Tysiące pracowników państwowej spółki, jaką jest Poczta Polska, zarabia pensję minimalną. Tymczasem zarząd szykuje premie dla kadry managerskiej – kiedy ta spółka wygenerowała już 400 mln zł straty.
O tym informuje we wtorek Rzeczpospolita i, jak dodaje, wkrótce może dojść do strajku. Po siedmiu miesiącach tego roku firma miała wygenerować aż 400 mln zł straty, jak donosi gazeta, powołując się na nieoficjalne źródła.
Według związkowców Poczta Polska (PP) nie ma szans, by nadrobić deficyt w tym roku – co więcej, ujemny wynik może się powiększyć. Jak podaje Rzeczpospolita, to efekt malejącego popytu na usługi listowe, straconych szans na ekspansję na rynku paczek i braku pracowników.
Rzeczpospolita dowiedziała się, że PP upublicznia wyniki finansowe w ujęciu rocznym. Jednak ani nie potwierdzono, ani nie zaprzeczono informacjom o rekordowych stratach.
– Tymczasem zatrudnienie w firmie spada. Zarząd PP prowadzi politykę cięcia miejsc pracy. Jednocześnie operator boryka się z deficytem na tzw. stanowiskach eksploatacyjnych w regionach sieci, a to poważne zagrożenie dla ciągłości i jakości świadczonych usług – podaje gazeta.
Listonosze szykują się na strajki
Dodatkowo władze Poczty Polskiej straszy widmo strajku – nawet jeszcze przed wyborami. Pracownicy z 26 związków zawodowych domagają się pieniędzy – podwyżki rzędu 800 zł miesięcznie. Swoje żądania wysunęła „Solidarność”, która chce wzrostu wynagrodzenia o 1 tys. zł.
– Teraz, jak ustaliliśmy, do „wojny” z pracodawcą dołącza druga największa organizacja w firmie – Związek Zawodowy Pracowników Poczty (ZZPP). Również chce wzrostu wynagrodzeń zasadniczych dla pracowników PP, objętych Zakładowym Układem Zbiorowym Pracy, ale już o 1 tys. zł brutto na etat, i to od października – dodaje Rzeczpospolita.
Jak stwierdzają związkowcy, 70 proc. z 60 tys. pracowników Poczty zarabia pensję minimalną. Jeden ze związków zawodowych chciał od zarządu natychmiastowego ustalenia najniższego wynagrodzenia, ale powyżej ustawowego minimum. Chciano też waloryzacji wynagrodzeń o poziom inflacji z poprzedniego roku.
Rzeczpospolita informuje, że szybko zakończono rozmowy, bo zarząd przyznał, że nie ma pieniędzy na podwyżki. Rocznie kosztowałoby to 600 mln zł.
ZZPP w oświadczeniu napisał, że „niespełnienie ich wymagań w ciągu 14 dni będzie równoznaczne z wejściem Związku w spór zbiorowy z pracodawcą”.
– Sławomir Redmer, przewodniczący ZZPP, nie owija w bawełnę i grozi nawet strajkiem. Straszy nim również Piotr Saugut, szef NSZZ Listonoszy PP (jeden z przedstawicieli Wspólnej Reprezentacji Związkowej, zrzeszającej aż 26 organizacji). Do PP wszedł już mediator, ale rozmowy nie przyniosły skutku – informuje Rzeczpospolita.
Jak mówi Piotr Moniuszko, przewodniczący WZZP, pracodawca ma czas do końca tygodnia. W przypadku braku porozumienia z zarządem związkowcy zapowiadają referendum strajkowe lub arbitraż.
Bądź na bieżąco z najważniejszymi informacjami, subskrybując nasz codzienny newsletter 300Sekund! Obserwuj nas również w Wiadomościach Google.
Rzeczpospolita dowiedziała się, że choć odmówiono podwyżek najniżej opłacanym pracownikom, to kadra menedżerska ma dostać premię za realizację 60 proc. zadań.
– Dyrektorom i ich zastępcom przysługuje to świadczenie, o ile zrealizują wyznaczone cele właśnie na co najmniej takim poziomie. W ubiegłym roku kosztowało to firmę 3,8 mln zł – informuje gazeta. Jednak w centrali operatora nie podano, ile pieniędzy PP przeznaczy na ten cel w tym roku.
– Nie wiadomo, czy premie mieliby dostać też członkowie zarządu. PP nie odpowiedziała na nasze pytanie, wskazując jedynie, iż w bieżącym roku nie otrzymali oni „żadnego dodatkowego wynagrodzenia” – dodaje Rzeczpospolita.
Oprac. Emilia Siedlaczek
Czytaj także:
- Chiny wspierają rosyjskie banki. Ale nie za darmo: juan wypiera dolara i euro w handlu z Rosją
- Cyberprzestępcy atakują platformę do wspólnej pracy. Najczęściej w Polsce
- Tyle bagaży linie lotnicze nie zgubiły od dekady. Oto skutki ubiegłorocznego chaosu na lotniskach
- Masz rzeczy, których nie możesz zabrać na pokład samolotu? Jest nowa usługa