Większość urzędów miejskich i wojewódzkich nie ma wymaganej przepisami liczby samochodów elektrycznych w swojej flocie. W 2022 roku wciąż nie było to dla nich wystarczająco opłacalne.
Floty wybranych jednostek samorządu terytorialnego sprawdziła Najwyższa Izba Kontroli.
Rozwój elektromobilności został uregulowany przez ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Zgodnie z jej zapisami duże jednostki samorządu terytorialnego mają m.in. obowiązek zapewnienia 10 proc. udziału samochodów elektrycznych i 5 proc. udziału autobusów zeroemisyjnych lub napędzanych biometanem w poszczególnych flotach pojazdów.
Czytaj też: Zmierzch suvów na europejskich drogach? Elektryczny i mały, to samochód przyszłości w UE
Spośród skontrolowanych jednostek, wymagany udział samochodów elektrycznych zapewniono w:
- Bielsko-Białej: 2 samochody elektryczne na 15 ogółem,
- Legionowie: 1 samochód elektryczny na 12 ogółem,
- Ełku: 1 samochód elektryczny na 8 ogółem,
- Urzędzie Marszałkowskim Województwa Warmińsko-Mazurskiego: 3 samochody elektryczne na 30 ogółem,
- Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego: 2 samochody elektryczne na 21 ogółem,
- Urzędzie Marszałkowskim Województwa Opolskiego: 2 samochody elektryczne na 19 ogółem.
Nie zapewniono wymaganego udziału samochodów elektrycznych w: Opolu, Jastrzębiu-Zdroju, Kędzierzynie-Koźlu, Pabianicach, Elblągu, Olsztynie, Pruszkowie. Wymogu nie spełniły też urzędy marszałkowskie województw: łódzkiego ani mazowieckiego.
Urzędy nie korzystały z dofinansowań
NIK zwróciła też uwagę, że objęte kontrolą jednostki nie korzystały z możliwości dofinansowania zakupu samochodów elektrycznych. Działo się tak mimo tego, że większość z nich nie zapewniła wymaganego udziału pojazdów elektrycznych.
Spośród 15 skontrolowanych urzędów, które powinny mieć pojazdy elektryczne w swoich flotach, tylko sześć kupiło takie samochody ze środków własnych.
– Jedną z głównych przyczyn, dla których skontrolowane JST nie korzystały z dofinansowania zakupu samochodów elektrycznych i nie zapewniły ich wymaganego udziału był wzrost ceny energii elektrycznej – konstatuje NIK.
Dlatego przejście na transport zeroemisyjny mogło nie być dla urzędów opłacalne. Szczególnie, że wiele z nich miało na stanie stosunkowo nowe samochody spalinowe.
Różnica kosztów niekorzystna dla „elektryków”
Ceny energii elektrycznej w badanym okresie wzrosły niewspółmiernie wobec cen paliw płynnych. Koszty eksploatacji pojazdów elektrycznych w 2022 r. zbliżyły się więc do kosztów dla samochodów spalinowych.
300Klimat od września w nowej odsłonie. Zapisz się już dziś na nasz cotygodniowy newsletter.
– Istotnym czynnikiem zniechęcającym samorządy do inwestowania w elektromobilność są koszty zakupu pojazdów, koszty związane z zakupem i instalacją stacji ładowania oraz koszty eksploatacji takich pojazdów. Np. autobusy elektryczne o silnikach zasilanych z baterii są przeciętnie od 2 do 2,5 razy droższe niż odpowiadające im autobusy spalinowe (zasilane olejem napędowym lub CNG) – czytamy dalej w komunikacie.
Z kontroli wynika też, że tym stan sieci elektroenergetycznych (przesyłowych i dystrybucyjnych) pozostawiał wiele do życzenia. Miało to negatywny wpływ na rozwój sieci stacji ładowania.
– Zakup pojazdów elektrycznych na potrzeby transportu zbiorowego będzie opłacalny dopiero wtedy, gdy wkład własny na zakup takiego taboru z infrastrukturą będzie niższy niż koszt nabycia analogicznych pojazdów spalinowych. Jednak samorządy często decydują się na zakup używanych autobusów spalinowych, nawet 10-krotnie tańszych w porównaniu do nowych autobusów elektrycznych wraz z instalacją zasilającą, gdyż w Polsce nie funkcjonuje rynek używanych pojazdów elektrycznych – wskazuje NIK.
Polecamy także:
- Boom na elektromobilność w Polsce. Liczba rejestracji elektryków wzrosła o 49%
- Możemy zajść daleko w produkcji baterii do samochodów. Polska umacnia swoją pozycję
- „Zielona” przyszłość transportu. Elektryczne ciężarówki będą jeździć po Europie
- Producenci ciężarówek z UE mogą zostać w tyle. Ambitne cele klimatyczne to dla nich szansa