Polskie działania w sprawie udziału w odbudowie Ukrainy muszą być lepiej skoordynowane – uważają eksperci, którzy wzięli udział w debacie 300Gospodarki. Potrzebujemy rzetelnej wymiany informacji pomiędzy wszystkimi instytucjami publicznymi i niepublicznymi, które są lub będą w przyszłości zaangażowane w decyzje dotyczące działania w Ukrainie.
Polska ma sporo przewag, które potencjalnie mogą zwiększyć jej szanse w odbudowie Ukrainy na dużą skalę. Jednak wiele aspektów wymaga najpierw przepracowania i przygotowania, zwłaszcza organizacja i koordynacja działań. Sporo zależy też od samej Ukrainy. Eksperci, którzy na zaproszenie 300Gospodarki wzięli udział w dyskusji pod hasłem „Odbudowa Ukrainy: potrzeby a możliwości” byli zgodni, że Ukraina w tym procesie musi zachować podmiotowość i sprawczość – nie można jej niczego narzucać, a każde działania w procesie negocjowania warunków finansowania, prowadzenia różnych procedur, implementacji projektów powinny wychodzić od niej samej.
Przygotowania
Zdaniem ekspertów, zanim zaczniemy mówić o wydawaniu pieniędzy i układaniu cegieł trzeba się do tego przygotować. A przygotowania te będą jeszcze długo trwały. Potrzebne są nie tylko chęci, ale też inne podejście. I wcale nie chodzi tu o wielkie nowe traktaty międzynarodowe, ale o rzeczy podstawowe w działaniach.
– Przede wszystkim potrzebujemy jeszcze większej koordynacji działań po polskiej stronie, bo to jest niezmiernie istotne. Mamy okazję rozmawiać z naszymi odpowiednikami z różnych krajów, ze Słowakami, Czechami, Brytyjczykami czy Niemcami i widzimy, że u nich taka koordynacja po stronie instytucji rządowych występuje. Musimy być lepsi niż oni – mówi Janusz Władyczak, prezes Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE).
Nie chodzi o powoływanie jakiegoś kolejnego organu, który będzie się tym zajmował, a o rzecz najprostszą – przepływ informacji.
– Potrzebujemy wymiany informacji między wszystkimi instytucjami, które są lub będą zaangażowane w działania związane z odbudową i modernizacją Ukrainy – mówi Bogdan Zawadewicz, szef analityków międzynarodowych w Banku Gospodarstwa Krajowego.
– Wielka Brytania nie zna kompletnie Ukrainy, nie wie, jak się tam robi biznes, ale determinacja do działania i koordynacja działań różnych podmiotów po ich stronie jest doskonała. Może się zatem okazać, iż to oni będą realizować najwięcej inwestycji w Ukrainie, a nie my – dodaje szef KUKE.
Nie powinniśmy się też ekscytować liczbami setek firm, które dziś deklarują w mediach swój przyszły udział w odbudowie Ukrainy, uważają eksperci. Hipotetycznie, mówi Janusz Władyczak, polskie firmy chętnie by się w to zaangażowały – jeżdżą do Kijowa czy Lwowa, rozmawiają o możliwościach, ale duża część jest jednak do tego zupełnie nieprzygotowana.
– Powinniśmy myśleć, o odbudowie Ukrainy znacznie szerzej, a nie jedynie z perspektywy branży budowlanej, gdzie konkurencja będzie największa. Oceniamy, że wykonawczo to Turcy z samymi Ukraińcami będą odbudowywać Ukrainę, zatrudniać ukraińskich, tureckich czy azerskich robotników. Oni już tam byli, budowali, znają warunki, są tańsi – przekonuje szef KUKE.
Zgadza się z tym Bogdan Zawadewicz.
– Cała koncepcja budowy i modernizacji Ukrainy będzie wymagała od naszego sektora prywatnego, od firm dużych zmian. Do tej pory ich model konkurencyjności opierał się na taniej sile roboczej i niskich kosztach. Potężnym problemem jest chociażby brak cyfryzacji w tym sektorze. Jestem bardzo sceptyczny, co do efektywnego udziału polskich firm budowlanych – mówi analityk BGK.
Podaje dwa argumenty:
– Po pierwsze sektor drogowo-budowlany to jest biznes niskomarżowy. Po drugie, co rozumiemy przez polskie firmy? Czy to firmy, które są spółkami córkami dużych firm zachodnich – hiszpańskich czy niemieckich, czy polskie w rozumieniu polskiego kapitału? Tych ostatnich jest mało – tłumaczy analityk BGK.
Dlaczego narodowość kapitału ma tu znaczenie? Bo, z wyjątkiem dwóch, trzech podmiotów, nie wykształciliśmy w Polsce własnych dużych korporacji budowlanych, mówią eksperci. Większość jest słaba, nie mają kapitału, nie mają majątku trwałego, wszystko w leasingu, wynajmowane.
– Jeżeli liczymy na to, że ktoś zarobi na odbudowie Ukrainy, to jest to dla nas problem, ponieważ nie będą to polskie firmy. Zarobi właściciel kapitału, a nie wykonawca, bo zyski finalnie będą transferowane do centrali – uważa dr Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao.
Ich zdaniem, są natomiast w sektorze budowlanym pewne nisze, w których polskie firmy mogą się łatwo wyspecjalizować, np. dostawa prefabrykatów.
– Będziemy dostarczać produkty więc na zniesieniu barier powinniśmy się skupić: budować infrastrukturę, udrażniać przejścia graniczne, transport. Do tego potrzebujemy woli i działań również samych Ukraińców. Obecnie nikt na świecie nie jest w stanie ubezpieczyć ani cargo, ani samego środka transportu, który wjeżdża na teren Ukrainy, więc Ukraińcy sami jeżdżą po towar do krajów ościennych. Jest to wąskie gardło, które naszymi działaniami chcemy zmienić – mówi Janusz Władyczak.
Bogdan Zawadewicz podaje zaś przykład Słowaków, którzy do swojego zaangażowania się na Ukrainie chcą pozyskiwać środki unijne i wydawać je w taki sposób by we wspólnych z Ukrainą projektach firmy słowackie także były beneficjentami, np. w klastrach branżowych.
Finansowanie
– Rozmowy o tym, jak odbudować Ukrainę, to jest dzielenie skóry na niedźwiedziu w tym sensie, że nikt nie wie, jak za to zapłacić. Możemy budować, możemy rozwijać kompetencje, edukować, ale wciąż nie ma odpowiedzi na pytanie, jak za to zapłacić. Ukraina raczej za to nie zapłaci, bo jest bardzo biedna. Kraje, które możemy nazwać przyjaciółmi Ukrainy mają teraz bardzo wysokie stopy procentowe – drogo pożyczają, są też bardzo zadłużone, bo pandemia, bo kryzys energetyczny, więc nie będą wcale chętne do tego, żeby te pieniądze dawać. I w Polsce też nie ma chyba do tego gotowości. Trudno mi sobie wyobrazić dyskusję, że Polska wyłoży na to 10-20 miliardów złotych – uważa ekonomista Pekao Karol Pogorzelski.
I dodaje, że nie wierzy w rozdawanie kapitału, raczej spodziewa się pożyczek dla Ukrainy, tak jak 18 mld dol. które pożyczyła Unia Europejska.
Ekspert BGK zgadza się, że instytucje, które dziś się decydują, by angażować swoje pieniądze na Ukrainie robią to bardzo ostrożnie i raczej na zasadzie pewnych testów.
– Większość finansistów z funduszy inwestycyjnych kompletnie nie rozumie tego rynku. Na razie obserwują go i nie są gotowi na żadne większe działania. Nie będą na razie inwestować w rzeczy trwałe, bo to jest zbyt ryzykowne. Najchętniej zainwestowaliby w sektor usług, gdzie nie istnieje ryzyko, że coś zostanie zniszczone. EBOR finansuje wprawdzie budowę parku przemysłowego pod Lwowem, ale oni nie do końca kierują się logiką rynkową – jeżeli stracą kilkadziesiąt milionów to trudno. Mają inną granicę akceptowalnego ryzyka niż prywatne fundusze – podkreśla Bogdan Zawadewicz.
Karol Pogorzelski z Pekao zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt, który ma wpływ na pozycję Polski w gronie, które o odbudowie Ukrainy będzie decydować: decyzje będą podejmować te kraje i te instytucje które wyłożą najwięcej pieniędzy.
– Polska nie jest znaczącym udziałowcem ani Banku Światowego, ani innych organizacji finansowych. Jeżeli chcemy mieć większy udział w odbudowie to musimy sami wyłożyć pieniądze. I na to w Polsce wyraźnie nie ma zgody – mówi Karol Pogorzelski i przekonuje, że musimy zmienić postrzeganie swojej własnej pozycji i zacząć się widzieć jako kraj, który już się rozwinął.
– Polska wciąż postrzega się jako kraj, który powinien być biorcą pomocy międzynarodowej, a nie jej dawcą. Chcemy sprzedawać na Ukrainę różne rzeczy, chcemy odbudowywać powinniśmy stać się eksporterem kapitału netto – mówi dr Pogorzelski., ale nie chcemy tam za cokolwiek płacić.
Wojciech Konończuk, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich przyznaje, że dopóki trwa wojna nie można liczyć na to, że firmy będą ryzykować wydawanie kapitału na inwestycje inne niż niezbędne, podstawowe, jak odbudowa szkół, szpitali, infrastruktury energetycznej czy logistycznej przy granicach.
– To mi każe myśleć, że wszelkie nasze przygotowania, dyskusje mówiące kto, kiedy, ile to będzie kosztowało, muszą zostać zawieszone. Dopóki mamy sytuację jaką mamy, dopóty nie będzie wielkiej odbudowy – mówi dyrektor OSW i przyznaje, że w najgorszym scenariuszu to może skazać Ukrainę na trwającą latami wegetację, bo przecież nikt dziś nie potrafi powiedzieć, jak i kiedy wojna się zakończy.
–To co nastraja bardziej optymistycznie to Ukraińcy – w ciągu ostatniego roku wielokrotnie nas zaskakiwali i mam nadzieję, że to nie koniec tych pozytywnych zaskoczeń – mówi Wojciech Konończuk.
Doktor Beata Górka-Winter, ekspertka ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Warszawskiego nie martwi brak pieniędzy na odbudowę – jej zdaniem środki już są zbierane na całym świecie i tak będzie też w kolejnych etapach procesu.
– Nie jest prawdą, że nikt się nie zdecyduje na ulokowanie kapitału w Ukrainie, bo przecież duże instytucje międzynarodowe już zaczęły planować takie inwestycje. IMF, Japonia, Katar, państwa Zatoki Perskiej, Bank Światowy bardzo aktywnie zbierają pieniądze na rzecz odbudowy Ukrainy. W odbudowie Ukrainy mamy wyznaczone trzy fazy i pierwsza, która ma pomóc Ukrainie zwyciężyć i przetrwać, cały czas się toczy i jest dofinansowywana – mówi i dodaje, że Polska nie musi już teraz zastanawiać się czy chce ryzykować.
– Przecież my możemy wejść tam dopiero na etapie modernizacji – zakłada się, że będzie to koło 2026 roku. Ryzyko będzie wtedy znacznie mniejsze, a pieniędzy znacznie więcej – uważa ekspertka UW.
– Co, na przykład, z pieniędzmi banku centralnego Rosji, które zostały zamrożone przez państwa zachodnie – to ponad 300 miliardów dolarów i zablokowanymi majątkami oligarchów? Ja uważam, że to jest kwestia nie tyle mechanizmu prawnego, co woli politycznej – zastanawia się Wojciech Konończuk.
– I tu widzę nowe zagrożenie. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że Ukraina będzie miała za dużo pieniędzy, żeby sobie z nimi poradzić, a za mało, żeby kraj odbudować. Dlaczego? Ponieważ nikt tak naprawdę nie wie, jak to zrobić. Będzie to rodzaj eksperymentu na żywym organizmie. Eksperymentu, do którego powinniśmy być jak najlepiej przygotowani – podsumowuje Janusz Władyczak.
Bezpieczeństwo powojennych projektów
Z gospodarczego punktu widzenia w powojennej rzeczywistości ogromne znaczenie będzie mieć to, w jakim kształcie terytorialnym Ukraina wyjdzie z wojny. W najgorszym scenariuszu kraj może stracić nie tylko część terenów przemysłowych, ale również pozycję, jako gospodarka bogata w zasoby (węgiel, minerały itp.) i kraj portowy (Morze Czarne).
Ukraina okrojona z ziem, odcięta od sąsiednich rynków (bez kooperacji z Rosją i Białorusią), bez swobodnego dostępu do transportu szlakami Morza Czarnego stałaby się zamkniętym rynkiem.
To nie jest czarnowidztwo, to zwracanie uwagi na czynniki ważne dla zaangażowania w odbudowę zagranicznych inwestorów, podkreślają eksperci.
– To jest kluczowa sprawa. Potencjał tego rynku już się zmniejszył przez emigrację i tysiące ofiar. Rynek, jeśli zostanie okrojony o sporą część terytorium, stanie się jeszcze mniej chłonny. Lokowanie tam fabryk – również bez możliwości eksportowania na Białoruś i do Rosji, a przy nie w pełni otwartym dostępie do rynków UE – może nie być tak opłacalne. Atrakcyjniejsze mogą być inne kraje, jak Turcja, które nie mają takich ograniczeń – analizuje Janusz Władyczak.
Bardzo wiele zależeć też będzie od tego, jak szybko Ukraina dokona bliższego stowarzyszenia się z Unią Europejską, co może nie być wcale łatwe ze względu na dużą konkurencyjność Ukrainy w sektorach ważnych dla wielu unijnych krajów.
Innego zdania co do możliwości i chęci inwestowania w Ukrainie jest dr Beata Górka-Winter z Uniwersytetu Warszawskiego.
Czy inwestowanie na Ukrainie stanie się bezpieczne, gdy wojna się skończy? Rosja nie zniknie przecież z mapy. Nawet przy zmianie władzy na Kremlu trudno mieć pewność, że nacjonalistyczne, imperialistyczne podejście sąsiada zmieni się na zawsze.
– Nie zakładamy porażki Ukrainy, dziś wszystkie plany są robione z założeniem, że okupacji rosyjskiej nie będzie. Stopień bezpieczeństwa przyszłych projektów międzynarodowych zależy jednak także od tego, na jakich zasadach zostanie podpisane porozumienie pokojowe. Bo jeżeli przymuszona do czegoś Rosja nie będzie się chciała wywiązywać to nadal będzie dokonywać różnego rodzaju akcji sabotażu i dywersji, działać hybrydowo, atakując np. cyfrowo systemy bankowe, infrastrukturę energetyczną. A to będzie podkopywać standing międzynarodowy Ukrainy – mówi dr Górka-Winter.
Ekspertka UW podkreśla też jednak, aby nie zrzucać tylko na wojnę odpowiedzialności za powodzenie czy jakość procesów inwestycyjnych w Ukrainie. Kwestie stanowienia i egzekwowania prawa, wysoka korupcja, oligarchiczny system gospodarczy dla międzynarodowych donorów i inwestorów z zagranicy stanowią wcale nie mniejsze wyzwania niż ataki zbrojne.
– Economic governance w Ukrainie był bardzo słaby już przed wojną. Ukraińcy podjęli już dużo działań, powołali na przykład sześć instytucji do zwalczania korupcji. Musimy jednak mieć świadomość, że aby zreformować kraj, nawet przy presji wszystkich instytucji międzynarodowych, które będą patrzeć Ukrainie na ręce – mówi Beata Górka-Winter.
Nic w Ukrainie bez Ukrainy
To czego dziś obawiają się po cichu międzynarodowe instytucje finansowe, które w różnych formach mają udzielać Ukrainie finansowania odbudowy i modernizacji kraju, to powtórka z Iraku i Afganistanu – próba zmiany kraju po wojennej pożodze i całkowita porażka bardzo kosztownego procesu odbudowy.
– Tych krajów – Ukrainy i Afganistanu – absolutnie nie wolno porównywać, ale Zachód patrzy na przyszłą odbudowę naszego sąsiada przez pryzmat tamtych zdarzeń. I pamięta, jak na przykład NATO przelewało specjalne środki na afgańską armię do Kabul Banku, a później się okazało z tymi pieniędzmi uciekł jeden z wojennych przywódców – mówi dr Górka-Winter.
Wszyscy uczestnicy debaty zgadzają się, że o ile pieniądze, które płyną do Ukrainy powinny być strzeżone i rozważnie dzielone, o tyle Ukraina musi sama decydować, na co i jak chce je wydawać.
– Dobrze byłoby usłyszeć od Ukraińców, jak ich kraj ma w przyszłości wyglądać. Ukraina ma swoje doświadczenia historyczne, inną mentalność, odmienną kulturę biznesową więc jeśli Zachód zechce robić wszystko po swojemu, to może się skończyć niepowodzeniem – mówi Janusz Władyczak.
– Zachód nie powinien kolejny raz popełnić tego samego błędu, nie doceniając Ukrainy. Polska ma inne podejście, polskie władze zawsze powtarzają: to Wy decydujecie, co jest dla was najlepsze – podkreśla Wojciech Konończuk.
BGK ma własny pomysł, jak bardziej angażować Ukrainę nie tylko w organizowanie przetargów i zleceń, ale w udział w całym procesie.
– Z moich interakcji z przedstawicielami instytucji międzynarodowych wynika, że oni nadal mają podejście paternalistyczne. My natomiast, jako BGK, chcielibyśmy to robić trochę inaczej. Powinniśmy się na Ukrainie zaangażować w miękkie rzeczy, jak pomoc w budowaniu instytucji. Jeśli Ukraina stworzy swój własny bank rozwoju, to stanie się bardziej podmiotowa w relacjach z finansowymi partnerami w procesie odbudowy – w negocjowaniu warunków finansowania, we wprowadzaniu procedur, implementacji projektów itd. Drugi element to włączenie w ten proces samorządów. Mamy w tym świetne doświadczenia z Polski i chcemy się nimi podzielić z ukraińskimi instytucjami i samorządami – mówi ekspert BGK.
Hub „Polska”
Niemal od początku wojny mówi się o tym, że Polska jest wielkim hubem dla reszty świata w relacjach z Ukrainą – najpierw militarnym, później politycznym, a teraz również, że będzie hubem gospodarczym. Jakie są szanse osiągnięcia pożądanego efektu zanim to pojęcie nie zdewaluuje się, jak niegdyś „innowacyjność”?
– Szukaliśmy przez kilka tygodni projektu, który moglibyśmy zaangażować się finansowo. Prywatne centra logistyczne czy magazynowe nie mają żadnych planów inwestycyjnych związanych z sytuacją w Ukrainie. Kontynuują tylko te projekty, które już mieli w planach. Podobnie jest z PKP. Pewien projekt budowy linii do Lwowa ma CPK. Na razie wszystko kończy się na dyskusjach. Z kolei firmy prywatne obawiają się, że gdy wojna się zakończy, to powróci transport przez porty ukraińskie – mówi szef analityków BGK.
Janusz Władyczak z KUKE widzi natomiast dla polskich firm ogromną niszę jako podwykonawców, partnerów dla firm z zagranicy, które wygrywają przetargi na Ukrainie, ale nie chcą brać na siebie całego ryzyka. Wiele z nich nie chce wręcz, aby ich pracownicy w ogóle wjeżdżali na teren Ukrainy.
– Mamy dostęp do większości projektów, w których teoretycznie chciałyby czy mogłyby wziąć udział polskie firmy – jest ich obecnie jeszcze niewiele. Ale tak zbudowaliśmy swoje kompetencje na świecie, że przychodzą do nas firmy i instytucje finansowe z Niemiec, z Austrii, ze Stanów Zjednoczonych, z krajów ościennych, pytając, czy nie weźmiemy na siebie części ryzyka finansowania tych projektów. Jesteśmy chętni, pod warunkiem, że do danego projektu w ramach łańcucha dostaw czy świadczenia usługi zostaną włączone firmy z Polski.. Gdy wykonujący kontrakt podmiot przychodzi do nas z projektem, jesteśmy w stanie zaproponować mu w ramach tego konkretnego projektu, każdego potrzebnego w zasadzie producenta czy dostawcę usług z naszego kraju. Robimy to standardowo na Bliskim Wschodzie, w Afryce i w innych miejscach. I chcemy ten sam model zaszczepić w Ukrainie – ocenia szef KUKE.
Podkreśla jednak, że potrzebne są skoordynowane działania, ponieważ jeśli się odpowiednio nie zorganizujemy po polskiej stronie, to i tę niszę zajmą inwestorzy z Turcji, bo będą tańsi.
Karol Pogorzelski wskazuje sektor polskiego biznesu, który może znaleźć dla siebie przestrzeń na Ukrainie – górnictwo.
– W tej chwili Ukraina ma zasób, na którym może zależeć Unii Europejskiej. To są metale ziem rzadkich – częściowo w okręgu donbaskim, a częściowo w zagłębiu krzyworoskim. Unia Europejska jest coraz bardziej przestraszona, że jest uzależniona od Chin, jeżeli chodzi o tego typu surowce. Polska, ponieważ ma kompetencje górnicze, mogłaby być zainteresowana tym sektorem. Problem jest jednak taki, że otwarcie kopalni to jest wielka kapitałowo inwestycja, do której polskie spółki górnicze mogą nie być przygotowane – mówi analityk Pekao.
Zdaniem prezesa KUKE, z którym zgadza się też szef OSW zdecydowanie ku obopólnym korzyściom pracować będzie natomiast ukraiński biznes założony w Polsce. W rok wojny w Polsce powstało 20 tys. firm z ukraińskim kapitałem.
– Widzimy bardzo dużo takich przypadków, gdzie te założone w czasie wojny firmy ukraińskie są pośrednikami w handlu na Ukrainę – mówi Janusz Władyczak.
– Zakorzeniony biznes operujący po obu stronach granicy to ogromny zasób do wykorzystania. Mamy u siebie około 2,5 mln Ukraińców, żaden inny kraj nie ma takiego zaplecza – dodaje dyr. Konończuk.
Kapitał ludzki
Nie ma żadnych wątpliwości, że ogromnym problemem Ukrainy będzie po wojnie kwestia demograficzna. Tu znów pojawia się pytanie bez odpowiedzi: ilu uchodźców wróci do ojczyzny. Dr Górka Winter zwraca uwagę, że za mało się o tym mówi w międzynarodowych dyskusjach, a przy odbudowie kapitał ludzki będzie jednym z kluczowych elementów.
– Ten problem dał o sobie znać na długo przed wojną – ogromny brain drain, czyli ucieczka ludzi z wysokimi kwalifikacjami, starzenie się społeczeństwa, brak młodych ludzi w bardzo wielu sektorach, wręcz całe opustoszałe wioski. Jeśli do tego dodamy ludzi, którzy wyjechali i nie wracają, zgony, wojennych inwalidów, ludzi, którzy w jakiś sposób zostali wojną okaleczeni, straumatyzowani, to mamy wielki problem z kapitałem ludzkim – podkreśla.
Jak natomiast powinny się w tej sytuacji zachowywać państwa goszczące miliony uchodźców, które same borykają się z niską podażą rok do pracy – namawiać ich do pozostania czy do powrotu? Wojciech Konończuk mówi, że Polska powinna bardzo uważać z narracją w tej sprawie, bo to temat bardzo wrażliwy na Ukrainie.
– Im dłużej będzie trwała wojna, tym trudniej będzie wrócić. Myślę, że państwo ukraińskie będzie tworzyć pewne mechanizmy zachęt do powrotu, ale część uchodźców zostanie. Nawet jednak po wyjeździe kilku milionów ludzi to ciągle jest siódme największe państwo pod względem populacji w Europie – mówi szef OSW.
Ekonomista Pekao jest zdania, że ich powrót do Ukrainy wcale nie musi być przez Ukrainę od razu pożądany.
– Polska jest eksporterem netto transferów finansowych – Ukraińcy pracujący w Polsce wysyłają do ludzi w ojczyźnie miliony hrywien. Dla Ukrainy większa ekonomiczna wartość jest w tej chwili z tego, że ci ludzie pracują i transferują pieniądze, zwłaszcza jeśli nie bardzo mają do czego wracać – wyjaśnia dr Pogorzelski.
Zdaniem uczestników debaty, ukraińska diaspora za granicą – w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, w Wielkiej Brytanii, we Francji, w Brukseli – jest bardzo dobrze umocowana i skutecznie już dziś pracuje na rzecz Ukrainy.
Wojna wykształci też zupełnie nowych liderów, w których eksperci pokładają duże nadzieje.
– Po wojnie ogromne liczebnie środowisko weteranów albo zbuduje jedną partię polityczną, albo wejdzie do wszystkich partii, co jest bardziej prawdopodobne. To będzie poważna siła polityczna, która będzie dążyła do radykalnej zmiany, mówiąc: nie po to tkwiliśmy w okopach, żeby teraz pozwolić na powrót do korupcji i układów z Rosją. To jest – obok silnego społeczeństwa obywatelskiego – ta siła transformacyjna państwa, której nie było wcześniej, gdy Ukraina próbowała zbliżyć się do Unii Europejskiej – mówi Wojciech Konończuk.
Podsumowanie
Dr Beata Górka-Winter: Szanse odbudowania Ukrainy i naszego w tym udziału mimo wszystko widzę ogromne, mimo zagrożeń, które tu wymieniliśmy. Mnie najbardziej jednak martwi demografia. Mamy bardzo ambitne plany, a potencjał demograficzny ma kluczowe znaczenie. Kapitał napłynie, projektów będzie mnóstwo i nie widzę zagrożenia braku zainteresowania, bardziej widzę problemy w zakresie implementacji konkretnych projektów. Biorąc pod uwagę, że część emigracji już na zawsze pozostanie poza Ukrainą, zwłaszcza gdyby stabilny pokój nie był pewny, siły roboczej będzie brakowało. A w jednym ze scenariuszy Rosja nadal będzie nękać Ukrainę. Choćby po to, żeby nie pozwolić jej przystąpić do Unii Europejskiej i do NATO.
Warto też posłuchać jakie idee na odbudowę swojego kraju i gospodarki mają ekonomiści z Ukrainy. Jeden z nich zakłada, że Ukraina może zastąpić Chiny dla Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, jeśli chodzi o miejsce produkcji. Jeśli Europa chce osiągnąć strategiczną autonomię w sensie gospodarczym, skrócić łańcuchy dostaw, uniezależnić się od Chin, mogłaby przenieść tę produkcji, którą dzisiaj mamy w Chinach na Ukrainę. To jeden z pomysłów, który pokazuje, że Ukraina nie chce stać biernie podczas gdy reszta świata będzie decydować o tym, jak ma wyglądać jej gospodarka.
Janusz Władyczak, KUKE: Polska ma unikatowe możliwości, bo z całego grona państw, które chcą odbudowywać Ukrainę, najlepiej rozumiemy ich mentalność. Możemy to dobrze wykorzystać zarówno tak, żeby beneficjentami byli sami Ukraińcy, firmy polskie, ale i inni donatorzy. Żeby to było możliwe, potrzebujemy mieć strategię, ale i wariantowe plany do elastycznego zastosowania, bo sytuacja i oczekiwania będą ewoluować i trzeba będzie to uwzględniać.
My w KUKE staramy się być w stałym dialogu z instytucjami z całego świata, oczywiście także z samymi Ukraińcami. Chcemy pomagać im w budowaniu instytucji, również silnej agencji wsparcia eksportu, bo to jest i będzie niezwykle istotne dla sprawnego funkcjonowania ich gospodarki.
Wojciech Konończuk, OSW: Moim zdaniem nasze pozycje startowe są bardzo dobre. Przed wojną polskie inwestycje na Ukrainie były trzykrotnie mniejsze niż niemieckie, tylko, że Niemcy mają sześć razy większą od naszej gospodarkę. Mamy w Ukrainie dość prężny bank, główny szlak transportowy już dzisiaj przebiega przez Polskę, stanowimy najbliższe zaplecze materiałowe do odbudowy.
Nie będzie wielkiej odbudowy bez bezpieczeństwa. Wszyscy główni partnerzy, którzy są zainteresowani wejściem w odbudowę Ukrainy przygotowują się do tego bardzo skrupulatnie, są to przygotowania na zasadzie: nie wiemy, co będzie za pół roku albo za rok, więc trzeba być gotowym, bo to będą takie pieniądze, po które nie można się nie pochylić. My w Polsce też powinniśmy to robić. Stawiam na zaradność polskiego biznesu.
Karol Pogorzelski, Pekao: Mam taką obawę, że wojna się przedłuży a odbudowa się opóźni, w związku z czym Zachód może stracić zainteresowanie tą odbudową. A pieniądze będzie znaleźć trudniej niż dziś się przyjmuje. Dlatego uważam, że warto jest zadbać o dobrą narrację wokół tego, dlaczego Ukrainę odbudowujemy – dlaczego to jest potrzebne i jaki mamy w tym interes. Uważam, że ten interes faktycznie jest.
Narracja powinna się opierać na zapowiedzi odbudowy nowej, zielonej zmodernizowanej gospodarki Ukrainy, w której stawiamy na efektywność energetyczną. Z drugiej strony to Ukraina ma coś, co Unii Europejskiej jest potrzebne, czyli surowce ziem rzadkich, właśnie w zielonej transformacji. Połączenie tych elementów pozwoli utrzymać zainteresowanie Zachodu odbudową Ukrainy. Pomoże też wciągnąć Ukrainę w europejską strefę wpływów, co jest w interesie i Polski, i Europy. Po utracie Wielkiej Brytanii waga geopolityczna Europy trochę bowiem spadła a z Ukrainą trzydziesto kilku milionową ta waga znów wzrośnie. Wzrośnie także waga naszego regionu, czyli do Europy Wschodniej i Polski.
A Polska może „sprzedawać” swój udział w odbudowie Ukrainy jako kraju, który zieloną transformację właśnie przechodzi i może Ukrainie zaoferować kompetencje w tym obszarze.
Bogdan Zawadewicz, BGK: Kluczem do naszego zaangażowania się w Ukrainie, kluczem do naszej współpracy z partnerami zachodnimi, z instytucjami finansowymi, jest posiadanie odpowiednich zasobów wiedzy oraz dalsze rozwijanie kompetencji np. w obszarze pomocy rozwojowej – musimy jeszcze głębiej zrozumieć rzeczywistość ukraińską na wielu poziomach i zdefiniować swoją niejako komplementarną rolę (zarówno wobec instytucji ukraińskich, jak i naszych zachodnich partnerów) w procesie modernizacji Ukrainy. Po wypracowaniu prawidłowej diagnozy będziemy w stanie zidentyfikować nisze i obszary, w których my jako instytucja, czy też szerzej jako państwo, będziemy mogli się zaangażować. Ja tak widzę rolę BGK. Na razie to, co staram się robić, to budowanie relacji i poszukiwanie potencjalnych obszarów dla naszej obecności.
Wchodzimy we współpracę z ukraińskimi samorządami i z instytucjami naukowo-badawczymi. Z drugiej strony działamy na kierunku zachodnim, jesteśmy w bliskich kontaktach z różnymi grupami roboczymi, które działają w kontekście Ukrainy, żeby wiedzieć, co robią i później móc z nimi dalej koordynować wspólne działania.
(Rozmowę moderowała Katarzyna Mokrzycka, dyrektorka 300RESEARCH)
W temacie odbudowy Ukrainy polecamy także:
- Po wojnie Ukraina będzie konkurować z Polską o inwestorów [wywiad]
- PAIH: Polskie firmy zainteresowane odbudową Ukrainy. „Wątek zaczyna nabierać tempa”
- Soboń: Polski rynek kapitałowy powinien być kołem zamachowym odbudowy Ukrainy
- Ukraina jest w stanie wejść do UE szybciej niż w 10 lat. Ma zasoby, których Polska nie miała [wywiad]