Strona główna TYLKO W 300GOSPODARCE Inflacja będzie dwucyfrowa: 13%, a nawet więcej „w sytuacji zdarzeń skrajnych” [WYWIAD]

Inflacja będzie dwucyfrowa: 13%, a nawet więcej „w sytuacji zdarzeń skrajnych” [WYWIAD]

przez Katarzyna Mokrzycka
Polski złoty, inflacja. Fot. Shutterstock

Będą rosły ceny zbóż, olejów i wszystkiego, co je zawiera. Prawdopodobnie wzrosną jeszcze i czas oczekiwania na auta, i ich ceny. Ale dynamika wzrostu cen żywności może być niższa, jeśli rząd zdecyduje się na przedłużenie działania tarczy antyinflacyjnej. „Podejrzewam, że w warunkach wysokiej inflacji tak się właśnie stanie” – mówi Marcin Klucznik, ekspert z zespołu makroekonomicznego Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).

Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Jakiego wzrostu cen towarów możemy się spodziewać w Polsce wskutek wojny w Ukrainie?

Marcin Klucznik, PIE: Według naszej ostatniej prognozy inflacja przekroczy 10 proc. w kwietniu albo maju tego roku. Szybki wzrost cen pozostanie z nami także w drugiej połowie roku. Oznacza to, że wychodzenie z okresu wysokiej inflacji będzie wolniejsze niż przewidywali ekonomiści jeszcze kilka tygodni temu.

I ta prognoza uwzględnia już skutki wojny?

Częściowo, ale niepewność co do dalszego rozwoju sytuacji jest bardzo duża. Nasza prognoza sprzed inwazji Rosji na Ukrainę zakładała, że, w szczytowym punkcie w kwietniu-maju inflacja osiągnie 9 – 9,5 proc. W ostatnich dniach podwyższyliśmy prognozy inflacji o ponad 1 pkt. proc.

Nie sądzi pan, że 10 proc. to jest nadal  niedoszacowana prognoza? Że wpływ wojny na ceny może być jeszcze silniejszy?

Oczywiście, że może być silniejszy. Na razie towarzyszy nam zbyt duża niepewność co do możliwych zdarzeń, np. na rynku gazu, ale także na rynku żywności. Wiemy, że ceny żywności będą szybko rosnąć – zarówno Ukraina jak i Rosja są jej  globalnymi eksporterami. Ten eksport się skończy lub przynajmniej zostanie znacząco ograniczony.

Rosja jest też największym eksporterem nawozów azotowych na świecie. Wcześniej oczekiwaliśmy, że od czerwca eksport tego towaru będzie wzrastać, co pozwoliłoby częściowo ograniczyć wzrost cen żywności. Sankcje nakładane na Rosję zdezaktualizowały tę prognozę – niedobory nawozów dodatkowo podbiją ceny żywności na całym świecie.

No i oczywiście ceny gazu – wojna drastycznie podbiła rynkowe ceny błękitnego paliwa. Tak naprawdę nie wiemy jednak, jak przełoży się to na ceny dla gospodarstw domowych w Polsce – to będzie zależeć od decyzji taryfowych Urzędu Regulacji Energetyki.

Podsumowując: na podstawie obecnie dostępnych informacji, przebicie 11 proc. inflacji jest jak najbardziej wyobrażalne – a możliwe, że odczyty będą jeszcze większe.

Jakie maksimum wzrostu inflacji zakładacie zatem dzisiaj w prognozach?

Nasza główna prognoza zakłada szczyt inflacji wynoszący 10,2 proc. w maju tego roku. Natomiast niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej jest dzisiaj rekordowo wysoka – bierzemy pod uwagę dynamikę 12 proc., a nawet 13 proc., ale może to być jeszcze więcej w sytuacji zdarzeń skrajnych. Z pewnością inflacja będzie wysoka i odczuwalna społecznie.

Co będzie zdarzeniem skrajnym bardziej niż sama wojna?

Byłaby to np. decyzja Unii Europejskiej o całkowitym wstrzymaniu zakupu surowców energetycznych z Rosji w połączeniu z brakiem możliwości zastąpienia dostaw – tylko część krajów UE ma obecnie gotową infrastrukturę do zakupu gazu LNG. Ten scenariusz nie musi się zrealizować – Międzynarodowa Agencja Energetyczna ogłosiła właśnie plan na zmniejszenie zależności UE od rosyjskiego gazu.

Niemcy dopiero zapowiadają budowę terminali LNG.

Niemcy nie są jeszcze w najtrudniejszej sytuacji, bo mają magazyny gazu, więc miałyby możliwość jakiegoś zabezpieczenia się. Ale na przykład Finlandia nie posiada dziś żadnych możliwości magazynowania gazu lub skutecznej dywersyfikacji dostaw.

W Polsce ceny prądu pójdą jeszcze w górę?

To jest trudne do przewidzenia, ponieważ taryfy na ceny energii są regulowane przez Urząd Regulacji Energetyki, który nie komunikuje swoich zamiarów, a w obecnych warunkach bardzo trudno przewidywać ich decyzje. Byłoby dobrze, gdyby URE wypowiedział się w tej sprawie i zasugerował, jak może wyglądać przyszłość taryf na rynku energii w Polsce.

Które towary w Polsce będą drożeć?

Na pewno będzie drożeć żywność – prognozujemy że dynamika cen żywności z pewnością przekroczy w tym roku 10 proc., w niektórych miesiącach może przekroczyć 12 proc. Najszybciej będą rosnąć ceny zbóż, produktów olejowych i wszystkiego, co je zawiera. Już teraz odczuwamy też wyższe ceny paliw – to efekt skokowego wzrostu cen ropy. O cenach energii już mówiłem.

Poza tym powinniśmy się spodziewać wzrostu cen niektórych produktów, którymi handel będzie szczególnie mocno naruszony w związku z wojną. Dobrym przykładem są samochody. Już w ostatnich miesiącach fabryki samochodów miały przecież problemy związane z dostępem i niedoborami mikrochipów. Teraz te przestoje zaczynają się zwiększać, bo wojna przerwała łańcuchy dostaw – część komponentów do Niemiec dostarczały ukraińskie fabryki. To oznacza, że prawdopodobnie i czas oczekiwania na auta, i ich ceny jeszcze wzrosną.

Dynamika wzrostu cen żywności może być niższa, jeśli rząd zdecyduje się na przedłużenie działania tarczy antyinflacyjnej. Nie uwzględniamy tego na razie w prognozie dopóki to nie zostanie oficjalnie ogłoszone przez rząd. Podejrzewam jednak, że w warunkach wysokiej inflacji tak się właśnie stanie.

Czym i skąd możemy uzupełnić dotychczasowy import z Rosji czy z Ukrainy? Z jakich innych źródeł można czerpać, jeżeli chodzi o towary pozaenergetyczne?

Import z Ukrainy i Rosji do krajów Unii Europejskiej to około 4 proc. całego importu żywności w UE – konflikt nie zagraża więc bezpieczeństwu żywnościowemu Unii. W dużej mierze będzie to zastępowane importem z Chin, ze Stanów Zjednoczonych i z krajów Ameryki Południowej. Odczujemy pewnie to, że część produktów będzie drożeć trochę mocniej, ze względu na sektorowe niedobory części olejów luz zbóż, które były często importowane właśnie z kierunków wschodnich.

Czy na Polską gospodarkę jakikolwiek wpływ będą miały decyzję zagranicznych koncernów rezygnujących ze współpracy gospodarczej z Rosją i w Rosji? Czy polskie firmy – np. poddostawcy części do maszyn, albo producenci dla dużej sieci meblarskiej – są zaangażowane w tym łańcuchu dostaw na tyle, by odczuć globalne decyzje dotyczące rynku rosyjskiego?

Polski eksport do Rosji i Ukrainy łącznie to 5 proc. polskiego eksportu ogółem. Część tej sprzedaży zostanie zapewne przerzucona do innych krajów. Z badania ankietowego polskich przedsiębiorców przeprowadzonego na początku tego tygodnia nie wynikało żeby obawiali się oni jakoś skrajnie o swoją pozycję w konsekwencji wojny. Sytuacja jest jednak tak dynamiczna, że trudno prognozować, co może wyjść w badaniu powtórzonym za kilka dni lub tygodni.

Polecamy inne nasze wywiad z ekspertami nt. wpływu wojny w Ukrainie na Polskę i polską gospodarkę:

Powiązane artykuły