Rosja uznała niepodległość tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Zebraliśmy opinie ekspertów o tym, co to oznacza.
W przemówieniu, które było transmitowane przez rosyjskie telewizje 21 lutego wieczorem, Putin określił Ukrainę jako integralną część historii Rosji, dodając, że Ukraina „nigdy nie miała tradycji własnej państwowości”.
Jak to wystąpienie i deklarację uznania niepodległości regionów donieckiego i ługańskiego komentują eksperci?
Adam Eberhartdt, dyrektor think tanku Ośrodek Studiów Wschodnich, wskazuje, że najważniejsze w orędziu Putina było nie tyle uznanie niepodległości Donbasu, co zapowiedź zawarcia układu wojskowego Rosji z D/ŁRL.
– Właściwie każdy incydent na linii rozgraniczenia będzie mógł być uznany przez Kreml za casus belli – uważa ekspert.
Najważniejsze w orędziu Putina nie tyle uznanie niepodległości Donbasu, co zapowiedź zawarcia układu wojskowego Rosji z D/ŁRL. Właściwie każdy incydent na linii rozgraniczenia będzie mógł być uznany przez Kreml za casus belli.
— Adam Eberhardt (@adam_eberhardt) February 21, 2022
Sam Greene, profesor i dyrektor Instytutu Rosji na uniwersytecie Kings College w Londynie wskazał, że Putin położył retoryczne podwaliny pod wojnę, ale jej nie wypowiedział.
– Stworzył podstawy formalnej obecności wojskowej w obu republikach separatystycznych, ale nie określił jej granic. Praktykowana strategiczna dwuznaczność trwa nadal. Nadal nie wiemy, dokąd to wszystko zmierza, i o to właśnie chodzi – napisał Greene.
So, Putin laid the rhetorical groundwork for war, but didn't declare it.
He laid the foundations for a formal military presence in DPR/LPR, but didn't define the borders.
The practiced strategic ambiguity continues. We still don't know where this is going, and that's the point. https://t.co/PnDe8JWowa
— Sam Greene (@samagreene) February 21, 2022
Anna Maria Dyner, analityczka specjalizująca się w Rosji i Białorusi w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, napisała, że Rosja liczy na destabilizację ukraińskiej sceny politycznej i być może na bunt batalionów ochotniczych.
– Pierwszą kwestią będzie reakcja państw zachodnich. Od niej będzie wiele zależało jeśli chodzi o dalszą politykę Rosji. Czy i jakie sankcje zostaną wprowadzone? Czy do głosu dojdą ci, którzy obwinią Ukrainę o nieprzestrzeganie mińskich porozumień? Czy odezwą się „zachodnia partia białej flagi” i głosy o chęć porozumienia? – napisała.
Kolejną kwestią według ekspertki będzie reakcja władz Ukrainy.
– Sądzę, że Rosja liczy na destabilizację tamtejszej sceny politycznej. I być może na bunt batalionów ochotniczych.I rzecz trzecia – szczególnie ważna dla bezpieczniaków. Jak będzie wyglądała linia graniczna obu terytoriów, jakie jednostki rosyjskie zostaną tam rozmieszczone (bo co do tego nikt nie ma wątpliwości), jak będzie wyglądało zachowanie ukraińskich sił zbrojnych? – wskazała.
Jak podsumowuje, uznanie tzw. DNR i ŁNR nie oznacza zatem końca napięcia w regionie.
– To jeden z etapów działań Rosji wobec Ukrainy i Zachodu. I z tą polityką związane będzie bardzo wiele wyzwań dla Ukrainy, ale i dla UE, NATO i OBWE – pisze.
Rosja a #Donbas, kolejny 🧶
1/5 Władimir Putin podpisał już dekrety o uznaniu niepodległości tzw. DNR i ŁNR oraz przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy.https://t.co/brVNRab2MO
Co to oznacza w praktyce?
Pierwszą kwestią będzie reakcja państw zachodnich.— Anna Maria Dyner (@Anna_M_Dyner) February 21, 2022
Według wyliczeń analityków, Rosja prawdopodobnie zgromadziła w różnych miejscach na granicy z Ukrainą około 130 tys. żołnierzy. To oznacza, że jest to prawdopodobnie największe nagromadzenie sił wojskowych, jakie miało miejsce w Europie w ciągu ostatnich 40 lat.