Żona zmarłej legendy Volkswagena odziedziczy majątek, ale straci go jeśli wyjdzie ponownie za mąż.
25 kwietnia zmarł w wieku 82 lat Ferdinand Piëch, inżynier i menedżer w branży samochodowej; jako konstruktor brał udział w najbardziej innowacyjnych projektach dla Porsche (modelu 911), Audi (wersji Quattro), czy Bugatti (Veyrona), informuje Süddeutsche Zeitung
Od 1993 do 2002 r. był prezesem niemieckiej grupy samochodowej Volkswagen, a od 2002 do 2015 r. przewodniczył jej radzie nadzorczej. W 1999 r. został mu przyznany tytuł menedżera branży samochodowej stulecia.
Jak nietrudno się domyślić był magnatem i to nie tylko z pracy rąk własnych, ale też z urodzenia; dość napisać, że jego matka z domu nosiła nazwisko „Porsche”.
Teraz jednak nie żyje i majątek po nim ulokowany w dwóch fundacjach dziedziczy żona Ursula Piëch, która zajmować będzie w nich prestiżowe stanowisko.
Cieszyć się majątkiem będzie jednak jedynie o ile nie wyjdzie ponownie za mąż. W takim wypadku bowiem będzie musiała ustąpić z owych prestiżowych stanowisk.
Sprawę komentuje Bernhard Klinger, monachijski prawnik specjalizujący się w prawie spadkowym i specjalista ds. sporządzania testamentów, który uważa, że dla wielu menedżerów typowa jest chęć „rządzenia zza grobu”.
Tego typu wpisy w testamentach zdarzają się bardzo często.
Zdaniem Klingera to archaiczny model myślenia, mający swoje korzenie w logice: „Skoro ma nowego ‚opiekuna’, po co jej mój majątek”. Osobiście odradza swoim klientom zawieranie takich klauzul w testamentach.
>>> Czytaj też: Prezes Volkswagena przeprasza za użycie nazistowskiego hasła