. To nie są podmioty, które będą się rozwijać, u nich nie pojawia się znaczne ryzyko związane z poszukiwaniem finansowania dłużnego czy nowych rynków.

I oni nie oczekują od nas dodatkowych ulg. Chcą, żeby rozliczenie podatku zajmowało im jak najmniej czasu, było maksymalnie proste, by ryzyko popełnienia błędu w rozliczeniach było jak najmniejsze. Dla takich firm z początkiem tego roku rozszerzyliśmy możliwość stosowania ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych. Ośmiokrotnie podnieśliśmy limit przychodów i zlikwidowaliśmy ogromną większość wyjątków branżowych.

Drugi rodzaj to przedsiębiorcy, którzy potrzebują środków na rozwój swojego biznesu i mają trudności w finansowaniu planowanej ekspansji. Do dla nich przygotowaliśmy ulgi, które ułatwią im znalezienie kapitału. Również dla nich szeroko otworzymy tzw. estoński CIT.

Czy ja dobrze rozumiem, że zmianami w Polskim Ładzie próbujecie zaprowadzić porządek w sektorze przedsiębiorstw? Samozatrudnieni na ryczałt, przedsiębiorcy do spółek kapitałowych? Bo to one płacą CIT.

To jest dopasowanie zasad opodatkowania do potrzeb poszczególnych kategorii przedsiębiorców. Każda gałąź gospodarki, każdy rodzaj przedsiębiorstwa oczekuje innych rozwiązań podatkowych. Nam zależy na tym, żeby system podatkowy zawierał zarówno rozwiązania dla małego biznesu rodzinnego, jak i dla firm, które planują szybki rozwój.

Czy nie sądzi pan, że to odblokowanie ryczałtu, o którym pan mówi, nie spowoduje, że osoby o wysokich dochodach będą uciekać w samozatrudnienie i wybierać tę formę opodatkowania? I to, co złe w systemie podatkowym zostanie, tylko nie będzie się już nazywało „podatek liniowy”, a „podatek ryczałtowy”?

Zdecydowanie nie. Rozliczenie ryczałtem jest dedykowane najmniejszym działalnościom gospodarczym, dla których konieczność prowadzenia ksiąg stanowi duże obciążenie. Stąd ta najprostsza forma opodatkowania.


Nowe zasady w Polskim Ładzie: kiedy opłaca się podatek liniowy na JDG?


Ale czy to nie jest w kontrze do tych wszystkich wysiłków Ministerstw Finansów z ostatnich lat, by uszczelniać system podatkowy? Bez księgowości dość łatwo wrócić do zjawiska „z fakturą, czy bez”.

Zaobserwowaliśmy coś przeciwnego. Po uwolnieniu ryczałtu bardzo wzrosła liczba przedsiębiorców rozliczających się w ten sposób. Rok do roku to ponad 60 tys. nowych ryczałtowców. Znaczna część z nich wcześniej nie deklarowała przychodów, nie rozliczała dochodu i teraz zrobiła to po raz pierwszy. Dla wielu firm powodem działania w szarej strefie jest nie tylko chęć uniknięcia podatku, ale również fakt, że jego rozliczenie jest zbyt trudne i wiąże się z wieloma ryzykami.

Macie jakieś dowody na to, że te 60 tys. przyszło z szarej strefy?

Jest wśród nich duża grupa, która wcześniej nie deklarowała prowadzenia działalności. Część z nich to nowe działalności gospodarcze, niekoniecznie takie, które wcześniej funkcjonowały w szarej strefie.

Wracając do sprawy większej progresji w podatkach, jaką ma wprowadzać Polski Ład – jak długo będzie jeszcze utrzymywany podatek liniowy od działalności gospodarczej? Jest jakieś ekonomiczne uzasadnienie istnienia tej preferencji?

W toku konsultacji publicznych podatkowej części Polskiego Ładu organizacje zrzeszające przedsiębiorców mocno podkreślały różnicę pomiędzy specyfiką pracy na etacie i działalnością na własny rachunek. Ponoszą większe ryzyko i w zamyśle autorów obecnego systemu w preferencyjny sposób rozliczane podatki i składki miały to odzwierciedlać. Pojawiają się głosy, że podatek liniowy przyniósł polskiej gospodarce bardzo dużo korzyści. Choć trzeba przyznać, że w takiej formie nie funkcjonuje w żadnym innym kraju UE.

Jakie to korzyści dla gospodarki przyniósł podatek liniowy, panie ministrze?

Ułatwił firmom inwestowanie w czasach, gdy brakowało w systemie podatkowym ulg wspierających rozwój przedsiębiorstw.

A nie stymulował rozwoju samozatrudnienia, czyli nie generował przedsiębiorczości pozornej, zwłaszcza wśród osób o najwyższych dochodach?

Tu działały również inne czynniki, takie jak preferencyjne rozliczenie składki zdrowotnej czy ryczałtowa składka na ZUS.

Pańskim zdaniem podatek liniowy jest do ruszenia?

Nie mamy planów likwidacji podatku liniowego. Natomiast zależy nam na tym, żeby system podatkowo-składkowy nie wtłaczał osób, które szukają pracy, w mniej korzystne dla nich formy zatrudnienia. Polska jest ewenementem w skali europejskiej, jeśli chodzi o ilość kontraktów terminowych. Obecnie to około 14 proc. wszystkich umów zawieranych między pracownikami a pracodawcami. Średnia dla UE to 10 proc. W innych krajach regionu, w Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech liczba kontraktów terminowych jest o połowę niższa niż w Polsce. Nie ma innego uzasadnienia dla tak wysokiego odsetka tych umów w Polsce, niż specyfika polskiego systemu podatkowo-składkowego.

Mówi pan „nie mamy planów likwidacji podatku liniowego”, po czym przytacza całą listę argumentów za jego likwidacją.

Zgadza się. Ale gorąco podkreślam, że najlepsze są zmiany ewolucyjne. I tu jesteśmy na dobrej drodze.

Skąd się wziął pomysł podatku minimalnego dla dużych korporacji? Nie było go w pierwszej wersji Polskiego Ładu.

To jest efekt konsultacji publicznych, podczas których wiele organizacji przedsiębiorców wskazywało, że zmiany w składce zdrowotnej będą stanowić zbyt duże obciążenie dla małego polskiego biznesu. Postulowano obniżenie składki dla „liniowców” i pokrycie zmniejszonych wpływów zmianami w opodatkowaniu dużych podmiotów. Padła propozycja ze strony Związku Przedsiębiorców i Pracodawców i Rzecznika MSP, by wprowadzić powszechny podatek przychodowy w wysokości 1 lub 2 proc.

Zdecydowaliśmy się na wariant podatku minimalnego – czyli nie na osobną daninę, tylko na uszczelniającą nakładkę na obowiązujący system CIT, podobną do rozwiązań które z powodzeniem działają od trzech lat w Stanach Zjednoczonych. Stawka wyniesie 0,4 proc. przychodów, czyli ponad dwa razy mniej niż proponował ZPP. Będą nią objęte nie wszystkie firmy, a tylko te, które nie płacą CIT-u, u których proporcja dochodu do przychodu jest mniejsza, niż 1 proc.

Z regulacji wyłączyliśmy firmy o prostej strukturze właścicielskiej, dzięki czemu nie będzie ona dotyczyć sektora MŚP. W sumie obejmie ona ok. 5 proc. podatników CIT, to jest niewiele ponad 10 tys. firm. Proponujemy również cały szereg wyłączeń, np. dla firm, które w Polsce realnie inwestują.

A także dla spółek Skarbu Państwa.

Z podatku zostały wyłączone podmioty, u których niski udział dochodu w przychodzie wynika z przyczyn niezależnych od nich. Czyli np. z tego, że ich ceny są regulowane, albo wymusza to na nich specyfika rynku, na którym działają. Podatku minimalnego nie zapłacą spółki zajmujące się wydobyciem niektórych kopalin, branża energetyczna czy finansowa. To nie są tylko spółki Skarbu Państwa.


Rosnące ceny prądu zdecydowały: dostawcy energii i kopalnie nie zapłacą nowego podatku


Mówi pan o tym, że podatek minimalny to odpowiedź na postulat przedsiębiorców, zgłoszony w czasie konsultacji. Ale – z całym szacunkiem – ZPP to nie jest jedyna organizacja przedsiębiorców, ani nawet największa. Pozostałe protestują i twierdzą, że nikt tego z nimi nie konsultował.

Prace nad tym rozwiązaniem ciągle trwają, w tym tygodniu będzie ono przedmiotem prac sejmowej komisji finansów publicznych i nie wykluczamy dalszych zmian.

Jaki był główny powód wprowadzenia podatku minimalnego?

To narzędzie uszczelniające, które z bardzo dobrym efektem sprawdziło się w Stanach Zjednoczonych. Jego efektem było to, że amerykańskim firmom mniej opłaca się angażować w agresywne optymalizacje podatkowe i sztucznie zawyżać koszty prowadzonej przez nie działalności. Przyniesie ono dodatkowe środki, które pozwolą pokryć część kosztu obniżenia składki zdrowotnej dla „liniówki”.

Powiązane artykuły