Szczyt klimatyczny w Egipcie zdecydował o utworzeniu funduszu, który ma wesprzeć biedniejsze państwa w finansowaniu zielonej transformacji. Jednak takie deklaracje padały już wcześnie, a ich realizacja pozostawia wiele do życzenia.
Na COP27 zdecydowano o powołaniu funduszu strat i szkód. Chodzi o to, by państwa rozwinięte pomogły zrekompensować negatywne skutki zmian klimatu tym krajom, które najbardziej cierpią z tego tytułu.
Nie jest to całkiem nowy pomysł. Już w 2013 r. na COP w Warszawie ustalono utworzenie tzw. warszawskiego mechanizmu strat i szkód. Przewiduje on jednak tylko poprawę poziomu wiedzy na temat tego zjawiska, a nie wspomina nic o rekompensatach. Musiało więc minąć dziewięć lat, by państwa rozwinięte zgodziły się pomóc w takim finansowaniu.
Skąd fundusz będzie miał środki?
Decyzję o utworzeniu funduszu wielu ekspertów uznało za przełomową. Są jednak zastrzeżenia.
– Zmiana w rozmowach – i w stanowiskach krajów rozwiniętych – od czasu COP26 jest niezwykła. Niezwykle ważne jest, aby strony nadal opierały się na pozytywnym impulsie stworzonym w Sharm, ponieważ trwają trudne dyskusje na temat tego, jak będzie funkcjonował nowy fundusz strat i szkód oraz kto będzie wnosił do niego wkład finansowy – komentuje Anna Aberg z Chatham House, cytowana na stronie organizacji.
– To istotny krok, dzięki któremu międzynarodowa polityka klimatyczna może stać się bardziej sprawiedliwa i bardziej zgodna ze starą zasadą “zanieczyszczający płaci”, ale… to dopiero początek – zwraca uwagę Urszula Stefanowicz z Koalicji Klimatycznej.
Prace nad ustaleniem tych reguł ma prowadzić powołany na COP komitet przejściowy. Spotka się on po raz pierwszy przed końcem marca 2023 r. Wiążące decyzje mają zapaść na COP28 w Dubaju – czyli za rok. Kluczowe pytanie brzmi: kto będzie wpłacał środki, a kto będzie korzystał.
Inne zobowiązania
Jak dotąd realizacja zobowiązań finansowych państw rozwiniętych nie idzie najlepiej. W 2009 r. podczas szczytu klimatycznego w Kopenhadze zdecydowano o zapewnieniu przez nie państwom rozwijającym się 100 mld dolarów rocznie do 2020 r.
W 2016 r. w Paryżu przedłużono termin wykonania tego zobowiązania do 2025 r. Cel na razie nie jest realizowany, a na COP w Egipcie wyrażono “poważne zaniepokojenie” tym faktem.
Kolejnym mechanizmem finansowania – tym razem adaptacji do zmian klimatu – jest Fundusz Adaptacyjny. Powstał w 2001 r. w wyniku decyzji stron Protokołu z Kyoto. Jest finansowany z tzw. mechanizmu czystego rozwoju, nadzorowanego przez ONZ. W Sharm El-Sheikh państwa zobowiązały się dołożyć do funduszu ponad 230 mld dolarów.
Ruth Townend z Chatham House z rezerwą podchodzi jednak do decyzji w obszarze adaptacji do zmian klimatu na tegorocznym COP.
– Powtórzono apel z Glasgow o podwojenie finansowania adaptacji, ale ogólnie rzecz biorąc, postępy w kluczowej kwestii adaptacji były niewielkie. I to pomimo, że strony naprawdę powinny były zjednoczyć się w celu wdrożenia tego kluczowego elementu działań na rzecz klimatu – zauważyła w komentarzu.
Ile będzie kosztować transformacja?
W przyjętym na COP27 planie implementacji wskazano, że globalna transformacja w kierunku gospodarki niskoemisyjnej będzie wymagała inwestycji w wysokości co najmniej 4-6 bilionów dolarów rocznie.
– Zapewnienie takiego finansowania będzie wymagało szybkiej i kompleksowej transformacji systemu finansowego oraz jego struktur i procesów, angażującej rządy, banki centralne, banki komercyjne, inwestorów instytucjonalnych i inne podmioty finansowe – czytamy w komunikacie podsumowującym szczyt.
Polecamy inne materiały o COP27:
- Jak chronić klimat, gdy trwa energetyczny kryzys. Szczyt klimatyczny ONZ zmierzy się z nowym wyzwaniem
- Sekretarz generalny ONZ: jesteśmy na drodze do piekła klimatycznego. Możemy współpracować albo zginąć
- Duda na COP27: „agresja Rosji na Ukrainę zagraża terminowej realizacji celów klimatycznych”
- Kosztowna ochrona klimatu. Kraje rozwijające się potrzebują biliona dolarów rocznie
- Szczyt klimatyczny nie jest neutralny dla klimatu. Naukowcy policzyli ślad węglowy jego uczestników