Jakość powietrza w Polsce znacznie się pogorszy. Możemy to już napisać w ciemno, wiedząc że wejdziemy w zimę z kryzysem energetycznym i politycznym przyzwoleniem na palenie w piecach czym popadnie. Ekonomiści już ostrzegają, że smog to nie tylko alarmujące wskaźniki i choroby, ale także niemałe koszty dla gospodarki.
– Trzeba w tej chwili palić wszystkim, no poza oczywiście oponami i tym podobnymi szkodliwymi rzeczami (…), bo Polska musi po prostu być ogrzana – te słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, wypowiedziane na spotkaniu z sympatykami w Nowym Targu, wprawiły środowiska antysmogowych aktywistów w nerwowe drżenie. Oto szef partii rządzącej zachęca do “palenia wszystkim”, choć póki co polskie prawo ściśle reguluje, czym można palić w piecu, a czym nie.
– W Polsce nie można palić wszystkim, nie tylko oponami i im podobnymi. W Polsce nie można palić również torfem, fotokoncentratem, węglem brunatnym, mułem kopalnianym. To też są zakazane paliwa – mówi 300Gospodarce Piotr Siergiej, rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego.
– Jeżeli prominentni politycy mówią takie nieodpowiedzialne zdania, wielu ludzi bierze ich słowa za dobrą monetę i słyszy, że można palić wszystkim. Już może niekoniecznie, że oponami akurat nie – dodaje.
Ubóstwo energetyczne to palenie śmieciami
O co ten krzyk? Aktywiści boją się, że słowa prezesa PiS padają w Polsce na podatny grunt. Jest bardzo prawdopodobne, że i bez takich zachęt Polacy będą się w tym roku ogrzewać, czym się da. Problem ubóstwa energetycznego w Polsce dotykał do tej pory ok. 4 proc. populacji. To aż 1,6 mln osób. A kryzys energetyczny w Europie z pewnością powiększy tę grupę. Według szacunków ekspertów, zimą oszczędności na ogrzewaniu może szukać nawet co piąty Polak, o czym szerzej pisaliśmy w tym tekście.
Czytaj również: Poziom ubóstwa energetycznego rośnie wraz z cenami gazu. W UE już zwiększył się o połowę
Słowa prezesa PiS padły w momencie, gdy według najnowszego rankingu Światowej Organizacji Zdrowia 36 z 50 europejskich miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem znajduje się w Polsce. Kraju, gdzie tzw. “niska emisja” (czyli m.in. pozaprzemysłowe procesy spalania w piecach oraz zanieczyszczenia z samochodowych rur) w 2019 roku odpowiadała za niemal połowę emisji pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5. Pomimo samorządowych uchwał czy działającego od 2018 roku programu Czyste Powietrze, mających na celu walkę z tym problemem, nadal ponad 3 miliony gospodarstw domowych spalają węgiel i drewno w niewydajnych kopciuchach. Nie wiemy natomiast, ile domów ogrzewanych jest śmieciami.
Mimo tych danych, ryzyko, że zwłaszcza biedniejsi obywatele nie będą mieli czym ogrzać swoich domów tej zimy, może sprawiać, że dla niektórych walka ze smogiem stanie się luksusem na dobre czasy, którą można odłożyć na potem.
Ile kosztuje nas smog?
Takie podejście to pułapka, na co wskazują badania Banku Światowego pokazujące, że koszty smogu dla polskiej gospodarki mogą sięgać nawet 38-40 milionów dolarów rocznie. Te liczby biorą się z oszacowań kosztów zewnętrznych smogu. O co chodzi?
Przede wszystkim, oddychanie smogiem to choroby układu oddechowego i krążenia i wynikająca z nich wyższa śmiertelność, koszty leczenia i hospitalizacji. Ale też nieprzepracowane dni czy zmniejszona wydajność pracowników w firmach. Smog to również degradacja wód, powietrza i całych ekosystemów i wynikającego z tego choćby pogorszenie plonów w rolnictwie.
Część tych kosztów da się wskazać bardzo konkretnie, ale nie wszystkie. To tzw. zewnętrzne koszty zdrowotne.
– W żaden sposób nie przeliczają się na taką “czystą” złotówkę, czyli np. koszt szpitala, pracodawcy, pielęgniarki. Dlatego właśnie nazywamy je zewnętrznymi kosztami, ponieważ nie są ujęte w bilansie bezpośrednim – mówi 300Gospodarce Łukasz Adamkiewicz, wiceprezes Europejskiego Centrum Czystego Powietrza.
Niemniej jednak są dostępne szacunki, ile takie “koszty zewnętrzne” mogą wynosić. Poniżej przedstawiamy kilka z nich.
Dziesiątki miliardów złotych strat
Według badań przeprowadzonych w 2016 r. na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii wskutek ekspozycji na sam pył zawieszony PM2,5 pochodzący z sektora bytowo-komunalnego w 2016 roku w Polsce zmarło przedwcześnie około 19 tysięcy osób. Te same wyniki można również przedstawić za pomocą innej statystyki według której, populacja Polski co roku traci ok. 392-495 tys. lat życia. Zewnętrzne koszty zdrowotne wyniosły wtedy, w zależności od przyjętej metodyki, między 12,9 a 30 mld euro.
Z kolei Polski Instytut Ekonomiczny w 2019 roku na bazie danych Europejskiej Agencji Środowiska oszacował, że narażenie na pył PM2,5 to 43 tysiące przedwczesnych zgonów. Dwutlenek azotu przyczynia się do ok. 1500 zgonów, a ozon – 1100 zgonów rocznie. Według PIE, zgony te można przeliczyć na 111 mld złotych strat dla gospodarki rocznie.
European Public Health Alliance (EPHA) w swoim badaniu z 2020 roku pokazuje natomiast, że koszt przedwczesnej śmierci, leczenia, straconych dni pracy i innych kosztów zdrowotnych spowodowanych złą jakością powietrza w 432 miastach w całej Europie wynosi 166 miliardów euro rocznie lub średnio 385 mln euro na miasto.
Wspomniane na początku badanie Banku Światowego z 2022 roku wykazało jednak, że miasta Europy Środkowej i Wschodniej ponoszą w tym kontekście dramatycznie wyższe koszty całkowite i per capita. W wielu miastach Bułgarii, Rumunii i Polski koszty społeczne wynikające ze złej jakości powietrza są stosunkowo wysokie i wynoszą średnio 8-10 proc. dochodu na mieszkańca – podaje Bank Światowy.
OECD oszacowało także, że gdyby Polska osiągnęła swoje ustalone na szczeblu unijnym cele redukcji zanieczyszczeń w latach 2010-2020, to PKB naszego kraju wzrosłoby nawet o dodatkowe 2,9 proc. w tym okresie.
Jak się to liczy?
Choć wszystkie wymieniane szacunki są zgodne, że ukryte koszty smogu są wysokie, to znacznie różnią się w konkretach. Dlaczego? Wiele zależy od tego jak precyzyjnie zbierane są dane o zanieczyszczeniu, jakie normy i rekomendacje uzna się za szkodliwe dla zdrowia, jak wiele skutków bierze się pod uwagę, a także to z jakiego okresu brana jest pod uwagę waluta czy poziom PKB.
Zwykle badanie zaczyna się od modelowania emisji, czyli tego, co wychodzi z rur, z kominów, z fabryk itd. Potem mierzy się udział tych zanieczyszczeń w tym, czym rzeczywiście oddychają ludzie. Następnie przelicza się, jak to stężenie wpływa na skutki zdrowotne. Jak już je znamy, możemy zająć się wyceną tych skutków zdrowotnych. Istotny jest też dobór metody obliczania tych kosztów.
A jest ich kilka. Pierwsza to proste sumowanie poniesionych kosztów ex-post. Druga jest nieco bardziej skomplikowana i polega wycenie wielkości wydatków, jakie chcemy ponieść, by uniknąć jakiegoś skutku – w tym przypadku pogorszenia stanu zdrowia przez oddychanie zatrutym powietrzem.
– Najczęściej stosowana w ekonomii metoda to “willingness to pay” albo “willingness to accept”. Ona pozwala oszacować, jaki wydatek mający na celu uniknięcie danego skutku zdrowotnego jest akceptowalny społecznie – tłumaczy Łukasz Adamkiewicz.
Podaje przykład: jeśli na konkretnej drodze umierało w wyniku wypadków 10 osób rocznie, a po przeprowadzonej inwestycji na niej o wartości 20 mln złotych, liczba ta spada do pięciu – to można założyć, że w tym przypadku wartość ludzkiego życia wynosi 4 mln zł.
– W tej kwocie są więc potencjalne koszty hospitalizacji, przychodów utraconych w związku z tym, że dana osoba nie pracuje i im podobne – wyjaśnia Adamkiewicz.
Dodaje, że obie metody – sumowania poniesionych kosztów i wyceny wydatków, jakie trzeba ponieść, by ich w przyszłości uniknąć – opierają się na podobnej idei.
– Wycenia się, ile kosztowałaby interwencja niwelująca skutki danej szkody. Nawiązując do przykładu drogi, mamy inwestycję, która ogranicza nam liczbę zgonów, stłuczek i leczenia czy rehabilitacji. Budujemy więc drogę, na której nie ma wypadków, a ten brak wypadków przeliczamy na złotówki. W tej wartości zaszyte są informacje dotyczące hospitalizacji, leków, produktywności pracownika, dni chorobowych, tylko nie w bezpośredni sposób – podkreśla
Życie jest bezcenne
To są właśnie metody szacowania kosztów zewnętrznych. Używając ich można określić, ile każdy zgon lub choroba powodowana przez smog kosztuje gospodarkę i jaki jest akceptowalny dla społeczeństwa wydatek, by im zapobiec.
Jak dodaje ekspert, choć wyniki te są stale doskonalone, to nadal mamy do czynienia z szacunkami, które z pewnością są znacznie zaniżone. Wiele badań nie waloryzuje przyjętej wartości dolara z 2000 roku. A dolar ostatnie znacznie zyskał na wartości. Do wzrostu szacowanej kwoty może przyczynić się też poprawa jakości monitorowania zanieczyszczenia powietrza oraz fakt, że w starzejącym się polskim społeczeństwie coraz większa część populacji narażona jest na negatywne skutki smogu.
Można też na sprawę spojrzeć jeszcze inaczej. Dostosowanie poziomu zanieczyszczenia powietrza w Polsce do najnowszych standardów WHO wydłużyłoby życie przeciętnego Polaka o od 11 do 22 miesięcy. Tej wartości ostatecznie nie da się przeliczyć na pieniądze.
Polecamy również:
- Ubóstwo energetyczne: „w Polsce to palenie śmieciami i smog”. Tej zimy może być dużo gorzej
- Pierwszy lockdown w Europie uratował 800 osób przed śmiercią od smogu – obliczyli naukowcy
- Bank Światowy pożyczy 250 mln euro na walkę ze smogiem w Polsce
- Które gminy w Polsce najambitniej walczą ze smogiem? Ranking PAS
- Idą zmiany w polityce energetycznej państwa. Ma być więcej OZE, ale pożegnania z węglem nie będzie
- Eksperci: Plan awaryjny na kryzys energetyczny pilnie potrzebny. Potem wzmacnianie OZE
- Bitcoin pożera tyle prądu, co cała Holandia. W kryzysie energetycznym kryptowaluty są zbyt drogą zabawką
Niestety to prawda, ta zima pod względem jakości powietrza będzie jedną z najgorszych od lat.. ja sama musiałam zmienić ustawienia w swoim kotle pelletowym i dzięki temu mogę teraz palić i drewnem i pelletem, wiadomo.. wybiorę drewno, tańsze dużo. Wystarczyła jedna wizyta serwisanta. Ostatecznie jak będzie bardzo źle zawsze zostaje zbieranie chrustu czy gałęziówki.