Wśród osób, które decydują się na wzięcie urlopy rodzicielskiego mężczyźni stanowią zaledwie około 1 proc. To jedna z przyczyn niskiej aktywności zawodowej matek.
Z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, które uzyskaliśmy, wynika, że w tym roku do końca sierpnia z 302,7 tys osób, które dostawały zasiłek na urlopie rodzicielskim, mężczyźni to zaledwie 2,7 tys. Co oznacza, że gdy rodzice chcą (lub muszą) zostać z dzieckiem dłużej, niż pozwala na to urlop macierzyński, to w przeważającej większości robią to matki.
Te proporcje od lat niewiele się zmieniają. Widać to na tym wykresie, który stworzyliśmy na podstawie danych ZUS. Dane o liczbie mężczyzn korzystających z urlopów rodzicielskich zaznaczyliśmy jaskrawym kolorem, bo inaczej byłyby słabo widoczne. Tak mały odsetek ona stanowi.
Urlop rodzicielski przysługuje wszystkim rodzicom, którzy po wykorzystaniu w pełni macierzyńskiego nadal chcą lub muszą zostać z dzieckiem w domu. Standardowo trwa on 32 tygodnie.
Nierówność w obowiązkach
Dlaczego w ogóle o tym piszemy? Bo dane ZUS świadczą o tym, że obciążenie obowiązkami rodzinnymi w Polsce rozkłada się bardzo nierówno między rodziców. A z informacji GUS wiadomo, że to właśnie obowiązki domowe lub konieczność sprawowania opieki są jedną z głównych przyczyn bierności zawodowej. Co w czasach, gdy brakuje rąk do pracy, stanowi poważny ekonomiczny problem.
Dowodów na potwierdzenie tezy, że to kobiety w Polsce częściej zajmują się domem niż mężczyźni jest zresztą więcej. Do takich należą choćby dane OECD o tym, ile czasu zajmuje tzw. nieodpłatna praca w podziale na płeć. Pod tym pojęciem badacze rozumieją np. rutynowe prace domowe, zakupy, opiekę nad domownikami, w tym opiekę nad dziećmi.
W Polsce różnica między czasem poświęcanym na te cele przez kobiety i przez mężczyzn plasuje nas na samym początku drugiej dziesiątki wśród 30 sprawdzanych krajów. Na naszym wykresie widać, jak Polska wypada na tle innych krajów z Europy, które znalazły się w zestawieniu OECD:
Nie chcą, czy nie mogą?
Ale dane o podziale obowiązków to jeszcze za mało, by przesądzać o powodach, dla których ojcowie tak mało się angażują w opiekę nad dziećmi.
Czy zatem ojcowie uchylają się od obowiązków rodzicielskich, czy raczej okoliczności sprawiają, że nie mogą ich brać na siebie w takiej skali, jak matki? Rozstrzygających dowodów brakuje, ale jest co najmniej kilka przesłanek, by stwierdzić, że nierówność w obowiązkach, wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami, może być powodowana przez czynniki zewnętrzne.
Po pierwsze, w danych o liczbie osób pobierających wszystkie rodzaje zasiłków macierzyńskich (podstawowy, zasiłek z tytułu dodatkowego urlopu macierzyńskiego, urlopu ojcowskiego oraz z urlopu rodzicielskiego) ojcowie nie wypadają już tak źle. Widać to na tym wykresie:
Większość z nich decyduje się na tzw. urlop ojcowski. Ale jest on stosunkowo krótki, bo trwa dwa tygodnie i dość elastyczny – można go wykorzystać w dowolnym momencie, byle przed ukończeniem przez dziecko pierwszego roku życia. A to może być łatwiejsze do „dogadania” z pracodawcą niż w przypadku 26-tygodniowego urlopu rodzicielskiego. Co prawda ten też można podzielić, ale jedna część nie może krótsza niż 8 tygodni.
Po drugie, w Polsce nadal utrzymuje się różnica między wynagrodzeniem kobiet i mężczyzn, na niekorzyść tych pierwszych. Działa więc prosty rachunek ekonomiczny: jeśli ktoś ma ryzykować utrudniony powrót na rynek pracy po dłuższej przerwie, to lepiej, by była to kobieta, bo w razie porażki strata finansowa dla rodziny będzie mniejsza.
Co prawda według danych Eurostatu ta różnica nie należy do największych na tle innych europejskich krajów, ale w ciągu ostatniej dekady się powiększyła. Widać to tutaj:
Trzecim powodem może być społeczna presja. Z badań z 2016 r., w których sprawdzano, jak wygląda postrzeganie równości płci na rynku pracy (ich wyniki można znaleźć tutaj) Polska wypadła nieco lepiej od innych krajów Europy Środkowowschodniej, ale gorzej niż kraje Zachodu. U nas ok. 27-28 proc. mężczyzn jest zdania, że to właśnie powinni być preferowani w zatrudnieniu, gdy pracy brakuje. Ale, co ciekawe, ponad 20 proc. polskich kobiet uważało tak samo.
Niska aktywność kobiet. No i co z tego?
Niezależnie od powodów, dla których podział obowiązków jest nierówny, warto sobie postawić pytanie: co z tego wynika? Otóż według ekonomistów taka nierówność może mieć wpływ na aktywność zawodową kobiet, zwłaszcza matek. Z danych GUS wiemy, że od 2015 r. w przypadku matek posiadających małe dzieci zmalała, co jest zjawiskiem wbrew panującym trendom na rynku pracy. Szerzej pisaliśmy o tym w tym tekście.
Spadek aktywności zawodowej kobiet to zła wiadomość, zarówno dla gospodarki, jak i dla nich samych. Głównie dlatego, że
- już są problemy z podażą pracy, a będą one coraz większe. Bo ludzi w wieku produkcyjnym będzie ubywać. To zaś stanowi zagrożenie dla utrzymania gospodarczego rozwoju. Większa aktywność kobiet na rynku pracy mogłaby to negatywne zjawisko niwelować;
- idąc do pracy kobiety mają szansę uniezależnić się ekonomicznie od mężczyzn, czyli poprawiłaby się ich pozycja wobec nich;
- skutki bierności zawodowej kobiety będą odczuwać także wtedy, gdy przejdą na emeryturę. W polskim systemie zdefiniowanej składki – gdzie wielkość emerytury zależy od tego, ile ubezpieczony zdołał odłożyć w trakcie pracy zawodowej – ktoś, kto nie pracował wystarczająco długo jest na przegranej pozycji. Kobiety i tak są zagrożone tzw. ubóstwem emerytalnym bardziej, niż mężczyźni, bo w ich przypadku wiek emerytalny jest niższy. Już dziś dziura między wysokością świadczenia pobieranego przez mężczyznę i kobietę przekracza w Polsce 20 proc. Oczywiście na niekorzyść kobiety.
Opinia: dr Michał Brzeziński, Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego
To, że ojcowie tak rzadko biorą urlopy rodzicielskie, może wynikać z czynników ekonomicznych i kulturowych. Mężczyźni zarabiają więcej niż kobiety, na to nakłada się nierówny podział obowiązków domowych – kobiety są nimi obciążone bardziej niż mężczyźni. Widać to choćby w danych zbieranych przez OECD . Do tego dochodzi podejście pracodawców, którzy raczej krzywo patrzą na branie urlopów rodzicielskich przez ojców.
Nierówność wobec obowiązków związanych z posiadaniem dzieci może mieć wpływ na aktywność zawodową kobiet, ale również na samą dzietność. W tym drugim przypadku sprawa jest zagmatwana, ale są badania ekonomistów zajmujących się państwem dobrobytu, z których wynika, że po upowszechnieniu się norm równościowych w krajach skandynawskich dzietność się zwiększyła. A to dlatego, że gdy mężczyźni zaczęli brać na siebie więcej pracy w domu, kobiety poczuły się pewniej wiedząc, że macierzyństwo nie musi być równoznaczne z rezygnacją z pracy zawodowej. Jednak trudno powiedzieć, czy gdyby te normy rozpowszechniły się poza Skandynawię, udałoby się uzyskać podobny efekt.
Na pewno w kształtowaniu się norm mogą pomóc regulacje. Na to też są badania. Państwo wprowadzając odpowiednie regulacje może wpływać na postawy społeczne, w tym pracodawców.