„Nigdy wcześniej zakończenie budowy nie było tak mało prawdopodobne jak dziś”, pisze niemiecki dziennik biznesowy Handelsblatt.
Dla rządu niemieckiego Nord Stream 2 był przez długi czas projektem czysto „prywatnym”, a aspekty geopolityczne komunikacyjnie były odsuwane na bok. Jednak zatrucie lidera rosyjskiej opozycji Aleksieja Nawalnego odwróciło narrację do góry nogami.
Berlin zaczął mówić teraz o rurociągu jako elemencie polityki energetycznej. Projekt budowlany stał się w końcu grą sprzecznych interesów, a względy ekonomiczne zanikają na dalszy plan.
Nord Stream 2 jest prawie gotowy. Do ukończenia rurociągu pozostało tylko kilka kilometrów.
Budowa utknęła w martwym punkcie po tym, jak Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na projekt pod koniec 2019 roku. Od czasu zatrucia krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego wezwania do zawieszenia lub utopienia projektu stają się coraz głośniejsze również w Niemczech.
Po badaniach wykonanych przez specjalne laboratorium Sił Zbrojnych Niemiec rząd niemiecki uważa, że ponad wszelką wątpliwość udowodnił, że Nawalny został otruty sowieckimi środkami biobojowymi nowiczokami – i domaga się wyjaśnień od Rosji.
Rurociąg stał się tym samym polityczną kartą przetargową.
Jakie jest stanowisko rządu niemieckiego w sprawie sankcji wobec Nord Stream 2? Minister spraw zagranicznych Heiko Maas i minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer określili temat Nord Stream 2 jako dyskusyjny, jeśli Rosja nie wyjaśni próby zatrucia Nawalnego.
Angela Merkel, poprzez swojego rzecznika, zgodziła się z tym stanowiskiem. Nie należy jednak tego stanowiska przeceniać. Merkel zaproponowała wyjście z projektu rurociągu jako opcję, ale nie jest to opcja preferowana.
Publiczne przesłuchanie w sprawie rurociągu służy przede wszystkim pokazaniu Moskwie, jak poważnie Berlin traktuje sprawę Nawalnego. Minister gospodarki Peter Altmaier kwestionuje nawet sens sankcji.
Handelsblatt uważa, że ze względu na to, o czym rozmawia się wewnątrz koalicji, sankcje, czyli zakazy wjazdu i kary finansowe wobec rosyjskich urzędników, są obecnie znacznie bardziej prawdopodobne niż rezygnacja niemieckiego rządu z Nord Stream 2.
Czytaj teraz:
Australijski koncern wydobywczy pozywa Polskę. Możliwe odszkodowanie to nawet 10 mld zł