Którą z kluczowych strategii zabezpieczania się przed powodzią wybrać, żeby było skutecznie i ekonomicznie? W Europie najlepszą opcją byłoby tworzenie obszarów retencyjnych rzek, uważają naukowcy. Przy ciągłym ocieplaniu się klimatu mogą one obniżyć straty powodziowe prawie pięciokrotnie, a populację narażonych ludzi o ponad 80 proc.
Pięciu ekonomistów związanych z ośrodkami badawczymi we Włoszech przeprowadziło bardzo obszerną analizę czterech najbardziej znanych i popularnych metod zabezpieczania się przed powodzią, by określić, która z nich w Europie może zmniejszyć ryzyko skutków powodzi i minimalizować straty z powodu jej wystąpienia.
Co w Europie może sprawdzić się najlepiej?
W artykule „Cost-effective adaptation strategies to rising river flood risk in Europe” opublikowanym w magazynie „Nature” przedstawili ocenę kosztów i korzyści czterech opcji adaptacji do powodzi w Europie: podnoszenie wałów przeciwpowodziowych, obszary zatrzymań (retencji), zabezpieczanie przed powodzią i relokacja ludzi.
W oparciu o modelowanie ryzyka powodziowego oraz analizę kosztów i korzyści stwierdzili, iż ekonomicznie najbardziej atrakcyjną opcją jest zmniejszenie szczytów powodziowych przy wykorzystywaniu obszarów zatrzymań czyli retencji wody z rzek.
Zaznaczają oczywiście, że w różnych regionach Europy różne metody miałyby większe lub mniejsze wagi, chociażby dlatego, że już stosowane tam są różne rozwiązania zabezpieczające. Jednak spośród różnych dostępnych środków to właśnie rozwiązania oparte na naturze zyskały ich uwagę jako bardziej zrównoważone dla środowiska i budżetu sposoby na zmniejszenie ryzyka powodzi.
Jeszcze 10 lat temu, badacze nie byli pewni czy i w jaki sposób zmiany klimatu wpłynęły na ryzyko powodzi. To się szybko zaczęło zmieniać, dziś wśród naukowców panuje duża zbieżność opinii w tej sprawie.
– Rośnie konsensus, że zmiany klimatu zintensyfikują cykl hydrologiczny i zwiększają intensywność i prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi w większości części Europy. Urbanizacja na terenach zalewowych może doprowadzić do bezprecedensowego wzrostu ryzyka powodzi – piszą autorzy artykułu powołując się w swojej publikacji na różne źródła danych.
Ponieważ na podstawie kilku różnych prognoz przyjmują, że prawdopodobieństwo obniżenia średniej temperatury na świecie poniżej 2 °C jest niewielkie, przyjmują w swoich prognozach globalne ocieplenie na poziomie 3 °C.
W tej sytuacji ich badania wskazały, że to tworzenie obszarów zatrzymań (retencji wody z rzek) może dla Europy okazać się najbardziej korzystne.
– W scenariuszu bez łagodzenia klimatu (globalne ocieplenie o 3 °C) obszary zatrzymań mogą obniżyć prognozowane straty powodziowe w Europie do 2100 r. z prognozowanych 44 mld euro do 8,1 mld rocznie rocznie i zmniejszyć narażoną populację o 84 proc. – piszą badacze.
Cena zatrzymania żywiołu
Obszary retencyjne rzek to tereny zalewowe wzdłuż koryt rzek, których zadaniem jest tymczasowe zatrzymanie objętości wód powodziowych, a tym samym zmniejszenie i opóźnienie szczytowych przepływów podczas zjawisk ekstremalnych, jak wyjaśniają badacze w Nature. Nie chodzi tu o zbiorniki przeciwpowodziowe i tamy.
Średnio 2,6 mld euro rocznie należałoby wydawać do 2100 roku na tworzenie takich obszarów, by w ten sposób zmniejszyć szkody gospodarcze spowodowane powodziami o 83 proc., policzyli badacze. Oceniają, że każde euro wydane na ten cel w latach 2020–2100 zapewniłoby zwrot w wysokości 4 euro.
– Ponieważ obszary zatrzymań wody redukują zagrożenie poprzez osłabianie hydrogramu powodziowego, stają się coraz skuteczniejsze, gdy zagrożenie powodzią wzrasta wraz z globalnym ociepleniem – podkreślają naukowcy.
Dodatkowe korzyści to, ich zdaniem, poprawa jakości ekosystemów wodnych i przybrzeżnych oraz zapewnienie dodatkowych usług, jak redukcja zanieczyszczeń, regulacja przepływów osadów i możliwości rekreacyjne.
Ta metoda, jak każda, ma też swoje wady, które odkrywają naukowcy.
– Obszary zatrzymań wymagają zajęcia dużych części ziemi – największe obszary mogą przekraczać 100 km2, które nie byłyby już dostępne na przykład dla rolnictwa i urbanizacji. Szacujemy jednak, że nawet w najbardziej wymagającym scenariuszu całkowita wymagana powierzchnia zalewowa wyniosłaby mniej niż 2 proc. całkowitej powierzchni gruntów ornych w Europie – piszą badacze.
Utopione w powodzi
Do wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie to powodzie rzeczne były główną przyczyną szkód w Europie. Jak podaje w raporcie Komisja Europejska, przez dekadę (do 2018 roku) prawie 80 proc. regionów UE (wg nomenklatury jednostek terytorialnych UE) zostało zalanych co najmniej raz, a ok. dwie trzecie zostało zalanych wielokrotnie. Powodzie nawiedzają regiony UE średnio co trzy lata.
– W niektórych regionach są tak powszechne, że stanowią normę, a nie wyjątek – oceniają autorzy raportu dla KE w artykule dla CEPR podsumowującym badania.
Jak podaje Euro News powodzie rzeczne w Europie kosztują 7,6 -7,8 mld euro rocznie. Na powodzie wystawionych jest prawie 170 tys. ludzi. Ryzyko powodzi będzie zaś tylko większe.
– Nasze prognozy pokazują, że wzrost społeczno-ekonomiczny i ekspansja miejska zwiększą straty gospodarcze w Europie o ponad 70 proc. w 2100 r. Uwzględnienie ryzyka powodzi w planowaniu może być skutecznym sposobem na ograniczenie skutków przyszłych powodzi – podkreślają badacze w Nature.
W ich artykule można dość szczegółowo poznać koszty i efektywność także trzech pozostałych systemów ochrony przed skutkami wylewania rzek.
W przypadku budowy wałów przeciwpowodziowych należałoby wydawać rocznie ponad 3 mld euro do końca wieku, by do 2100 r. obniżyć roczne szkody powodziowe o 70 proc., czyli o ok. 30 mld euro rocznie. Narażonych na powodzie byłoby 350 tys. osób mniej.
– Zmniejszenie częstotliwości powodzi i poczucia bezpieczeństwa sprzyja dalszemu rozwojowi na obszarach podatnych na powodzie i może paradoksalnie zwiększyć ryzyko powodzi w dłuższej perspektywie – alarmują badacze.
Budowanie wałów w jednym miejscu zwiększa też ryzyko powodzi w dół wylewających rzek.
Naukowcy wskazują, że zabezpieczanie budynków ma znaczenie lokalne, ale nie powstrzymuje przyszłych powodzi. Natomiast najdroższym i najmniej wskazywanym rozwiązaniem jest relokacja mieszkańców.
Jak sami podkreślają, różne regiony, w zależności od stopnia narażenia, inaczej będą korzystać – osiągając inny współczynnik BCR (ang. Benefit to Cost Ratio) – na różnych rozwiązaniach.
– Potencjał redukcji ryzyka dzięki wzmocnieniu wałów przeciwpowodziowych jest nieco niższy i wynosi 70 proc. przy porównywalnej rocznej inwestycji. Wdrożenie zabezpieczeń przeciwpowodziowych i środków relokacji budynków jest mniej opłacalne, ale może ograniczyć negatywne skutki lokalne – piszą w Nature.
Polecamy także:
- Pomoc dla powodzian: od zasiłków po odroczenie podatków i składek. Rząd daje 2 miliardy złotych, czy to wystarczy?
- Rząd przedstawi plan odbudowy po powodzi. „Będziemy musieli przemyśleć założenia budżetowe”
- Zmiany klimatu będą obalać rządy i wzniecać fale uchodźców. Libia i Syria to dopiero początek
- Nie możemy zapominać, że obarczamy kraje Afryki ciężarem zmian klimatu [WYWIAD]
- Susze i powodzie to nowa rzeczywistość. Naukowcy apelują o przeciwdziałanie skutkom zmian klimatu
- Ryzyko powodzi w Europie już jest znaczące, a będzie wzrastać. Co dziesiąty Polak jest zagrożony