Piecza zastępcza w Polsce jest w kryzysie, alarmuje Fundacja Dobrych Inicjatyw. Do placówek opiekuńczo-wychowawczych trafia coraz więcej dzieci. A młodzież, która musi się już usamodzielniać, często zasila grono bezrobotnych bądź klientów Ośrodków Pomocy Społecznej: tylko połowa usamodzielnionych z dużych miast ma stałą pracę.
W 2011 roku weszła w życie ustawa, w której założono, że stopniowo wygaszane będą duże placówki, tak, by do 2021 roku funkcjonowały już tylko rodzinne formy pieczy zastępczej. Z tego powodu spadła liczba nowych placówek opiekuńczo-wychowawczych.
Autorzy zmian w systemie zakładali, że do pieczy zastępczej będą trafiać wyłącznie dzieci powyżej 10. roku życia. Ale praktyka rozminęła się z teorią. Do pieczy nadal trafiają małe dzieci. I to jeszcze nie wszystko.
Dzieci czekają na miejsce w placówkach
Jak informuje Fundacja Dobrych Inicjatyw, która od 2014 r. działa na rzecz dzieci i młodzieży w instytucjonalnej pieczy zastępczej, wiek to niejedyny problem. Zgodnie z założeniami w placówce nie powinno przebywać więcej niż 14 dzieci oraz opiekun. Chodzi o tworzenie warunków zbliżonych do domowych. Jednak w wielu placówkach liczba wychowanków jest większa niż dopuszczają przepisy.
– W ostatnich latach liczba dzieci objętych pieczą zastępczą wzrosła. Długotrwała izolacja rodzin w pandemii koronawirusa spowodowała nasilenie dysfunkcji i problemów w rodzinach. Poza tym zamykane są placówki rodzinne i ich podopieczni trafiają do placówek opiekuńczo-wychowawczych, niejednokrotnie z powodu trudności wychowawczych, z którymi rodziny zastępcze sobie nie radzą. Efektem tych problemów jest kolejka dzieci, które czekają na miejsce w placówkach. To zaś powoduje, że wychowankowie placówek, którzy kończą 18 lat są mobilizowani do usamodzielnienia i wyjścia z pieczy zastępczej – wskazuje Fundacja Dobrych Inicjatyw.
Polecamy też: Coraz mniej rodzin zastępczych. Chętnych ubywa, bo państwo nie zapewnia im wsparcia
Organizacja zwraca uwagę również na to, że coraz więcej małych dzieci oraz podopiecznych ma problemy emocjonalne, psychiczne.
– Część takich wychowanków powinna zostać objęta specjalistyczną opieką i mieszkać w innych placówkach. Tych jednak jest zdecydowanie za mało – podkreślają eksperci.
Dzieci o specjalnych potrzebach to przede wszystkim wychowankowie z niepełnosprawnościami, a także młode, często nieletnie matki oraz dzieci cudzoziemskie (uchodźcy).
– Obecnie nie ma dla nich wystarczającej pomocy, która uwzględniałaby ich specyficzne potrzeby. W krajach UE i na świecie wiedza o metodach pracy i wspierania takich wychowanków jest coraz lepsza i warto by była wdrażana także w polskim systemie pieczy zastępczej – zauważa Fundacja Dobrych Inicjatyw.
Podopieczni Ośrodków Pomocy Społecznej
A co z tymi, którzy są mobilizowani do usamodzielnienia, żeby zwolnić miejsce dla kolejnych dzieci? Społecznicy podkreślają, że w obecnym systemie usamodzielnienie zbyt rzadko się udaje, m.in. dlatego, że wychowankowie nie dostają kompleksowego wsparcia na tym etapie. W efekcie wielu z nich wpada z jednego systemu opieki (placówki opiekuńczo-wychowawcze) do drugiego: jako bezrobotni rejestrowani w urzędach pracy, czy jako podopieczni Ośrodków Pomocy Społecznej.
Jeżeli chodzi o usamodzielnionych, najliczniejszą grupą, która ma stałą pracę, są osoby z dużych miast (50 proc.), zaś najmniej liczną osoby ze wsi (31 proc.). Odwrotnie wygląda sytuacja z pracą dorywczą. Tu najliczniejszą grupę stanowią usamodzielnieni mieszkający na wsi (22 proc.), a najmniej liczną osoby z dużych miast (14 proc.).
To pokazuje, że do pewnego stopnia sytuacja zawodowa usamodzielnionego nastolatka placówki opiekuńczo-wychowawczej zależy od lokalnego rynku pracy, ofert pracy i dominujących lokalnie form zatrudnienia.
Wychowankowie łatwo się zniechęcają
Młodzi dorośli wychodzący z pieczy napotykają na trudności nie tylko w znalezieniu pracy, ale również w utrzymaniu zatrudnienia. Praca, którą podejmują, to często zajęcia niskopłatne: sprzątanie dworca, praca w gastronomii, przy wydarzeniach kulturalnych.
– Oczywiście bardzo cenne jest to, że usamodzielnieni mają pracę i podejmują się różnych wyzwań. Potrzebują jednak motywacji i wsparcia, by jej nie porzucić. Przedstawiciele organizacji pomocowych przyznają, że usamodzielnieni bardzo łatwo się zniechęcają. Trudno im dostosować się do wymagań czy zrozumieć, że praca może być żmudna, mało atrakcyjna i że wiąże się z regularnymi obowiązkami – podkreśla Fundacja Dobrych Inicjatyw.
Problemem jest również wysokość wynagrodzenia. Pierwszą pracę 17-, 18-latkowie wykonują za najniższą dopuszczalną stawkę. Wysokość wypłaty często jest niewiele wyższa niż dochody uzyskiwane np. z pomocy społecznej. To nie sprzyja motywacji do pracy u osób, których rodzina (niewydolna wychowawczo) często od lat żyje z zasiłku.
Wychowawcy w trudnej sytuacji
Jednocześnie eksperci zwracają uwagę, że proces przechodzenia od pieczy instytucjonalnej do pieczy rodzinnej spowodował kryzys całej grupy zawodowej – pracowników istniejących placówek. Poczuli się niepotrzebni i niepewni swojej przyszłości. Wielu z nich zmieniło miejsce zatrudnienia. Brakuje chętnych, którzy mogliby ich zastąpić.
– Tymczasem to właśnie oni mogą być kluczowym ogniwem w budowaniu podstaw pieczy rodzinnej. Wychowawcy z placówek opiekuńczo-wychowawczych, bogaci w wiedzę i doświadczenie, mogą być ekspertami – prowadzić szkolenia i doradztwo dla kandydatów do placówek rodzinnych. Wychowawcy mogą też być opiekunami usamodzielnienia dorastających i dorosłych wychowanków pieczy rodzinnej, o ile taka praca będzie odpłatna. W końcu też mogą pełnić rolę koordynatorów mieszkań chronionych – przekonują społecznicy.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
Czego najbardziej potrzebuje system pieczy instytucjonalnej?
Tu Fundacja Dobrych Inicjatyw wymienia w pierwszej kolejności pieniądze, które należy przeznaczyć na odpowiednie wynagrodzenia i szkolenia pracowników oraz na podniesienie jakości działania placówek. Konieczne jest też zwiększenie liczby placówek specjalistyczno-terapeutycznych, np. dla dzieci z problemami psychicznymi, czy młodzieży przejawiającej cechy antyspołeczne. Poza tym, według ekspertów, zdecydowanie należy zmniejszyć ilość dokumentacji wypełnianej przez wychowawców.
To też może Cię zainteresować:
- Pieniądze to nie wszystko, czyli dlaczego jest mniej dzieci. „Transfery nie załatwiają sprawy” [WYWIAD]
- Pułapki sztucznej inteligencji. Tysiące nielegalnych obrazów dzieci w bazie danych modeli AI
- Uboczny skutek pandemii Covid-19. Lockdown spowolnił rozwój umiejętności językowych u dzieci
- Imigrantki rodzą więcej dzieci. Ale to nie zaradzi kryzysowi demograficznemu