Od września turecka lira straciła na wartości 20 proc. Bo Bank Turcji prowadzi dziwaczną politykę pieniężną.
Dziwaczność polega na tym, że przy prawie 20-proc. inflacji bank w najlepsze prowadzi cykl obniżek stóp procentowych.
Używa przy tym argumentów, które czasami słyszmy u nas w kraju: o przejściowości inflacji i korzystnym dla eksporterów osłabieniu krajowej waluty. Turecki eksperyment poszedł jednak znacznie dalej i wiele wskazuje na to, że Turcja funduje sobie właśnie kolejny kryzys walutowy. Z poprzednim zmagała się w 2018 r.
Wysoka inflacja? Obniżymy stopy
Turecka inflacja w październiku wyniosła 19,89 proc. i jest najwyższa od dwóch i pół roku. Tymczasem Bank Turcji od września prowadzi cykl obniżek stóp. Jak dotąd obciął stopy procentowe o 3 pkt procentowe. W czwartek 18 listopada ponownie dokonał obniżki, tym razem o punkt. Główna stopa banku wynosi obecnie 15 proc.
Bank jawnie ignoruje główny wskaźnik inflacji i podaje argumenty, niektóre z nich słyszymy również u nas. Po pierwsze, turecka inflacja bazowa (czyli taki sposób mierzenia cen, w którym pomija się ceny żywności i energii, bo polityka pieniężna ma na nie ograniczony wpływ) jest niższa niż „headlinowa”. Daje to podstawy bankierom centralnym do stwierdzenia, że obecny wzrost cen jest przejściowy i wywołany czynnikami z zewnątrz (np. drogimi paliwami), wobec których bank jest bezradny.
Po drugie, w Turcji stosuje się twierdzenie, wedle którego obniżanie stóp ma poprawić wynik na rachunku bieżącym, czyli w rozliczeniach kraju z zagranicą. W efekcie ma to stabilizować kurs liry – zbilansowany rachunek, a najlepiej nadwyżka, to poduszka bezpieczeństwa dla notowań krajowej waluty.
Rozumowanie jest następujące: jak będziemy prowadzić łagodną politykę pieniężną, to będzie się opłacało inwestować w Turcji. Stanie się ona centrum produkcyjnym, przejmując od innych krajów ich miejsce w łańcuchach dostaw. To rozbuja eksport, dzięki czemu gigantyczny deficyt na rachunku zamieni się w nadwyżkę.
Erdogan pociąga za sznurki
Jednak tak naprawdę za obniżkami stóp stoi prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan i jego specyficzne ekonomiczne teorie. Od dawna wyznaje on pogląd, że zbyt wysokie stopy procentowe szkodzą gospodarce, bo hamują wzrost. Z tym można się zgodzić, rzeczywiście wyższe stopy procentowe wpływają m.in. na akcję kredytową, która mogłaby służyć finansowaniu rozwoju gospodarczego.
Ale Erdogan w swoich poglądach idzie dalej. Według niego podwyższone stopy procentowe działają pro inflacyjnie. A to już jest sprzeczne z konwencjonalnymi teoriami ekonomicznymi.
Kilka miesięcy temu poglądy prezydenta Turcji analizował m.in. Washington Post. Według gazety geneza twierdzenia o tym, że wysokie stopy = wysoka inflacja, to pokłosie biznesowych doświadczeń Erdogana. Zanim zaczął karierę polityczną, działał w branży spożywczej. Tureckie firmy, zwracała uwagę gazeta, intensywnie korzystają z kredytów obrotowych, czym finansują swoją bieżącą działalność. Zmienność ceny tego finansowania to dla nich dodatkowy element niepewności, a wzrost stóp oznacza większy koszt działalności.
„W opinii Erdogana wyższe stopy procentowe skutkują wyższymi cenami, ponieważ firmy nie mają innego wyjścia, jak przerzucić zwiększone koszty na swoich klientów. Twierdzenie to opiera się na założeniu, kwestionowanym przez ekonomistów głównego nurtu, że stopy procentowe stanowią znaczną część kosztów przedsiębiorstw, a producenci decydują o cenach, narzucając swoją wolę konsumentom” – pisał Washington Post.
Determinacja w forsowaniu swoich poglądów ma u prezydenta jeszcze jedno, bardziej polityczne podłoże. W przyszłym roku w Turcji są wybory, a notowania prezydenta spadają. Szef państwa liczy na to, że łagodna polityka monetarna pomoże podtrzymać wzrost gospodarczy, co zapewni mu dodatkowe punkty w sondażach.
Bank Turcji nie jest niezależny
Prezydent sam siebie nazywa przeciwnikiem wysokich stóp procentowych. I choć formalnie politykę pieniężną prowadzi Bank Turcji, to poglądy szefa państwa mają na nią decydujący wpływ. W ciągu ostatnich dwóch lat zdymisjonował on trzech prezesów banku. Ostatnio stało się to w marcu tego roku, gdy ze stanowiska musiał ustąpić Naci Agbal, który kierował bankiem zaledwie pięć miesięcy.
Agbal naraził się tym, że za jego urzędowania bank odważył się podwyższyć stopy, odpowiadając na szybko rosnącą inflację – czym rozzłościł prezydenta Erdogana. Dymisja Agbala wprawiła rynki w popłoch, bo postrzegały go jako gwaranta procesu zmierzania tureckiej gospodarki w kierunku równowagi.
Kierowanie Bankiem Turcji Erdogan powierzył Sahapowi Kavcioglu, który podziela jego opinie, czemu dał wyraz już we wrześniu. Rynek oczekuje, że kolejna obniżka nastąpi już teraz, bo w międzyczasie prezydent pozbył się z zarządu ostatnich zwolenników tradycyjnego pojmowania polityki pieniężnej.
W połowie października pracę stracili wiceprezesi Semih Tumen i Ugur Namik Kucuk oraz Abdullah Yavas, zasiadający w tureckim Komitecie Polityki Pieniężnej (czymś w rodzaju odpowiednika naszej Rady Polityki Pieniężnej). Dymisje nastąpiły tylko dlatego, że zwolnieni głośno mówili o swoich obawach przed skutkami dalszych cięć.
Lira szoruje po dnie
Choć prezydent Erdogan, a wraz z nim Sahap Kavcioglu, są przekonani, że obniżanie stóp będzie miało dobry wpływ na gospodarkę, w tym ustabilizowanie kursu liry, to jednak ich teorie nie wytrzymują zderzenia z faktami. Łagodzenie polityki monetarnej nie tylko nie uspokoiło rynku walutowego, ale bardzo go rozchwiało.
Od września turecka waluta straciła około 20 proc. w stosunku do amerykańskiego dolara. Od końca 2012 roku osłabła o ponad 80 proc., co – jak wyliczył Reuters – jest największym spadkiem w krajach rozwijających się po argentyńskim peso.
W przeddzień listopadowego posiedzenia Banku Turcji kurs liry dalej spadał, przełamując psychologiczną barierę 10,5 liry za dolara. Po obniżce padł rekord: za dolara trzeba bylo płacić 11 lir.
Turkey's lira falls to record low, drops passed 11 per dollar https://t.co/CXQGzlfaaz pic.twitter.com/ZzbsLZOf8d
— Bloomberg Markets (@markets) November 18, 2021
„Niepokoje związane z kolejnym kryzysem walutowym stają się coraz głośniejsze. Istnieje rosnące ryzyko, że dalsze posłuszeństwo banku centralnego wobec presji prezydenta Erdogana w zakresie obniżek stóp procentowych spowoduje gwałtowne i nieuporządkowane spadki waluty w nadchodzących dniach i tygodniach”, napisał w swoim raporcie Jason Tuvey, starszy ekonomista rynków wschodzących w Capital Economics w Londynie.
Przekonanie, że znów dojdzie do obniżki stóp jest powszechne po przemówieniu Erdogana do deputowanych z jego partii, jakie wygłosił on 17 listopada. Powiedział m.in., że turecka gospodarka została zaatakowana, a on nie pozwoli na „miażdżenie narodu wysokimi stopami procentowymi”.
„Będę z nimi walczył tak długo, jak będę na tym stanowisku” – stwierdził turecki prezydent.