Polska pozostaje jednym z rynków „niedociążonych” przez amerykańską platformę video na żądanie Netflix – pisze The Hollywood Reporter.
Firma analityczna Ampere Analysis sugeruje, że kilka międzynarodowych rynków nie jest obsługiwanych „językowo” przez oryginalne produkcje Netflix i właśnie te kraje, a raczej te obszary językowe, mogą być następnym celem inwestycji produkcyjnych.
Netflix ma 152 mln abonentów na całym świecie i ponieważ rozszerza zakres swoich zysków z rynków innych niż Stany Zjednoczone, wchodzi w coraz więcej produkcji w języku innym, niż angielski.
Firma ma już w portfolio nieanglojęzyczne produkcje, jak m.in. thriller po hiszpańsku – Money Heist, podróże w czasie po niemiecku – Dark, oraz historię alternatywną w Orwellowskim tonie po polsku – 1983.
Jednak to jedynie kilka małych kwiatków na łące pełnej amerykańskiego angielskiego.
Ale wraz ze spadkiem liczby abonentów krajowych – w lipcu Netflix odnotował pierwszą od ośmiu lat utratę abonentów w Stanach Zjednoczonych – międzynarodowa publiczność staje się coraz ważniejsza.
W jakim języku będą następne produkcje? Ampere Analysis, sugeruje, że Netflix może wejść w głąb Rosji, Europy Wschodniej i Australii.
Rosja i rosyjskojęzyczne kraje postsowieckie będą głównymi celami, biorąc pod uwagę wielkość rynku, oraz że nie ma jeszcze żadnej oryginalnej netflixowej produkcji po rosyjsku.
Problemem jest sama Rosja. „Netflix może stanąć w obliczu problemów regulacyjnych, jeśli spróbuje produkować w Rosji”, przyznał Guy Bisson, dyrektor Ampere Analysis.
Mniejsze terytoria europejskie, takie jak Węgry, Czechy, Belgia i Szwajcaria, również są atrakcyjne jako „kolejny język” produkcji Netflixa.
Ampere zidentyfikował Australię, Polskę, Niemcy i Holandię jako terytoria wykazujące „charakterystykę niedociążonych rynków” – to znaczy, że mają bardzo duży niewykorzystany potencjał i produkcje lokalne tylko przyniosłyby Netlixowi korzyść.
>>> Czytaj też: Netflix zbroi się w Amsterdamie, bo chce otworzyć filię w Polsce w 2020 roku