Gdy rolnicy uprawiający zboża walczą o zamknięcie granicy z Ukrainą, mleczarze robią wszystko żeby tak się nie stało. Z najnowszych danych wynika, że Ukraina jest drugim odbiorcą polskich produktów rolno-spożywczych wśród krajów spoza UE. Na straty wynikające z blokowania przejść granicznych skarżą się także inne branże z Polski działające w Ukrainie.
Blokowanie granicy polsko-ukraińskiej, spowalnianie przewozów, ograniczona przepustowość to dla rolników, którzy żyją z uprawy roli forma protestu i egzekwowania prawa do realnej i uczciwej konkurencji. Dla pozostałych branż, w tym także innych sektorów przetwórstwa rolniczego, ale przede wszystkim dla polskich firm czasem już od dekad działających w Ukrainie rolnicze blokady stały się kulą u nogi, która ciągnie na dno.
Budowlanka wypraszana z przetargów
Na „setki milionów dolarów” wyceniają swoje straty polskie firmy zrzeszone w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Przedsiębiorców Polskich na Ukrainie.
– Te straty wynikają z niemożności dostarczenia towaru i niemożności wywiązania się z umów przez biznes obu stron. Nie potrafię podać konkretnej liczby, ale są to dziesiątki i setki milionów dolarów – powiedział na konferencji w Kijowie Szymon Waszczyn, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Polskich w Ukrainie.
Szymon Waszczyn powołuje się też na badanie Europejskiego Stowarzyszenia Biznesu, w którym ankietowano polskie firmy działające w Ukrainie. Wynika z niego, że każda z nich w wyniku strajków na granicy straciła dotąd średnio 700 tys. dolarów. I nie są to tylko utracone zyski – są to niestety również kary, które trzeba zapłacić z powodu niewywiązania się z umów – z dostaw towarów, materiałów, surowców.
Największe koszty tego typu ponosi branża budowlana.
– My tracimy wiarygodność, jako dostawcy. Polskie firmy tracą zamówienia, są wykluczane z przetargów, bo nikt nie chce zamawiać u dostawcy, który dowiezie zamówienie nie wiadomo kiedy, z dużym spóźnieniem – mówi Szymon Waszczyn 300Gospodarce.
Zdaniem Szymona Waszczyna to nie jest tylko bieżący problem. Strata zaufania do polskich firm dziś może się odbić w przyszłości na współpracy przy odbudowie Ukrainy.
Mleko się rozlało
Na straty wynikające z opóźniania dostaw skarżą się też polscy producenci mleka.
– Żadna polska firma nie chce już wozić nam towarów na Ukrainę. Jeżdżą tylko firmy ukraińskie, a nasze koszty transportu znacząco przez to wzrosły. Przejazd jednego TIR-a z Polski wschodniej do Kijowa nas kosztuje teraz 8 tys. euro, podczas gdy konkurenci z Holandii za taki przewóz płacą o połowę mniej, za ten sam tonaż – mówi dyr. Agnieszka Maliszewska z Polskiej Izby Mleka.
Ukraina to liczący się odbiorca polskich wyrobów mlecznych, i szerzej – rolno-spożywczych. Według danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, w zeszłym roku Ukraina była drugim po Wielkiej Brytanii odbiorcą polskiej żywności wśród krajów spoza UE. Przychody z eksportu rolno-spożywczego na rynek Ukrainy przekroczyły 1 mld euro, co oznacza wzrost o 9 proc. w porównaniu do 2022 r. Sama sprzedaż serów i twarogów wyniosła 87 mln euro (17 tys. ton).
To się może szybko zmienić, sprzedaż zacznie spadać. Bo skoro nie wiadomo kiedy lub czy towar dotrze, to polskie produkty zaczęły być pomijane w akcjach promocyjnych w ukraińskich sieciach sprzedażowych.
– Sprzedawcy bardzo mocno ograniczyli promocję polskich wyrobów, bo nie mają pewności, że produkty dotrą na półki na czas. I my to naprawdę rozumiemy, bo gdy ktoś drukuje gazetki promocyjne nie będzie ryzykował, że reklama jest, a towaru nie ma – mówi Agnieszka Maliszewska.
Transport bez napędu
Przewoźnicy nie chcą stać w wielodniowych kolejkach, to raz. Ale, jak mówi przedstawicielka PIM, kierowcy po prostu obawiają się również o siebie i auta.
Żeby nie stać na polskich granicach wiele firm jeździ na Ukrainę przez Słowację a nawet Węgry.
– Jeśli mamy stać 10 dni w polu do przeprawy przez granicę to lepiej jechać dookoła – jest dalej, a i tak szybciej – mówi właściciel firmy logistycznej z Chełma.
Wielu polskich przewoźników w ogóle zawiesiło usługi na trasie z Ukrainy, a nawet w ogóle wstrzymuje działalność, co potwierdza branżowy związek.
– Mamy informacje od przewoźników, że są firmy, które zrezygnowały z jeżdżenia na Ukrainę. Przy tych przywilejach, które otrzymały ukraińskie firmy przewozowe nie da się z nimi konkurować. Są i takie firmy, które zawiesiły działalność i nie jeżdżą już w ogóle po Unii Europejskiej, bo i tam przewagę mają przewoźnicy z Ukrainy. Dochodzi do likwidacji firm i wyprzedaży pojazdów – mówi Anna Brzezińska-Rybicka ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.
Czas na deeskalację tego sporu
Jak mówi Szymon Waszczyn, pojawia się też niechęć do polskich firm.
– To takie jakby działania odwetowe. Wy nam wysypujecie zboże na granicy, to my nie będziemy kupowali polskich produktów, nie będziemy korzystali z usług polskich firm, jak PZU czy Kredobank – mówi szef MSPPU.
W środę firmy z MSPPU apelowały w Kijowie o obniżenie temperatury sporu, bo nie sprzyja on ani polskiemu ani ukraińskiemu rynkowi. Większość firm z polskim kapitałem, które działały w Ukrainie na długo przed wybuchem wojny zatrudnia tam wielu lokalnych pracowników. Straty pracodawców grożą w konsekwencji m.in. likwidowaniem miejsc pracy.
Dwa tygodnie wcześniej z wspólnym apelem do premierów i ministrów rolnictwa zwrócili się także producenci mleka z Polski i Ukrainy. Apelowali o podjęcie dialogu po obu stronach granicy, by zakończyć spór na granicy Polski i Ukrainy.
W przyszłym tygodniu zaplanowano spotkanie ministrów rolnictwa Ukrainy i Polski, zaś 28 marca spotkają się najwyżsi przedstawiciele obu rządów. Przedsiębiorcy związani z rynkiem Ukrainy liczą, że przyniesie ono przełom, który zakończy wreszcie blokadę granicy.
Warto przeczytać:
- Jeden spór z Ukrainą mniej? Unibep ponownie wygrywa przetarg na rozbudowę przejścia granicznego
- Powrót uchodźców jest krytyczny dla Ukrainy. Bez nich gospodarka straci miliardy
- Po wojnie Ukraina będzie konkurować z Polską o inwestorów. „Trzeba to uwzględnić w strategii gospodarczej”
- Niełatwo podnieść się po wojnie. Powrót do wzrostu gospodarczego trwa nawet ćwierć wieku
- To Turcy a nie Polacy będą odbudowywać Ukrainę. Chyba, że zmienimy sposób działania [DEBATA]