Aleksander Łukaszenka został oficjalnie ogłoszony zwycięzcą wyborów prezydenckich na Białorusi. Na dotychczasowego prezydenta zagłosować miało ponad 80 proc. wyborców. Od niedzieli na ulicach białoruskich miast trwają w związku z tym protesty, pisze Politico.
Z relacji wynika, że służby porządkowe pacyfikując manifestacje były brutalne, strzelały gumowymi nabojami. Dużo osób zostało rannych. Mówi się także o tym, że jedna osoba zgineła, ale władze nie potwierdzają tej informacji.
Protestujący w pewnym momencie zaczęli także odpowiadać na ogień służb porządkowych fajerwerkami.
Przez pewien czas nie było kontaktu z główną konkurentką Łukaszenki – Swiatłaną Cichanouską. Najbardziej zaniepokojony tą kwestią był litewski minister spraw zagranicznych, który rozpoczął poszukiwania na Twitterze.
Około 22:30 kontakt z kandydatką na prezydentkę Białorusi został jednak odzyskany. Tadeusz Giczan napisał, że współpracownicy Cichanouskiej wiedzą, gdzie ona przebywa i donoszą, że jest z nią wszystko w porządku.
W kwestię białoruską swój wkład postanowił mieć też nasz premier Mateusz Morawiecki. Porozmawiał o tym z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, która tym dialogiem postanowiła pochwalić się na Twitterze.
Z kolei minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas napisał:
„Wszyscy aresztowani w Białorusi za pokojowe i demokratyczne protestowanie na ulicach muszą zostać uwolnieni. Musimy przedyskutować w UE, czy decyzja o zniesieniu sankcji jest nadal odpowiednia w obliczu przemocy, zastraszania i aresztowań”.
Z drugiej strony białoruski prezydent przyjmował gratulacje od głów niektórych państw – w tym prezydenta Chin Xi Jinpinga i Kasyma-Żomarta Tokajewa, prezydenta Kazachstanu.
Na wydarzenia na Białorusi zareagowała także Holandia. Tamtejsze partie polityczne wezwały ministerstwo spraw zagranicznych, by nie uznawało wyborów i ogłosiło sankcje. Ale rzecznik ministerstwa powiedział POLITICO, że „rząd holenderski będzie nadal uważnie śledził rozwój sytuacji na miejscu i w razie potrzeby odpowiednio zareaguje wraz z partnerami z UE.”
Z kolei konserwatywne i liberalne frakcje Parlamentu Europejskiego wezwały do zastosowania sankcji wobec urzędników reżimu.
„Moim zdaniem oświadczenie Komisji Europejskiej jest zbyt łagodne. Nie wspomniała o sankcjach, a teraz od ministrów spraw zagranicznych zależy, czy będą naciskać na bardziej wyraziste sformułowania” – powiedziała POLITICO Sandra Kalniete, wiceprzewodnicząca grupy Europejskiej Partii Ludowej i była łotewska minister spraw zagranicznych.
Ponowne nałożenie sankcji na Mińsk wymagałoby jednak od stolic jednomyślności, a tymczasem sprzeciwia się im premier Węgier Viktor Orbán. Budapeszt wskazał, że jeśli sankcje pojawią się na agendzie, zawetuje je.
Białoruś może znaleźć się w porządku dziennym ministrów spraw zagranicznych, kiedy spotkają się oni nieformalnie w Berlinie pod koniec miesiąca, powiedział POLITICO urzędnik UE. Póki co nie ma konkretów.
Ministrowie mogliby przedyskutować sytuację w tym kraju wcześniej, ale jak dotąd tylko Warszawa publicznie się oburzyła i domaga się dedykowanego szczytu w tej sprawie.
Polska znalazła się w gronie europejskich krajów, które Łukaszenka oskarżył o zorganizowanie protestów na Białorusi. Niezłe mamy towarzystwo, bo zdaniem dyktatora protesty zorganizowaliśmy razem z Wielką Brytanią i Czechami.
Mateusz Morawiecki, oprócz przewodniczącej Komisji, rozmawiał też z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Michel omawia propozycję dedykowanego szczytu z innymi przywódcami.
Protesty na ulicach białoruskich miast po zwycięstwie Łukaszenki w wyborach prezydenckich