Początek roku akademickiego już za kilka dni. Tymczasem ceny najmu pokojów dla studentów w Warszawie osiągają kosmiczne ceny. Za niewielką przestrzeń z biurkiem, łóżkiem i szafą zapłacimy nawet 2 tysiące złotych.
Najdroższym do życia miastem w Polsce pozostaje Warszawa. To nie tylko największe miasto, ale również miasto akademickie, do którego rokrocznie przyjeżdżają kolejni studenci. W tym roku ich start może być wyjątkowo trudny – a na pewno kosztowny.
Czytaj także: Wynajem mieszkania coraz droższy. Takich stawek żądają właściciele w największych miastach [MAPA]
Czynsz za mieszkanie w górę
Średni czynsz jeśli chodzi o całe mieszkanie w sierpniu utrzymał się na poziomie 5 tys. zł. Jednak w porównaniu do ubiegłego roku był o blisko 10 proc. wyższy.
– W ujęciu rocznym widać, że dynamika wzrostu cen wyhamowuje i w większości miast waha się od kilku do kilkunastu procent – komentuje Karolina Klimaszewska, starsza analityczka Otodom.
Wynajem mieszkania, choć nie należy do najtańszych, jest jednak mniej problematyczny: kosztami można się podzielić w kilka osób. Zupełnie inaczej jest w przypadku studentów, którzy szukają swojego miejsca w pojedynkę, a nie kwalifikują się na akademik. Wynajem pojedynczego pokoju może mocno wstrząsnąć ich budżetem. A w zasadzie budżetem ich rodziców.
10 metrów to połowa najniższej krajowej
Za pokojem do wynajęcia w Warszawie rozglądamy się na platformach ogłoszeniowych w Internecie. Ceny rozpoczynają się od 1100-1200 zł.
To jeszcze nie tak źle, ale po kliknięciu w link okazuje się, że nie jest to kompletna cena. Musimy bowiem doliczyć do niej średnio od około 250 do 400 zł na media, czyli wodę, prąd, Internet. Oczywiście w przypadku pokoju dwuosobowego miesięczny koszt za media rośnie.
Do tego dochodzi kaucja, której zazwyczaj wymaga właściciel do zapłaty przed wprowadzeniem się – to łączna wysokość czynszu i kosztów miesięcznych opłat. Razem 1500-1600 zł. Miesięczna sumka robi się więc bardziej konkretna.
Stancja na obrzeżach jest tańsza
Co robi różnicę w cenach? Liczy się lokalizacja. Oto dwa przykłady. Pierwszy: pokój do wynajęcia na peryferiach Warszawy, ale blisko jednej z uczelni. Powierzchnia 10 metrów kwadratowych, tapczan, szafa i biurko. Na podłodze panele, w bonusie: balkon. Schludnie, ale nic specjalnego. A jednak właściciel życzy sobie za niego ponad 1100 zł, do tego dochodzi koszt mediów – po kliknięciu w ofertę, na dole strony jest napisane, że to 350 zł miesięcznie. Razem 1500 zł każdego miesiąca za wynajem pokoju.
Ale w niektórych częściach Warszawy ceny najmu zbliżają się do kwoty 2 tys. zł. Przestronny (16 m kw.) pokój na Saskiej Kępie w cenie 1900 zł. W środku wyposażenie z Ikei: duże łóżko, biurko, dwa krzesła, szafka nocna, utrzymane w bieli. Właściciel zachęca: „15 minut do centrum!”. I wydaje się, że to zdanie ma w tym kontekście największe znaczenie. I choć cena wydaje się zaporowa, chętni znajdą się szybko. Bo gdzieś mieszkać muszą.
Jednak w kraju, w którym średnia krajowa netto wynosi niewiele ponad 5 tys. zł, 2 tys. zł na najem pokoju to prawie połowa miesięcznego budżetu.
Mało mieszkań na wynajem
Polska cierpi na deficyt mieszkań. W przypadku mieszkań na wynajem ten brak szacuje się na ok. 700 tysięcy. To jedna czwarta wszystkich dostępnych mieszkań, których jest w sumie 2,7 mln na 6 największych rynkach w Polsce, mówił Paweł Sztejter, wiceprezes zarządu JLL.
– Sytuacja jest mocno dramatyczna. Dostępność mieszkań na wynajem jest najniższa w okresie kiedy mamy dobre dane – ostrzegał Sztejter.
300Sekund od września w nowej odsłonie. Zapisz się już dziś na nasz codzienny newsletter.
A ogromna liczba osób, poszukujących mieszkań na wynajem, to studenci. W samej Warszawie jest ich 230 tys. Większość z nich, bo ponad 150 tys., nie ma w stolicy rodziny. Jest więc zdana na łaskę – lub może raczej niełaskę – stołecznego rynku najmu. I zależna od akademików, których w praktyce nie ma.
– W tym roku spodziewany szczyt sezonu rynku najmu będzie spokojniejszy niż przed rokiem (z uwagi na osłabiony efekt wojny w Ukrainie i zmniejszony popyt na mieszkania na wynajem zgłaszany przez Uchodźców), ale wciąż gorętszy niż w 2021 roku. Aspektem, który może wpłynąć na rynek najmu w Polsce, jest liczba przyznanych kredytów zaakceptowanych w ramach programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. i co za tym idzie – czas procesowania wniosków i tempo przeprowadzania się kredytobiorców do własnego M – podsumowuje Karolina Klimaszewska z Otodom.
W dalszej perspektywie lepiej nie będzie. Specjaliści zgodni są co do tego, że ceny mieszkań w kolejnych latach będą rosły. Do tego stopnia, że najem będzie już nie wyborem, a koniecznością. Będzie to dotyczyło zwłaszcza młodych Polek i Polaków, którzy będą próbowali zaczepić się na rynku pracy większych miast.
Więcej o rynku najmu piszemy tutaj:
- Wynajem mieszkania coraz droższy. Takich stawek żądają właściciele w największych miastach [MAPA]
- Kupno, czy wynajem? Za kilka lat wyboru nie będzie. Większości nie będzie stać na mieszkanie
- Kupno czy wynajem mieszkania? Bezpieczny Kredyt 2% dużo zmieni na rynku nieruchomości
- Pierwszy milion po polsku. Mieszkania na wynajem to najlepszy sposób