Uzbekistan zwyciężył w corocznym plebiscycie brytyjskiego tygodnika The Economist na kraj, który osiągnął największą poprawę w mijającym roku.
Zwycięzcą jest więc kraj, który niegdyś Herman Cain, amerykański kandydat na prezydenta, zdeprecjonował określając jako „Ubeki-beki-beki-stan-stan”.
Trzy lata temu Uzbekistan był staromodną, postradziecką dyktaturą, zamkniętym społeczeństwem o wyjątkowej brutalności i braku kompetencji. Reżim podobno żywcem gotował dysydentów, a z pewnością zmuszał legiony mężczyzn, kobiet i dzieci do pracy na polach bawełny w czasie żniw.
Kiedy w 2016 r. umarł Islam Karimow, despotyczny dyktator, został zastąpiony przez swojego premiera Szawkata Mirzijewa.
Początkowo niewiele się zmieniło. Ale po wyrzuceniu szefa służb bezpieczeństwa w 2018 roku Mirziyoyev rozpoczął reformy, które przyspieszyły w ciągu ostatniego roku.
Jego rząd w dużej mierze położył kres pracy przymusowej. Najbardziej znany obóz więzienny został zamknięty. Wpuszcza się zagranicznych dziennikarzy. Biurokraci nie mogą zastraszać małych przedsiębiorstw celem dostania łapówki, co wcześniej było na porządku dziennym.
Otwarto więcej przejść granicznych, pomagając zjednoczyć rodziny podzielone przez szaloną politykę graniczną Azji Środkowej. Technokratów z zagranicy zaproszono do pomocy w restrukturyzacji państwowej gospodarki.
Uzbekistan ma przeprowadzić wybory parlamentarne przed nowym rokiem. Choć jest to dalekie od demokracji – wszystkie partie popierają Mirziyoyeva, a krytycy pozostają za kratami – niektórzy kandydaci przedstawili łagodną krytykę rządu, która wcześniej byłaby nie do pomyślenia.
Zwykli Uzbecy również mogą swobodnie krytykować kampanię i narzekać na klasę polityczną, nie obawiając się, że zostaną aresztowani w środku nocy. Uzbekistan ma jeszcze długą drogę do przebycia, ale żaden inny kraj nie zaszedł tak daleko w 2019 roku.
>>> Czytaj też: Polska na liście miejsc wartych odwiedzenia w 2020 roku według Forbesa