– Węgry, w przeciwieństwie do Zachodu, mogą same zaopatrywać się w gaz. Jesteśmy bardziej sprawni, kiedy kupujemy surowiec na własną rękę, niż kiedy czekamy na innych – powiedział w piątek premier Węgier Viktor Orban w porannym programie Radia Kossuth.
W ten sposób szef węgierskiego rządu tłumaczył brak zgody Budapesztu na obowiązkowe wspólne zakupy gazu przez kraje Unii Europejskiej. Jednocześnie skrytykował mechanizmy solidarnościowe, które miałyby równać dysproporcje w dostawach gazu na terenie Wspólnoty. Podkreślił, że Węgry nie popierają wprowadzenia obowiązku przekazywania surowca przez kraje, którym udało się pokryć dostawy gazu na cały rok, do krajów, które nie były w stanie tego zrobić z powodu sankcji nałożonych na Rosję.
Orban przewiduje, że choć ceny surowca chwilowo przestały rosnąć po letnim uzupełnieniu rezerw, to znów podniosą się w miarę wykorzystywania zmagazynowanych wolumenów w okresie zimowym.
Zapowiedział też rozszerzenie w najbliższych tygodniach listy produktów, które będą objęte limitami cen na Węgrzech. Ponadto oprocentowanie kredytów dla firm ma być utrzymane na poziomie 7,7-8 proc., a banki będą musiały ponieść związane z tym koszty. Dodał, że celem rządu w Budapeszcie jest osiągnięcie jednocyfrowej inflacji do końca 2023 roku.
– Nie jest dobrze, gdy trzeba interweniować w skomplikowany system gospodarki, ale pewne kryzysy to usprawiedliwiają – powiedział Orban.
W trakcie wywiadu poruszył również kwestię środków potrzebnych na odbudowę Ukrainy, której koszty określił jako „nieprzewidywalnie wysokie”.
– Czy mamy pieniądze, które możemy dać Ukraińcom? Jeśli tak, to w jakiej formie: razem z innymi, osobno, jako darowiznę czy jako pożyczkę? – pytał Orban na antenie radia. Dodał, że negocjacje unijne w najbliższych dwóch–trzech miesiącach powinny rzucić więcej światła na te kwestie.