W najnowszym wydaniu brytyjski prestiżowy tygodnik The Economist pisze o Polsce. Chodzi o głosownie na prezydenta, które nie wiadomo jak, ale ma się odbyć już 10 maja pomimo pandemii.
W związku z tym nabrzmiewa konflikt z Warszawy z Brukselą, rozogniony kwestią reformy sądownictwa.
The Economist uważa, że nawet jeśli wybory się odbędą, spodziewana jest niska frekwencja i błędy w liczeniu głosów i tajności procesu.
Jak pisze tygodnik, Unia Europejska ma ograniczone narzędzia do zapobieżenia organizacji wyborów. Jedynie Trybunał Sprawiedliwości może nałożyć grzywnę, jeśli Polska nie zastosuje się do wydawanych nakazów.
Inne państwa UE mogą jednak protestować przeciwko wyborom i zagrożeniu epidemicznym, jakie za sobą niosą, a praktycznym wymiarem tych protestów mogą być mniejsze dotacje dla Polski z nowego budżetu.
The Economist podsumowuje, że mając na uwadze pandemię, Polska może mieć mniejszy apetyt na atakowanie rządów prawa, ale także i UE może mieć mniejszy apetyt na walkę o rządy prawa.
>>> Czytaj też: Ekspert: Każde zebranie grupy ludzi to zwiększenie zagrożenia, w tym matury i wybory