Ogłoszenie niewypłacalności Rosji byłoby „całkowicie nieadekwatne”, bo Rosja ma środki na obsługę swoich zagranicznych obligacji – twierdzą przedstawiciele rządu w Moskwie. Rosyjskie Ministerstwo Finansów deklaruje, że zleciło przelewy wypłat i będzie informować, czy dotarły one do instytucji obsługującej płatność.
W środę 16 marca Rosja miała zapłacić odsetki od obligacji dolarowych, które wyemitowała jeszcze w 2013 roku. W sumie chodzi o 117 mln dolarów.
Rynek bacznie obserwuje zachowanie władz w Moskwie, bo brak tej płatności mógłby oznaczać tzw. techniczne bankructwo kraju. Rosja może mieć problem z wywiązaniem się ze swoich zobowiązań po tym, jak Zachód nałożył na nią szereg sankcji po rosyjskim ataku na Ukrainę. W tym zakaz prowadzenia transakcji z Bankiem Rosji, rosyjskim Funduszem Majątku Narodowego i Ministerstwem Finansów. Rosja nie może też rozliczać transakcji w dolarach.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow w wypowiedzi dla agencji Reuters stwierdził jednak w czwartek 17 marca, że w takiej sytuacji ogłaszanie niewypłacalności byłoby „całkowicie nieadekwatne”.
– Faktem jest, że od samego początku mówiliśmy, że Rosja ma wszystkie niezbędne środki i potencjał, aby zapobiec niewypłacalności – nie może być niewypłacalności. (…) Każda niewypłacalność, która mogłaby powstać, miałaby całkowicie „sztuczny” charakter – cytuje Pieskowa Reuters.
Wcześniej rosyjskie Ministerstwo Finansów informowało, że jego nakaz zapłaty 117 mln dolarów odsetek został zrealizowany. Osobno ma poinformować, czy pieniądze zostały zdeponowane na koncie instytucji płatniczej, jakim jest Citibank.
Nawet jeśli jednak tak się nie stanie, to brak płatności nie oznacza automatycznego uznania Rosji za bankruta. Rząd w Moskwie ma jeszcze 30-dniowy okres karencji na wywiązanie się ze swojego zobowiązania.
