Niemiecki rząd zrewidował podejście w sprawie sztywnej odległości farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych. Od teraz każdy z landów będzie mógł sam decydować o tym, jak daleko takie instalacje będą lokalizowane.
Koalicja rządząca chadeków (CDU / CSU) i socjaldemokratów (SPD) porzuciła toczące się od kilkunastu miesięcy dyskusje o wprowadzeniu 1000 metrów jako minimalnej odległości farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych.
Teraz każdy z landów będzie mógł niezależnie przyjmować politykę planistyczną w sprawie odległości farm od budynków mieszkalnych.
Polskie farmy wiatrowe na lądzie
Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) w efekcie wprowadzenia w lipcu 2016 w Polsce zasady 10H – która nakazuje lokalizowanie turbin w odległości nie mniejszej od zabudowań niż 10-krotność ich całkowitej wysokości – zostały zablokowane nowe projekty wiatrowe w kraju.
Nie ma też możliwości lokalizowania w gminach już posiadających farmy wiatrowe jakichkolwiek inwestycji, także mieszkaniowych.
“Oddanie decyzyjności samorządom lokalnym jest potrzebne także w Polsce. Liczymy na to, że rząd – zgodnie z obietnicą – zniesie sztywną barierę stawiania farm wiatrowych i pozwoli na ich budowanie w miejscach, gdzie zgadzają się na to mieszkańcy, i gdzie możliwe jest spełnienie rygorystycznych norm środowiskowych” – komentuje Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Na problem ten wskazują także włodarze gmin zrzeszonych w Związku Gmin Wiejskich RP i Stowarzyszeniu Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej. Razem z PSEW apelowały one do władz o zniesienie obostrzeń odległościowych dla farm wiatrowych w Polsce.
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej jest organizacją pozarządową, która od 1999 roku działa na rzecz rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce. Stowarzyszenie skupia obecnie około 100 czołowych firm działających na rynku energetyki wiatrowej w kraju.
Czytaj: