Wpływ górniczych i energetycznych związków zawodowych na kształt debaty o transformacji energetycznej jest w Polsce zbyt duży. Jednocześnie, to oni ucierpią najbardziej, jeśli transformacja nie będzie zaplanowana i sprawiedliwa.
O wyzwaniach dla polskiej transformacji energetycznej rozmawialiśmy z Aleksandrem Szporem, kierownikiem programu badawczego Sprawiedliwa Transformacja w Fundacji Instrat.
Historyczne wyzwania dla dzisiejszej transformacji
Gdy na początku czerwca przez Warszawę przechodziły manifestacje górniczych i energetycznych związków zawodowych, światło dzienne po raz pierwszy ujrzał plan transformacji największego pojedynczego emitenta gazów cieplarnianych w UE – należącej do PGE Elektrowni Bełchatów. Trwał też w najlepsze spór z Czechami o kompleks energetyczny w Turowie.
Coraz wyraźniej widać więc, że transformacja sektora wydobycia węgla jest nieuchronna. Dla Polski to wyzwanie jest trudniejsze niż dla innych państw UE.
Dużą rolę odgrywa tu nasza historia.
“Przez ostatnie dwie dekady to polityka energetyczno-klimatyczna UE stała się głównym motorem transformacji energetycznej w Polsce” – mówi 300Gospodarce Aleksander Szpor.
Jednak nie zawsze tak było. Dawny cel “uekonomicznienia” sektora energetyki i górnictwa węgla do dziś wpływa na branżę.
“Niestety, nigdy nie zrealizowano dawnego priorytetu, który miał stworzyć mechanizmy oceny rentowności poszczególnych aktywów i zamykanie ich zgodnie z logiką ekonomiczną. Niestety – bo gdyby udało się je wprowadzić – to dziś mielibyśmy znacznie bardziej sprawiedliwy proces odchodzenia od węgla, wolny od zaklinania rzeczywistości oraz z jasnymi perspektywami dla górników. Tymczasem w sektorze nadal są zakorzenione mechanizmy rodem z czasów socjalizmu, jak na przykład oderwany od wyników finansowych kopalń system wynagrodzeń w branży węgla kamiennego czy wsparcie energetyki rynkiem mocy” – uważa Szpor.
Jak uodpornić region na skutki odejścia od węgla?
Oderwanie ekonomiczne sektora nie jest jednak jedynym wyzwaniem dla sukcesu transformacji.
Według raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, aby odejście od węgla było sprawiedliwe społecznie, niezbędne jest dostosowanie rewolucji, która czeka regiony górnicze, do specyfiki każdego powiatu.
Co jednak decyduje o wrażliwości danego regionu na skutki transformacji?
“W tym raporcie patrzyliśmy na szereg wskaźników o różnym charakterze, m.in. społecznym i ekonomicznym. Badaliśmy, jak transformacja wpłynie na rynek pracy i jaki wpływ na region ma węgiel. Nie braliśmy za to pod uwagę horyzontu czasowego odchodzenia od węgla, bo te daty nie były jeszcze znane. Obecnie Terytorialne Plany Sprawiedliwej Transformacji określają wstępne terminy dla każdego regionu, choć np. w przypadku województwa lubelskiego i małopolskiego nie są one jeszcze sprecyzowane” – powiedział Szpor, który współtworzył badanie publicznego think tanku gospodarczego PIE.
“To, co ma znaczenie, gdy pytamy o odporność na szok związany z transformacją energetyczną, wiąże się nie tylko z tempem odchodzenia od węgla czy liczbą zatrudnionych w górnictwie. To także odporność gospodarcza powiatu na dodatkowe obciążenia i zdolność do tworzenia nowych firm, które będą w stanie zastąpić gospodarczo dochody z działalności kopalni” – dodał.
Nowa praca dla górnika
“Wiele śląskich powiatów np. gliwicki czy katowicki poradzi sobie dobrze z trudnościami odchodzenia od węgla. Taki powiat, który ma na przykład rozwinięty przemysł samochodowy, zamortyzuje szoki związane z zamknięciem kopalń. Tam górnicy, nawet jeżeli jest ich bardzo dużo, w miarę łatwo znajdą miejsce pracy. Choć być może nie tak atrakcyjne finansowo, to za to na przykład bezpieczniejsze. Jednak inne powiaty, jak Zabrze czy Jastrzębie Zdrój, czekać może trudny proces”.
Problemy dotkną też takich miejsc, jak głośny ostatnio Turów, gdzie gospodarka jest oparta na jednej firmie, w tym wypadku PGE.
“To może być wyzwaniem. Podobnie jest też na przykład z Koninem i ZE PAK. Tam struktura gospodarcza jest bardzo homogeniczna i jest znacznie mniej miejsc pracy niż na Śląsku. Jest jednak jeszcze czas na ograniczenie negatywnych skutków transformacji przy dobrym planowaniu, dobrych pomysłach na wykorzystanie środków na sprawiedliwą transformację”.
Skąd sukces ZE PAK?
Wzorcem dobrego planowania transformacji może okazać się przykład z naszego własnego podwórka. W październiku zeszłego roku jedną z “najbardziej ambitnych transformacji w kraju” ogłosił Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin, którego głównym akcjonariuszem jest Zygmunt Solorz-Żak.
Na czym polega sukces transformacyjny ZE PAK?
“Jedną z głównych przyczyn, dla których ZE PAK rzeczywiście idzie szybciej do przodu, jest to, że to że jest to firma w pełni prywatna. To jedyna firma w Polsce, która ma w aktywach elektrownie i kopalnię niekontrolowane przez Skarb Państwa. W przeciwieństwie do PGE, które ma kopalnie Bełchatów i Turów, albo śląskich kopalni należących do PGG i JSW, które są mniej lub bardziej kontrolowane przez państwo.
W związku z tym presja związków zawodowych na pracodawcę i rząd jest znacznie mniejsza. I w drugą stronę – mniejsza jest też gotowość rządu do sztucznego podtrzymywania działalności górniczej w tym regionie. To sprawia, że ZE-PAK jest pierwszy w kolejce do odejścia od węgla. Chce zakończyć wydobycie węgla brunatnego już między 2025 a 2030 rokiem” – powiedział nam Aleksander Szpor.
To wcześniej niż pozostałych pięć regionów węglowych. Bełchatów planuje odejście w 2036 roku, Turów ma koncesję do 2044 (choć to nie oznacza, że do tego czasu będzie trwało wydobycie), a dla Górnego Śląska to 2049 rok.
Czytaj także: Utrzymanie obecnego stanu energetyki kosztowałoby Polskę ponad 1 bilion zł. Odejście od węgla jest tańsze – wskazuje publiczny think tank
Jak wyjaśnił nasz rozmówca, transformacja energetyczna w Koninie w porównaniu do takiego Śląska jest też o wiele mniej skomplikowana.
“To niewielki region, jeśli chodzi o wydobycie węgla, i zatrudnienie w tej branży, skupione głównie w ręku jednej firmy. To o wiele prostsze w Koninie, gdzie jest jeden podregion górniczy, a trudniejsze na Śląsku. Tam jest 7 takich podregionów, różne firmy górnicze, typu PGG, Tauron, ale również z branży okołogórniczej, czy różnych jednostek samorządu terytorialnego o sprzecznych interesach. Wielu aktorów musi się tu dogadać, więc to bardziej skomplikowany problem”.
Czy w takim razie inne regiony węglowe, na przykład Bełchatów lub Turów, mogą zyskać coś na doświadczeniach konińskego pioniera?
Zdaniem Aleksandra Szpora wśród dobrych praktyk jest przykładowo to, że “proces zamykania kolejnych złóż i bloków elektrowni jest w ZE PAK skoordynowany z wyczerpywaniem się złóż i stanem technicznym poszczególnych bloków energetycznych. Wyłączanie najbardziej zużytych aktywów jest najbardziej logiczne z perspektywy ekonomicznej”.
Niepozostawieni sami sobie
Jak podkreślił nasz rozmówca, w ZE PAK prowadzi się też prace nad takim planowaniem transformacji, aby pracownicy branży nie byli pozostawieni samym sobie.
“Stąd współpraca z organizacjami społecznymi mająca na celu maksymalne przygotowanie górników do tej zmiany” – powiedział.
“Wyciągnięto tam wnioski z wczesnego okresu transformacji na Górnym czy Dolnym Śląsku. Okazało się wtedy, że Powiatowe Urzędy Pracy często nie były w stanie zapewnić wystarczającego przeszkolenia i trwałej pracy byłym górnikom. Proces ten nie będzie więc kończył się „przekazaniem” pracowników do Powiatowych Urzędów Pracy. Ważne tu będzie także wsparcie firm prywatnych w procesie przenoszenia górników do nowych miejsc pracy. Spodziewam się, że wyciągając lekcję z tego, co stało się na Śląsku, władze w Koninie również będą szukać wsparcia firm prywatnych”.
Spojrzenie w przyszłość
Jak powiedział 300Gospodarce Szpor, prywatna firma ma też wizję, co zrobić później.
“Inwestuje w OZE i wodór. Nawet jeżeli to są ryzykowne przedsięwzięcia, to na pewno nie można ZE PAK odmówić odwagi. To dobrze świadczy o biznesie, jeśli jest gotów podejmować ryzyka tego rodzaju. W państwowym dużym biznesie awersja do ryzyka jest zbyt duża. W związku z tym technologicznie polskie giganty raczej starają się nie tracić dystansu do liderów niż ich gonić”.
Ostatnim wyzwaniem pozostaje zaplanowanie ponownego wykorzystania infrastruktury energetycznej po dawnych elektrowniach węglowych.
Jak powiedział Szpor, to zadanie transformacyjne dla rządu i sieci elektroenergetycznych. Jednak sektor prywatny może tu pomóc, oferując odpowiednie technologie.
Przeczytaj również: Im szybciej odejdziemy od węgla, tym większy zysk dla państwa – pokazują scenariusze dekarbonizacji południa Europy
“Ważnym elementem strategii odchodzenia od Węgla dla Turowa i Bełchatowa, który uwzględnił już ZE-PAK, jest też maksymalne wykorzystanie istniejącej infrastruktury. Po wyłączeniu wielkiej elektrowni wiele elementów może być wykorzystane do tworzenia nowych źródeł i do przesyłu energii. Uzupełnienie mocy w systemie jest interesem państwa i odbiorców energii”.
“Nowe inwestycje na pewno będą potrzebne w magazynowaniu energii dla stabilności systemu i rozwoju OZE. Na przykład elektrownie szczytowo-pompowe, szeroko rozpowszechniona technologia, zapewniające bilansowanie szczególnie w wahaniach dobowych lub nie w pełni jeszcze dojrzała rynkowo, ale obiecująca metoda magazynowania energii w wodorze, która zapewniałaby stabilność systemu w skali roku”.
Brakujący głos w debacie
Te technologie nie mogą jednak być ważniejsze od ludzi, którym mają służyć. Czy górnicy i energetycy mają wystarczająco dużo do powiedzenia w dyskusji o swojej przyszłości? Czy jest jeszcze jakiś głos, którego brakuje w debacie?
“W Polsce w debacie nad transformacją energetyczną raczej dominuje głos związków zawodowych związanych z energetyką węglową i, przede wszystkim, górnictwem węgla. Ich wpływ na rząd, a także na zarządy firm energetycznych i węglowych wykracza znacząco ponad rolę, jaką związki te pełnią w innych krajach o podobnej strukturze energetycznej” – powiedział 300Gospodarce Aleksander Szpor.
“Ta sytuacja ma oczywiście uzasadnienie historyczne. Śląskie związki zawodowe, pierwsze na terenie dzisiejszej Polski, mają 150-letnią tradycję. Okres międzywojenny, w którym górnictwo węgla pozwoliło rozkwitnąć gospodarczo regionowi, to ta lepsza strona ich historii. Rola górnictwa w socjalizmie jest już bardziej skomplikowana. Brak mechanizmów rynkowych i kult ludu pracującego doprowadził do obciążenia etosu np. postawami roszczeniowymi. Potem związki odznaczyły się w transformacji demokratycznej. I znowu w latach 90-tych widzieliśmy ich opór wobec wprowadzenia przejrzystych reguł gry. Niezmiennie ciężki i niebezpieczny charakter tej pracy na tle innych zawodów pozwala też utrzymać górnikom specjalny status społeczny i o połowę wyższe zarobki niż w podobnych branżach”.
Czytaj także: Polska bez komunizmu. Jaka byłaby Polska w 2018 roku bez Stalina i Jaruzelskiego? [ANALIZA 300GOSPODARKI]
Jak wyjaśnił, w miarę jak polityka klimatyczna staje się w UE głównym tłem polityki gospodarczej, widoczne jest, że w debacie o sprawiedliwej transformacji potrzeba nowych głosów, także spoza branży górniczej i związanej z energetyką.
“Dziś to cele klimatyczne najmocniej wpływają na transformację. W UE sprawiedliwa transformacja odbywa się przede wszystkim za pośrednictwem Inicjatywy Regionów Węglowych, powstałej 4 lata temu. Na tym tle coraz wyraźniej widać, że dialog społeczny rozumiany jako dialog związków zawodowych, firm i rządu, nie reprezentuje wszystkich, którzy powinni decydować o kształcie transformacji. Brak tu m.in. głosu na temat ekologii, środowiska i klimatu.
Prace w UE odbywały się ze znacznie szerszym udziałem przedstawicieli regionów, organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz ekspertów (skupionych na przykład we Wspólnym Centrum Badawczym przy Komisji Europejskiej). W Polsce cały czas tego jeszcze nie ma. Mam jednak nadzieję, że też będziemy zmierzać w tym kierunku” – powiedział Aleksander Szpor.