Czy to koniec wojny handlowej? Nie dajcie się oszukać – rekomenduje w tekście okładkowym brytyjski tygodnik The Economist.
Korzenie podziału na dwa supermocarstwa sięgają 20 lat wstecz, kiedy Chiny przystąpiły do Światowej Organizacji Handlu w 2001 r.
Reformatorzy w kraju i ich sympatycy za granicą marzyli o tym, że Chińczycy zliberalizują gospodarkę, a być może także politykę, ułatwiając integrację z częścią świata pod przywództwem Amerykanów.
Ta wizja jednak umarła.
Jeśli nie integracja, to co? Zagrożenie dla Zachodu ze strony zaawansowanego technologicznie autorytaryzmu Chin stało się aż nazbyt oczywiste.
Kiedyś obie strony myślały, że obie mogą się rozwijać; dziś każda z nich ma wizję sukcesu, w której druga strona pozostaje w tyle.
W latach 2020. świat odkryje, jak daleko posunie się to oddzielenie, ile będzie kosztowało i czy w konfrontacji z Chinami Stany będą ulegać pokusie kompromitacji własnych wartości.
Z kolei pod rządami prezydenta Xi Jinpinga Pekin ma jeszcze bardziej ponurą formę dyktatury i patrzy na Waszyngton z nieufnością i pogardą.
Jak w przypadku każdej wschodzącej wielkiej potęgi, chęć Chin do wywierania wpływu rośnie wraz z ich rangą. Chiny chcą być regulatorem w globalnym handlu, z naciskiem na przepływ informacji, standardy handlowe i finanse.
W latach 2000. ludzie pytali, jak bardzo Chiny mogą stać się podobne do Stanów. W latach 2020. ważniejszym pytaniem jest, czy pełny podział na supermocarstwa może sprawić, że Stany staną się bardziej podobne do Chin.
Ta informacja pojawiła się dziś rano w skrzynkach odbiorczych subskrybentów naszego codziennego newslettera 300SEKUND. Jeśli chcesz się na niego zapisać, kliknij tutaj.
>>> Czytaj też: Chiny kupią mniej węgla w 2020 roku. To uderzy w Australię i Indonezję