Szczyt Klimatyczny COP26 miał odbyć się w Glasgow w listopadzie. Eksperci zgodnie twierdzili, że to najważniejszy COP od porozumienia w Paryżu w 2015 roku. Koronawirus go odroczył, ale aktywiści ekologiczni mówią, że kryzys klimatyczny nadal trwa.
1 kwietnia zapadła decyzja, że konferencja ma odbyć się w 2021 roku, a dokładny termin zostanie ogłoszony wkrótce. Gospodarzami nadal pozostają Wielka Brytania oraz Włochy.
Uznano, że w czasie gdy pandemia koronawirusa przykuwa powszechną uwagę, konferencja w 2020 roku nie ma racji bytu – poinformowało biuro Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (ang. – UNFCCC).
“COVID-19 jest najpilniejszym zagrożeniem, z jakim dziś mierzy się ludzkość, ale nie możemy zapominać, że zmiany klimatu to największe zagrożenie, jakiemu ludzkość musi stawić czoła długofalowo”– powiedziała Patricia Espinosa, sekretarz wykonawcza ONZ ds. zmian klimatu.
„Wkrótce gospodarki wystartują na nowo. To szansa dla państw, by wyzdrowiały lepsze, włączyły najsłabszych w swój plan, a także szansa, by nadać ekonomii XXI wieku nowy kształt – czysty, zielony, zdrowy, sprawiedliwy, bezpieczny i bardziej odporny” – dodała.
Dlaczego COP w Glasgow jest taki ważny?
Powszechnie uważa się, że szczyt w Glasgow należy do najważniejszych globalnych konferencji w sprawie klimatu od wielu lat. To na tym szczycie rozliczane będą dotychczasowe osiągnięcia i porażki państw, zadeklarowane przez nie w ramach Protokołu z Kioto.
„Daje to ogromne możliwości publicznego oskarżania o niewypełnianie podjętych zobowiązań redukcyjnych i finansowych, co raczej nie wróży dobrej atmosfery. Rozpocznie się też dyskusja o nowym celu zbiorczym finansowania klimatycznego. UE i kraje rozwinięte chcą, żeby państwa, które wzbogaciły się przez ostatnie dwie dekady, zdecydowały się dołożyć do tego celu. Nie przewiduję spokojnego przebiegu tej debaty” – powiedziała w komentarzu dla 300Gospodarki Lidia Wojtal, niezależna ekspertka ds. polityki klimatyczno-energetycznej z ponad 13-letnim doświadczeniem w unijnych i globalnych negocjacjach klimatycznych.
Kolejnym ważnym tematem, który miał być poruszany w listopadzie, jest kwestia zwiększenia państwowych celów redukcji emisji gazów cieplarnianych na 2030 rok (z ang. nationally determined contributions).
„Wiadomo już, że obecne zobowiązania są zdecydowanie niewystarczające, by powstrzymać wzrost temperatury Ziemi w sposób przewidziany przez porozumienie paryskie. Jak dotąd ponad sto państw zapowiedziało, że je zwiększy. Jednak raczej nie są to kraje o wysokich emisjach, dlatego oczy wszystkich zwrócone są ku największym emitentom” – powiedziała Wojtal.
Tu też na horyzoncie rysują się problemy. Do grona największych emitentów zaliczyć można opuszczające właśnie grono sygnatariuszy porozumienia paryskiego Stany Zjednoczone.
Poza tym, nie wiadomo czego można spodziewać się po Chinach, które mogą odwrócić swoją uwagę od kryzysu klimatycznego, chcąc odbudować krajową gospodarkę po kryzysie wywołanym koronawirusem.
„Wiele państw obserwuje też co zrobi Unia Europejska, czy faktycznie zwiększy obecny cel emisji do 50 lub 55 proc. i jak na to zareagują Chiny. Jak dotąd tylko Norwegia, Surinam, Wyspy Marshalla i Mołdawia oficjalnie zdecydowały się zrobić więcej do 2030 roku. Dużym rozczarowaniem jest Japonia, o której wiemy już że celu na 2030 rok nie zwiększyła.” – dodała ekspertka.
Po szczycie spodziewano się też deklaracji pozostałych, ociągających się państw, w sprawie osiągnięcia przez nie neutralności klimatycznej najpóźniej do 2050 roku.
>>> Czytaj: Które kraje Europy zobowiązały się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku? [MAPA DNIA]
Walka o klimat w horyzoncie dalekiej przyszłości
Wszystkie wyzwania szczytu COP26 pozostaną w mocy, pomimo konieczności odroczenia jego terminu na 2021 rok. Znaczenie tego konkretnego szczytu jest ogromne, podobnie jak wynikająca stąd presja na kraje, które będą gospodarzami szczytu.
„Wcale nie ma pewności, że Brytyjczycy będą w stanie zmobilizować świat do większego wysiłku i przełomowych decyzji – tak jak przed Paryżem zrobił to Obama z Chinami. Stawka jest wysoka – jeśli Brytyjczycy osiągną sukces w kierowaniu tak skomplikowanym międzynarodowym procesem, to udowodnią, że jako państwo świeżo odłączone od UE są zdolni wywierać realny wpływ na resztę świata. Jeśli nie, cóż, mogą na długie lata stać się symbolem porażki procesu globalnych negocjacji klimatycznych” – powiedziała Lidia Wojtal.
O to, by nie spychać na ostatni plan szczytu COP26 oraz problemu kryzysu klimatycznego apelują także działacze organizacji ekologicznych.
Paweł Szypulski, dyrektor Greenpeace Polska, powiedział, że choć w obliczu pandemii przełożenie szczytu jest zrozumiałe, to „nie oznacza, że zawieszony został kryzys klimatyczny”. Dodał, że działania na rzecz przeciwdziałania skutkom pandemii muszą zostać połączone z troską o ochronę klimatu.
„Pandemia koronawirusa udowodniła, jak łatwo jest zdestabilizować nasz świat. Pokazała również kolosalną siłę wspólnego działania, opartego na ludzkiej solidarności, pomocy wzajemnej, kreatywności i gotowości do zmian. Ujawniła wreszcie, jak w obliczu globalnego zagrożenia niezbędne są pilne działania oparte na nauce. Równie odważnych i uzasadnionych naukowo decyzji, jak te podejmowane w walce z Covid-19, społeczeństwa oczekują od rządzących w walce z katastrofą klimatyczną” – podsumował Szypulski.
Czytaj:
>>>Neutralność klimatyczna nie dla Polski – nasz kraj tymczasowo wyjęty z unijnego porozumienia