Polski system energetyczny potrzebuje nowych elektrowni i elektrociepłowni gazowych, które by uzupełniały generację ze źródeł odnawialnych, mówi 300Gospodarce prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych Grzegorz Onichimowski. Do tego, by unikać wyłączania OZE w słoneczne i wietrzne dni, przydałoby się mieć 10 gigawatów mocy w bateryjnych magazynach energii.
Kamila Wajszczuk, 300Gosodarka: Jakie pan widzi główne wyzwania dla systemu elektroenergetycznego?
Grzegorz Onichimowski: Wyzwań jest wiele i na różnych poziomach. Mamy stosunkowo nowoczesną sieć przesyłową, tyle że w dużej mierze skonfigurowaną w swoim historycznym kształcie: generacja skoncentrowana jest na południu i w centrum Polski, a na północy są zlokalizowane tylko nieliczne jednostki. Musimy tę geografię przesyłu zasadniczo zmienić w związku z budową farm wiatrowych na Bałtyku i elektrowni jądrowej na Pomorzu.
Inną kwestą są sieci dystrybucyjne – i tu jest dużo gorzej. Sieci dystrybucyjne stanęły przed wyzwaniem transformacji energetycznej i decentralizacji źródeł, powstania półtora miliona źródeł prosumenckich. To jest bardzo duże wyzwanie.
W energetyce rozproszonej nie ma tak zwanych „źródeł elastyczności systemu”, jak mówią energetycy. Chodzi o rzeczy bardzo prozaiczne – na przykład o to, że tego samego dnia ze względu na brak wystarczającego zapotrzebowania polecamy zredukować znaczącą wielkość generacji OZE, a na potrzeby ogrzewania wciąż spalany jest gaz i węgiel. To są kwestie, którymi powinniśmy się pilnie zająć. Na poziomie sieci dystrybucyjnych musi pojawić się popyt na energię wynikający z procesów elektryfikacji gospodarki. To samo powinno wydarzyć się na poziomie prosumentów.
Następną sprawą jest duża energetyka, w której niestety osiem ostatnich lat zostało kompletnie zmarnowanych. Od dawna znane są analizy, które pokazują, że nasz system potrzebuje nowych elastycznych mocy, które wypełnią lukę, kiedy ze względów pogodowych energia z OZE nie będzie dostępna. Owszem, powstaje kilka elektrowni gazowych, ale na ogół są to bloki bardzo duże, których elastyczność jest porównywalna do bloków węglowych. Nie dadzą nam one takiej generacji, przy pomocy której moglibyśmy elastycznie wypełniać luki, które tworzą się w generacji źródeł odnawialnych.
Czytaj także: Polska energetyka nadal stoi na węglu. I to nawet bardziej niż chińska
Wyzwaniem są też rozwiązania rynkowe, w których ostatnimi laty też nie do końca sobie radziliśmy. Na przykład słynne uchylenie obliga giełdowego – nie wiadomo zupełnie, po co zostało ono zlikwidowane przez poprzedni rząd. Jedną z potrzebnych zmian jest też reforma rynku bilansującego, którą obecnie wdrażają PSE. Dzięki niej mniejsze źródła też będą mogły świadczyć usługi dla systemu energetycznego. To jest duża szansa szczególnie dla źródeł hybrydowych i magazynów energii.
Czy Polsce zagraża dziś deficyt mocy?
To zależy, jak do tego podejdziemy. Jest szkoła, która mówi: państwo musi być w stanie samodzielnie pokryć zapotrzebowanie na energię elektryczną w każdym momencie. Przy takim podejściu faktycznie mamy problem, bo już za rok-dwa, jeśli nie przedłużymy działania bloków węglowych, będziemy mieli deficyt mocy. Wówczas będziemy musieli ciągle podpierać się importem.
Z drugiej strony jest pytanie, czy Europa nie powinna zacząć budować jakiegoś wspólnego systemu odporności i bezpieczeństwa energetycznego.
Na czym to miałoby polegać?
Jednym z pomysłów jest bilansowanie systemu w skali większej niż jednego kraju, na przykład w skali regionalnej. Czy to w ogóle może się udać, to jest oczywiście pytanie polityczne. Można mieć wątpliwości, skoro Unia przez całą swoją historię do tej pory nie była w stanie na przykład zbudować sensownego systemu kolei łączących wszystkie państwa unijne.
Z drugiej strony, w odniesieniu do odnawialnych źródeł, to one fantastycznie pokazują, że bezpieczeństwo dostaw powinno być budowane od bardzo lokalnego, gminnego szczebla aż do szczebla regionalnego czy całej Europy. Technologia zaczyna od nas tego wymagać, bo już teraz coraz częściej mamy nadpodaż energii. Co więc zrobimy z tą energią jeśli będzie jej jeszcze więcej? UE odpowiada – budujmy kable na morzu i łączmy kraje. W porządku, ale jak będziemy rozliczać tę energię, skoro państwa dopłacają do jej produkcji? Istniejący wspólny europejski rynek energii jest częścią odpowiedzi. Ale dla inwestorów jest ona niewystarczająca.
Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter
Rozumiem, że z punktu widzenia systemu najlepiej, żeby w Polsce powstały nowe moce gazowe. Jakie to powinny być elektrownie?
Można powiedzieć o dwóch rodzajach. Jeden to źródła kogeneracyjne, wytwarzające energię elektryczną i ciepło. Chodzi o instalacje, które mogą być jednocześnie i źródłami, i odbiorcami, czyli posiadające magazyny i pompy ciepła lub np. kotły elektrodowe. Taki układ jest zasilany energią z systemu, kiedy mamy jej nadmiar, a gdy energii z OZE jest mniej, pracuje jako źródło wytwórcze.
Druga kategoria to źródła interwencyjne, które są uruchamiane wtedy, kiedy systemowi brakuje energii z odnawialnych źródeł. Już dzisiaj to OZE działają właściwie w podstawie, a inne źródła są ich uzupełnieniem. OZE mają pierwszeństwo, więc są podstawą.
Jaką rolę mogą odegrać magazyny energii?
Magazyny są naszym największym priorytetem. Musimy się przy tym zastanowić, jakie narzędzia rynkowe powinniśmy stworzyć, żeby budowanie magazynów energii było opłacalne. Mamy nadzieję, że planowana możliwość wynagradzania magazynów za usługi na rzecz systemu zwiększy dla inwestorów opłacalność ich budowy.
Wskazane jest także wprowadzenie odpowiednich mechanizmów na poziomie operatorów systemów dystrybucyjnych. Chodziłoby o promowanie tych źródeł czy odbiorców, których zachowanie jest dla systemu pożądane.
Czy da się liczbowo określić, ile powinno powstać elektrociepłowni, by wspierać system?
Są na ten temat wyliczenia między innymi Instytutu Energii Odnawialnej, w raporcie dotyczącym magazynów ciepła. Rozmawiamy bardzo intensywnie z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o tym, jak wspierać ten sektor. Myślimy o szeregu różnych programów, w których NFOŚiGW wsparłby część „zieloną”, związaną z magazynami i pompami ciepła. Z kolei my, poprzez zmodyfikowany rynek mocy, chcielibyśmy wspierać część związaną z wytwarzaniem energii.
A ile powinniśmy mieć w systemie bateryjnych magazynów energii?
Dla takiego systemu jak polski poziom 10 gigawatów mocy magazynów byłby dzisiaj odpowiedni. W projekcie planu rozwoju systemu wpisana jest moc 15,2 GW, ale to do 2034 roku.
Zobacz też: Zielona transformacja to coraz większy popyt na baterie. Korzysta głównie jeden kraj
Warto uczyć się na doświadczeniach innych, np. Kalifornii, która jest bardzo ciekawym przypadkiem. Tamtejszy system można do pewnego stopnia porównywać do polskiego – wielkość systemu jest podobna, chociaż oczywiście wyższa jest efektywność fotowoltaiki. Kluczem jest tam niezwykle szybki wzrost liczby magazynów, których moc już teraz przekracza 8 GW. Dzięki nim rozwiązywany jest największy problem – kiedy wieczorami gwałtownie ubywa generacji ze źródeł fotowoltaicznych, system musi pobierać duże wolumeny energii z importu z innych stanów. Dziś zamiast tego uruchamiane są magazyny. U nas oczywiście trzeba wziąć poprawkę na inną efektywność źródeł fotowoltaicznych, ale właśnie ten problem gwałtownego wzrostu i spadku generacji fotowoltaiki dla nas jest szczególnie trudny.
Ile magazynów mogłoby powstać w niedługim czasie?
Dzisiaj dokonujemy przeglądu zarówno wszystkich warunków wydanych na magazyny bateryjne, jak również decyzji odmownych. W przypadku tej pierwszej grupy rozmawiamy na temat możliwości szybszej realizacji projektów przez obie strony – wcześniejszej budowy magazynu przez inwestora, z naszej zaś możliwości jego szybszego przyłączenia. Mamy zaawansowane rozmowy na temat magazynów o mocy około 2 GW. Być może w ciągu trochę ponad roku mogłyby one pojawić się w systemie.
Jeśli chodzi o odmowy próbujemy twórczo podejść do tego, co moglibyśmy zrobić, by przyłączyć te magazyny. Naszym głównym celem jest ograniczenie wyłączeń źródeł odnawialnych i ich lepsze wykorzystanie.
Co jeszcze powinno się wydarzyć, by ograniczyć wyłączanie OZE?
Muszą się zmienić mechanizmy rynkowe. Dziś hurtową cenę energii wyznaczają najdroższe źródła węglowe. Giełdowe ceny są więc nieproporcjonalnie wysokie w dniach i godzinach, kiedy wyłączamy OZE.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
Z kolei odbiorcy powinni mieć możliwość zwiększenia zapotrzebowania na wezwanie operatora, otrzymując za to określone wynagrodzenie. Tak samo płacą dziś za eksport awaryjny nasi sąsiedzi, a czasami wręcz to my musimy dopłacać.
Na jakim etapie jest projekt planu rozwoju sieci przesyłowej, który przygotowały PSE?
Plan rozwoju jest po konsultacjach i obecnie jest procedowany przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Liczymy na to, że w najbliższym czasie będzie zatwierdzony, przy czym trzeba pamiętać, że jest to dokument poddawany zmianom i aktualizowany w zależności od zachodzących zmian w otoczeniu spółki oraz nowych założeń strategii państwowych.
Jednym z czynników wpływających na plan rozwoju sieci przesyłowej są daty oddania do użytku elektrowni jądrowej. My musimy się do nich dostosować, podobnie jak do tempa realizacji morskich farm wiatrowych.
Obserwujemy też trendy w gospodarce, które kompletnie zmienią sytuację. Przykładem jest chociażby program zazielenienia hutnictwa, który znacznie zwiększy zapotrzebowanie na energię elektryczną, ale na południu Polski, a nie na północy, gdzie obecnie powstaje najwięcej nowych zielonych źródeł wytwórczych.
Pojawiają się też analizy mówiące o 100-proc. wzrostach zapotrzebowania na energię w największych miastach, takich jak Warszawa, Wrocław czy Poznań. Powodem jest zazielenianie ciepłownictwa i transportu. Kolejny czynnik wzrostu popytu na energię to sztuczna inteligencja i centra danych. To wszystko musimy brać pod uwagę, by planować rozwój systemu w sposób, który umożliwi rozwój wszystkim jego użytkownikom i zapewni im niezawodne dostawy energii.
Polecamy także:
- Ekspertka z BGK: Transformacja energetyczna jest nie tylko potrzebna, ale też opłacalna [WIDEO]
- Fotowoltaika w Polsce ma się świetnie. Skokowy wzrost zainstalowanej mocy, odmowy nie zniechęcają
- Opóźnienie to standard, czyli jak się buduje elektrownie jądrowe na świecie. Polska nie będzie wyjątkiem
- Europa potrzebuje baterii, ale sprowadza je z Chin. Lokalne fabryki byłyby bardziej zielone
- AI i centra danych zużywają coraz więcej prądu. Popyt na energię będzie tylko rósł