W Japonii trwa debata dotycząca tegorocznych Letnich Igrzysk Olimpijskich. Przeciwko organizacji imprezy opowiedziało się w maju 83 proc. Japończyków. Nie chodzi tylko o kwestie bezpieczeństwa. Jednym z pytań jest to, kto poniósłby konsekwencje finansowe, jeśli zbliżające się Letnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio zostałyby odwołane?
Podczas trwającej w Japonii debaty i rozważania takiego scenariusza, istotnym czynnikiem determinującym argumentację jest kontrakt podpisany przez Japonię z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim (MKOl). Umowa ta stawia miasto-gospodarza w bardzo niekorzystnej sytuacji – podaje portal Nikkei Asia.
Według umowy, tylko MKOl ma prawo odwołać igrzyska – także w przypadkach, gdy „bezpieczeństwo uczestników igrzysk byłoby poważnie zagrożone lub narażone na niebezpieczeństwo”.
Tokio i tokijski komitet organizacyjny nie mogą żądać żadnego „odszkodowania, zadośćuczynienia lub innej rekompensaty” za odwołanie igrzysk – stanowi kontrakt.
A jeśli MKOl odwoła igrzyska na prośbę Japonii? Japonia będzie musiała pokryć straty finansowe MKOl i nadawców transmisji.
Japonia w piątek na mniej niż dwa miesiące przed letnimi igrzyskami ponownie przedłużyła swój stan zagrożenia koronawirusem dla Tokio. Tylko 2,4 proc. populacji zostało w pełni zaszczepione.
Ale nawet w tej sytuacji Tokio nie może wycofać się z organizacji igrzysk, chyba że jest gotowe ponieść setki milionów dolarów strat.