Dziś w 300SEKUND przeglądamy dla was m. in. artykuły z Financial Times, agencji Xinhua oraz gazety Handelstlatt.
Jeśli chcesz codziennie rano dostawać taki newsletter na swoją skrzynkę mailową, zapisz się tutaj: http://bit.ly/Newsletter300SEKUND.
LICZBA DNIA
1
– tyle krajów Unii Europejskiej sprzeciwia się rozpoczęciu negocjacji umowy handlowej między wspólnotą a Stanami Zjednoczonymi.
Jest to – ależ to niezaskakujące – Francja. Dzisiaj w Brukseli odbędzie się głosowanie decydujące o podjęciu rozmów ze stroną amerykańską i ojczyzna Chateauneuf du Papebędzie najprawdopodobniej jedynym krajem, który tego pomysłu nie poprze.
Co nie podoba się Francuzom? Prezydent Emmanuel Macron powiedział, że głos jego kraju musi zostać usłyszany, ponieważ na szali leży długoterminowa strategia rozwoju Europy… cokolwiek to znaczy.
W rzeczywistości Macron gra przeciwko Berlinowi, któremu zależy na tym, aby zakończyć transatlantyckie zwady. Nic w tym dziwnego – ledwo zaczął się drugi kwartał roku, a prognoza rozwoju gospodarczego Niemiec została już dwa razy skorygowana i z pierwotnych 1,5 proc. zrobiło się 0,5 proc.
Jeśli więc nie nastąpi przełom w światowych relacjach handlowych niemiecki przemysł czekają chude lata, a to odbije się na kondycji polskiej gospodarki. Niemcy są największym partnerem handlowym Polski. Eksport do tego kraju w 2018 r. według danych Głównego Urzędu Statystycznego stanowił 28,2 proc. całości dóbr wysyłanych przez nas za granicę.
A dlaczego Macron się na Berlin uwziął? Z dwóch powodów. Po pierwsze walczy z Annegret Kramp-Karrenbauer, przewodniczącą rządzącej w Niemczech partii CDU o schedę po Angeli Merkel, która do tej pory była nieformalnym liderem Unii. Z definicji nie może więc popierać projektów z Berlina – jego zadaniem jest promowanie własnej wizji rozwoju wspólnoty.
Po drugie nadal jest prezydentem Francji i to przede wszystkim wyborcy z tego kraju są grupą docelową jego polityki. A to posunięcie akurat tej publiczność się spodobało, dzięki czemu może znowu antyunijna partia Marine Le Pen nie wygra wyborów. (Financial Times, Handelsblatt)
Z kolei sam Berlin otwiera się na współpracę nie tylko ze Stanami, ale też ociepla stosunki z Chinami. Niemiecki regulator rynku telekomów Bundesnetzagentur ostatecznie stwierdził, że nie ma powodów, aby nie dopuszczać chińskiego dostawcy technologii Huawei’a do aukcji na rozbudowę sieci 5G.
Ta decyzja ostatecznie kończy rozpoczętą pod koniec zeszłego roku dyskusję na temat obecności chińskiego producenta na europejskim rynku. Huawei zostaje!
Próba uniemożliwienia firmie pozyskiwania kontraktów państwowych w Unii inspirowana była przez Waszyngton, zatem o tej rundzie śmiało można stwierdzić: Chiny – Stany Zjednoczone 1:0. (Financial Times)
Polacy też chcą się zbliżyć do Chin. Nie jesteśmy pewni, czy wszyscy, ale Andrzej Kaźmierczak, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego oraz Małgorzata Cebelińska, dyrektor działu handlu w Mlekpolu bez wątpienia.
Na Uniwersytecie Warszawskim w ramach reminiscencji po szczycie 16+1, o którym wspominaliśmy w piątek, odbyła się konferencja China-Europe-Poland: Economy and Globalization. Podczas wydarzenia prezes Kaźmierczak uznał, że intensyfikacja współpracy przy projekcie Belt and Road przyniosłaby Polsce korzyści w postaci nowych chińskich inwestycji na terenie naszego kraju. Kaźmierczakowi marzą się chińskie projekty infrastrukturalne oraz tamtejsze pieniądze na naukę i rozwój innowacji.
Z kolei Mlekpol w zeszłym roku odnotował 40-proc. wzrost sprzedaży w Chinach, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia (w tym przypadku raczej picia mleka) to firma ma nadzieję na poprawę wyniku w 2019 r. Małgorzata Cebelińska podkreśliła, że pomimo silnej konkurencji Chiny są dla Mlekpolu jednym z najważniejszych rynków eksportowych.
Firma wyrobiła sobie w Państwie Środka dobrą reputacje i to uważa za swoją przewagę względem konkurentów. (Global Times, Xinhua)
Orlen wymienia się ropą ze spółką-córką Saudi Aramco. Polski koncern z sektora oil&gas podpisał z saudyjską Aramco Trading umowę, w ramach której w zamian za wysłanie na Półwysep ‚bogatego’ w siarkę ciężkiego oleju opałowego z polskiej rafinerii otrzyma ropę naftową z Półwyspu Arabskiego.
Kontrakt jest elementem strategii Saudów na zwiększenie obecność na europejskim rynku. (Oil Review)
Pozostając w sektorze oil&gas to amerykański Chevron właśnie wydał 50 mld dolarów na zakup Anadarko Petrol, jednej z największych firm zajmujących się poszukiwaniem oraz produkcją ropy naftowej i gazu ziemnego.
Nie jest to jednak kosztowna zachcianka, a sposób na zyskanie nowej pozycji na rynku, a także oszczędzenie 2 mld dol. rocznie. Na tyle szacowane jest zmniejszenie kosztów po połączeniu.
Zakup Anadarko wzmocni pozycję Chevronu na rynku amerykańskiej produkcji oleju łupkowego w obszarze Basenu Permskiego położonego na granicy stanów Nowy Meksyk i New Hampshire. Ekspansja na tym polu stanowi strategiczny priorytet Chevronu.
Dodatkowo przejęcie Anadarko doprowadzi do rozwoju Chevronu w obszarze wydobycia głębinowej ropy naftowej i skroplonego gazu ziemnego. Anadarko produkuje gaz ziemny w Mozambiku oraz jest największym zagranicznym producentem ropy naftowej w Algierii. Jest też ważniakiem w Zatoce Meksykańskiej.
Przejęcie jest jednym z najistotniejszych wydarzeń w amerykańskim sektorze oil&gas od czasu spadku cen ropy w 2014 roku. Umowa z Anadarko sprawi bowiem, że Chevron stanie się czwartym gigantem w oil&gas, tuż za ExxonMobil, Royal Dutch Shell i BP.
To oznacza rosnącą polaryzację pomiędzy największymi grupami globalnymi i resztą rynku – twierdzi Roy Martin, analityk w koncernie chemicznym Wood Mackenzie.
Czyli co? Powstaje trzymająca władzę, wielka czwórka na rynku produkcji ropy naftowej? (Financial Times)
Apple przeznaczy setki milionów dolarów na gry komputerowe. Już jesienią amerykański gigant technologiczny zaoferuje nową, pozbawioną reklam usługę subskrypcji o nazwie Apple Arcade, która umożliwi użytkownikom dostęp do ponad 100 gier ekskluzywnych lub nowych w Apple.
Usługa będzie dostępna w 150 krajach.
HSBC przewiduje, że usługa Apple Arcade będzie generować większe przychody niż Apple News+, czyli platforma z medialnymi doniesieniami ze świata oraz Apple TV+, czyli telewizja na żądanie. Analitycy uważają, że gaming może przynieść Apple wielomiliardowe przychody w ciągu kilku lat.
Jednak aby zyskać pozycję na rynku, Apple musi dokonać znacznych inwestycji nie mając pewności, czy Arcade odniesie sukces. Konkurencja w sektorze gamingowym wzrasta i spółki z Doliny Krzemowej walczą za wyłączne prawa do najlepszych treści.
Apple będzie rywalizować nie tylko z nowymi platformami gier od Google i Tencent, lecz także z producentami konsoli Nintendo, Sony i Microsoftem.
Programistom oferowane są dodatkowe korzyści, jeśli zgodzą się, aby ich gra była przez pierwsze miesiące od dostępna wyłącznie w Apple Arcade, wstrzymując ich wydanie w sklepie Google Play dla smartfonów z Androidem lub ramach innych pakietów gier subskrypcyjnych, takich jak Microsoft Xbox.
Z jednej strony Apple inwestuje potężne środki w nową usługę gamingową, z drugiej jednak nie informowała do tej pory, czy ma zamiar dostosować produkowane komputery do wymagań współczesnych gier.
W szczególności potrzebna byłaby poprawa kart graficznych, które w większości Macbooków nie należą do najmocniejszych, co uniemożliwia granie w najnowsze gry takie jak GTA 5 czy FIFA19.
Apple nie ogłosiło jeszcze, ile będzie wynosić abonament za usługę, jednak HSBC przewiduje, że z usługi skorzysta 29 mln użytkowników, którzy będą płacić 12,99 dolarów miesięcznie. (Financial Times)