Około 9,5 mld zł w tym roku mogą łącznie kosztować babciowe, druga waloryzacja emerytur i dopłaty do kredytu na start. To wydatki, które nie są uwzględnione w budżecie na 2024 rok. W przyszłym roku też będzie trudno, bo rząd stoi w obliczu uruchomienia przez Komisję Europejską procedury nadmiernego deficytu. Co wymusi zwiększenie budżetowej dyscypliny.
Największy tegoroczny dodatkowy wydatek związany byłby z drugą waloryzacją. Jeśli do niej dojdzie, to w systemie finansów publicznych powstanie luka rzędu 7,8 mld zł. Tak przynajmniej wynika z oceny skutków regulacji, jaka znalazła się w projekcie ustawy.
Mniej będzie kosztować babciowe, czyli program Aktywny Rodzic. Wypłaty dodatków mają ruszył od października i dlatego w tym roku koszt to tylko około 1,4 mld zł.
Z całej trójki najtańszy będzie kredyt na start. Dopłaty do oprocentowania mają kosztować około 300 mln zł, ale też głównie dlatego, że program ruszy pod koniec roku.
Napięty budżet
Rządząca koalicja odziedziczyła projekt budżetu po Prawie i Sprawiedliwości i miała bardzo mało czasu na zmiany. Ale i tak budżet w wersji przyjętej przez obecną władzę znacznie się różni od tego, co przyjął jeszcze rząd PiS. Przede wszystkim wielkością deficytu, który spuchł o prawie 20 mld zł. Priorytetem było zapewnienie finansowania podwyżek dla nauczycieli i wykładowców akademickich, stąd tak duży wzrost.
Bądź na bieżąco z najważniejszymi informacjami subskrybując nasz codzienny newsletter 300Sekund! Obserwuj nas również w Wiadomościach Google.
Ale w budżetowym planie nie widać ani drugiej dodatkowej waloryzacji emerytur, ani wydatków na babciowe. Pokazują to dwie grafiki poniżej, które zaczerpnęliśmy z naszej mapy budżetowej (całość znajdziecie tutaj).
I tak w kategorii „Rodzina” wydatki nie różnią się od tych, które zaplanował PiS.
A plan wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który finansuje przecież wypłatę emerytur, został nawet okrojony:
Minister finansów Andrzej Domański jednak deklaruje, że tegoroczny budżet nie będzie nowelizowany.
– Budżet po pierwszych trzech miesiącach tego roku wygląda całkiem dobrze. Dokładne dane pokażemy w poniedziałek. Natomiast dzisiaj mogę powiedzieć, że po trzech miesiącach mamy deficyt na poziomie 24 mld zł – czyli 13 proc. planu na cały rok – czyli mniej od zwykłej proporcji – mówił Domański w rozmowie z Radiem Zet w piątek.
Wydatki jeszcze wzrosną
Ustawa budżetowa na 2025 może już (i powinna) uwzględniać dodatkowe nakłady wynikające z trzech przyjętych właśnie przez rząd projektów. W sumie będzie to około 10 mld zł, ale teoretycznie może dojść jeszcze jedna istotna pozycja: skutki obniżki składki zdrowotnej dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Ma to kosztować 4-5 mld zł, więc w sumie rząd musiałby uwzględnić ubytek około 15 mld zł.
Jest jednak pewien kłopot: z dużym prawdopodobieństwem Polska zostanie objęta procedurą nadmiernego deficytu. A to dlatego, że deficyt sektora finansów publicznych wyraźnie wzrósł w ciągu ostatnich dwóch lat. I jest dziś daleko powyżej referencyjnego poziomu 3 proc. PKB, który jest punktem odniesienia dla Komisji Europejskiej. Według GUS w 2023 roku polski deficyt wyniósł 5,1 proc. PKB.
Procedura oznacza, że Polska będzie musiała zaprezentować plan systematycznego obniżania deficytu tak, żeby poziom 3 proc. osiągnąć w ciągu kilku kolejnych lat. Co istotne, deficyt będzie musiał spadać z roku na rok. A to raczej wyklucza zwiększanie wydatków.
Na ten problem już zwracają uwagę ekonomiści. Mateusz Michnik, analityk Forum Obywatelskiego Rozwoju, uważa, że nie rząd nie ma miejsca na zmniejszanie dochodów. A tym byłoby obniżenie składki. Tym bardziej, że – jak pisze w swojej analizie – Ministerstwo Finansów nie przedstawiło planów żadnych cięć innych wydatków.
– Już obecnie Polska należy do krajów o najwyższym deficycie finansów publicznych w Unii Europejskiej, a umowa koalicyjna przewiduje podniesienie nakładów na ochronę zdrowia.(…) Jeśli rząd nie zdecyduje się na obniżenie budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia, oznaczać to będzie wzrost deficytu finansów publicznych i – w konsekwencji – długu publicznego – zwraca uwagę Michnik.
Co zatem zrobi rząd? Ministerstwo Finansów już niebawem będzie musiało odkryć karty. Do końca kwietnia musi przesłać Komisji Europejskiej aktualizację programu konwergencji, a w niej dokładne projekcje deficytu i długu publicznego.
Polecamy:
- Nie ma pieniędzy na pakt migracyjny w polskim budżecie. „Nikt nas nie będzie zmuszał”
- Budżet traci na podwyżkach akcyzy na alkohol? Producenci mówią o coraz większej szarej strefie
- Minister finansów: Nowelizacji budżetu nie będzie. Ale procedury nadmiernego deficytu nie unikniemy
- Budżetowe sztuczki nowego rządu? Dochody z VAT na huśtawce