Wartość samochodów kupowanych przez Polaków zazwyczaj nie przekracza 50 tys. zł. Takie auta szybko znikają z rynku. To niemal wyłącznie samochody spalinowe. A to oznacza, że zmienić zwyczaje, czyli przesiąść się na samochody elektryczne, będzie bardzo trudno. Bo ceny elektryków są znacznie wyższe.
Obecne trendy na polskim rynku wtórnym samochodów opisuje najnowszy raport Otomoto. Jak czytamy, liczba ogłoszeń o sprzedaż auta jest na portalu rekordowa od lat, a ponad połowa samochodów (52 proc.), wystawionych w pierwszym kwartale 2024 roku to pojazdy o wartości mniejszej niż 50 tys. zł.
Ogłoszeń i zainteresowanych jest więcej
Według informacji Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK) w Polsce prawo jazdy posiada ponad 22 mln osób. W pierwszym kwartale 2024 roku wydano ponad 84 tys. tych dokumentów.
W ciągu najbliższego roku coraz więcej osób planuje zakup samochodu. Taką chęć zadeklarowało 9,7 proc. respondentów. Potwierdzają to rejestracje nowych aut – w pierwszym kwartale 2024 roku było ich aż o ponad jedną czwartą (27 proc.) więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Widać to także w ruchu na portalu Otomoto, który w ujęciu rok do roku zwiększył się o 10 proc.
Czytaj także: Samochodów w Polsce wciąż (za) dużo. Niestety, nie elektrycznych [MAPA]
Autorzy raportu wskazują, że na większe zainteresowanie kupnem samochodu złożyło się kilka czynników.
– Należy do nich zaliczyć przede wszystkim realny wzrost płac i transferów socjalnych, a także spadek inflacji do poziomu 1,9 proc. w marcu 2024 roku. W kontekście kolejnych miesięcy nie bez znaczenia może być uruchomienie unijnych środków z KPO (Krajowego Planu Odbudowy). Zrealizowane z ich pomocą inwestycje mogą – zgodnie z prognozami – powiększyć polski PKB w 2025 roku o 1,2 punktu procentowego, podbijając tym samym poziom wzrostu gospodarczego w naszym kraju do nawet 5 proc. – czytamy w raporcie.
Za jakimi autami się rozglądamy?
Gros samochodów, które są rejestrowane w CEPiK-u, to samochody używane. Stanowią znaczną większość (64 proc.) aut, nabywanych przez kierowców. Dużo mniej, bo 22 proc., to auta importowane. I zaledwie 14 proc. wszystkich pojazdów stanowią auta nowe, prosto z salonu. Aut używanych na polskich drogach w I kwartale 2024 roku było o niemal jedną trzecią więcej niż w tym samym okresie rok temu.
Szczególnie wysokim zainteresowaniem cieszą się samochody w najniższych przedziałach cenowych – do 50 tys. zł. Porównując ostatni kwartał 2023 roku z pierwszymi trzema miesiącami 2024 roku widać, że modeli mieszczących się w tym kryterium wartości można było znaleźć o 2,5 p.p. więcej.
Jednak ze względu na duże zainteresowanie właśnie takimi samochodami, w dziennych statystykach ogłoszeń nie widać, żeby najtańsze samochody stanowiły większość.
Jak wynika z raportu, jedną trzecią ogłoszeń stanowią auta w przedziale cenowym od 20 do 50 tys. zł. To jednocześnie największa grupa wśród oferowanych modeli. Tych do 20 tys. zł jest zaledwie 17,5 proc.
– Przyczyna takiego rozkładu danych jest prosta – auta z tego przedziału cenowego sprzedają się szybciej, więc szybciej przestają być dostępne na platformie. Paradoksalnie, w I kw. 2024 r. wystawiono ich więcej niż w IV kwartale ub.r. zarówno pod względem liczby ogłoszeń, jak i według struktury procentowej – a jednak użytkownicy widzieli je nieco rzadziej, niż wcześniej – piszą autorzy raportu.
Jednocześnie tylko 2 proc. wszystkich wystawionych samochodów, stanowią auta elektryczne. Wydłużył się także czas sprzedaży samochodów elektrycznych. Podczas gdy w marcu 2024 roku właściciele samochodu spalinowego musieli czekać średnio 41 dni na jego sprzedaż, w przypadku elektryków było to aż o połowę dłużej, bo aż 61 dni.
Jaka przyszłość aut elektrycznych
A to zły prognostyk, bowiem zgodnie z przepisami Unii Europejskiej, producenci aut już za 11 lat (od 2035 roku) będą mogli zaoferować nowe samochody wyłącznie w wariancie elektrycznym. Transformacja w kierunku samochodów elektrycznych, aby sprostać wymaganiom UE, powinna więc dokonywać się już teraz.
Tymczasem problemem wciąż jest niewystarczająca infrastruktura do ładowania takich samochodów oraz, co bardziej istotne dla przeciętnego kierowcy – cena auta elektrycznego. Jak wylicza Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, cena elektryka jest w Polsce średnio 100 tys. zł wyższa niż cena przeciętnego samochodu spalinowego.
Bądź na bieżąco z najważniejszymi informacjami, subskrybując nasz codzienny newsletter 300Sekund! Obserwuj nas również w Wiadomościach Google.
Sytuację tę mogą zmienić choćby producenci z Chin, którzy już teraz ostrzą sobie zęby na europejski rynek. Według danych zamieszczonych w niemieckim Die Zeit, chińska gospodarka jest w stanie wyprodukować do 50 milionów samochodów rocznie. To jest dwa razy tyle, ile Niemcy obecnie sprzedają pojazdów. Europa rozważa jednak wprowadzenie cła na tego typu produkty.
Dla polskich kierowców istnieje jeszcze szansa załapania się na rządowy program dopłat do samochodów elektrycznych. Nad takim rozwiązaniem pracuje obecnie rząd. Dopłaty mają być dedykowane osobom prywatnym, które chciałyby nabyć używane auto elektryczne. Środki przeznaczone na ten cel są ogromne – mają wynieść ponad 1,6 mld zł.
Czytaj także:
- Chińskie elektryki wstrząsną rynkiem samochodowym. Ceny aut muszą spaść
- Chiny zalewają Europę elektrycznymi autami. Odpowiedzią może być cło
- Ile kosztuje ubezpieczenie samochodu elektrycznego? Koszty napraw nie przesądzają o składkach
- To przyszłość motoryzacji. W 2030 co trzeci samochód będzie elektryczny