Flipping, czyli kupowanie mieszkań po okazyjnych cenach, aby po remoncie sprzedać je z zyskiem, to znów główny temat w debatach o polskim rynku mieszkaniowym. Lewica uważa flipping za szkodliwy i chce go zwalczać. Innego zdania są liberałowie. O fliping pokłócili się też rynkowi eksperci.
Flipperzy opanowali i tak ubogi w oferty i niezwykle drogi rynek mieszkaniowy w dużych miastach. Mowa o osobach, które znajdują nieruchomość – zazwyczaj w atrakcyjnej lokalizacji albo z potencjałem – i „odświeżają” lokal, by następnie sprzedać go ze sporym zyskiem. Zarobione pieniądze inwestują w kolejne nieruchomości, które wymagają remontu.
W taki też sposób nakręca się spirala zysku flippera, ale i wysokich cen mieszkań. Ile dokładnie może zarobić flipper?
Zarobić na flippingu
Ostateczny zarobek „na flippie” zależy oczywiście od rodzaju nieruchomości. Jednak już teraz eksperci szacują, że może to być zysk rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Na korzyść flippera działa też prawo. Nie musi on płacić podatku dochodowego od sprzedaży mieszkania, jeśli w ciągu kilku lat od jego sprzedaży inwestuje w kolejną nieruchomość. Flipping brzmi więc jak łatwy i szybki zarobek.
Czytaj także: Ceny mieszkań w Polsce absurdalnie wysokie. Za pół miliona w stolicy trudno nawet o kawalerkę
Przeciwnicy flippingu mówią jednak, że w rzeczywistości jest on zjawiskiem szkodliwie działającym na rynek nieruchomości. Sztucznie winduje i tak już absurdalnie wysokie ceny mieszkań. To niepokojące tym bardziej, że lokali mieszkalnych na polskim rynku jest nadal za mało w stosunku do potrzeb. Tym bardziej, że coraz większą rolę zaczynają odgrywać inwestorzy instytucjonalni. Te czynniki realnie ograniczają nabycie własnego „M”, aby posłużyło ono po prostu – do mieszkania.
Sytuacja jest tym bardziej trudna, że ceny mieszkań za metr kwadratowy w Polsce są rekordowo wysokie, i w takim też tempie wzrastają – nawet na tle lokali w krajach Unii Europejskiej. W Warszawie cena nieruchomości za metr kwadratowy przekroczyła już pułap 17 tys. zł. Podobnie wysokie stawki są w innych polskich miastach, m.in. Krakowie i Wrocławiu.
Ustawa antyflipowa dzieli polityków
Politycy – inspirowani również zbliżającymi się wyborami samorządowymi – zapowiadają więc walkę z flippingiem. Taki postulat uwzględniła w swoim programie wyborczym Magdalena Biejat, kandydująca z ramienia Lewicy na prezydentkę Warszawy.
Biejat, która jest obecnie senatorką, chce wprowadzenia podatku od flippingu, nie wyklucza także podatku katastralnego. Jak jednak miałby w praktyce wyglądać ten pierwszy zapis? Biejat mówi, że Lewica ma już gotowy projekt ustawy na ten temat, który wkrótce ma zostać przedstawiony.
I choć zapisy ustawy wciąż nie są znane, ma ona już swoich antagonistów. Jednym z nich stał się Ryszard Petru, liberalny polityk Polski 2050.
– Pomysł Lewicy opodatkowania flipów i nazywanie ich spekulacją świadczy o niezrozumieniu tematu i jest działaniem na szkodę całej gospodarki. Realizujący flipy ryzykują swoim kapitałem. Nie mają też pewności, że sprzedadzą lokal po remoncie z zyskiem. Podejmują więc ryzyko biznesowe – napisał w mediach społecznościowych.
Pomysł @__Lewica opodatkowania flipów i nazywanie ich spekulacją świadczy o niezrozumieniu tematu i jest działaniem na szkodę całej gospodarki.
Realizujący flipy ryzykują swoim kapitałem. Nie mają też pewności, że sprzedadzą lokal po remoncie z zyskiem. Podejmują więc ryzyko…
— Ryszard Petru (@RyszardPetru) March 23, 2024
Szybko odpowiedział mu jeden z liderów partii Razem, poseł Lewicy Adrian Zandberg. – To, że ktoś ryzykuje kapitałem, nie czyni jeszcze danej działalności dobrą. Handlarz heroiną też ryzykuje. Z podręcznika do ekonomii polecam hasło „externality” – grzmiał.
Ryszard, ależ właśnie o to chodzi! Niech "realizują flipy" i pchają w górę ceny na Maderze. A nas zostawią w spokoju.
To, że ktoś ryzykuje kapitałem, nie czyni jeszcze danej działalności dobrą. Handlarz heroiną też ryzykuje. Z podręcznika do ekonomii polecam hasło "externality" https://t.co/MHyPRqWpMQ
— Adrian Zandberg (@ZandbergRAZEM) March 23, 2024
Kłócą się też eksperci
O flipping kłócą się już nie tylko politycy. Zdania na jego temat są też podzielone wśród ekspertów.
– Uważam, że ten rodzaj flippingu jest pozytywny. Ktoś na własne ryzyko inwestuje w mieszkanie lub dom, żeby podnieść jego wartość. Ma to też pozytywne skutki dla gospodarki, bo remont poprawiający walory użytkowe czy standard mieszkania pochłania materiały, daje zatrudnienie fachowcom – mówi w rozmowie z 300Gospodarką Marek Wielgo, ekspert portalu RynekPierwotny.
Jak tłumaczy, jego zdaniem ten rodzaj flippingu jest pożyteczny, czego jednak nie można powiedzieć o zarabianiu na obrocie mieszkaniami w trakcie budowy.
– W ubiegłym roku nasz rynek mieszkaniowy był prawdziwą żyłą złota dla tego rodzaju spekulantów. Pół biedy, że zarabiali oni na wzroście ceny mieszkań. Gorzej, że w jakimś stopniu przyczyniali się do jej wzrostu, a w efekcie do spadku dostępności mieszkań dla tych, którzy kupują je na własne potrzeby – dodaje.
Wielgo ocenia, że w tym roku presja cenowa będzie dużo niższa, gdyż rośnie podaż mieszkań. – Zjawisko tego rodzaju spekulacji powinno więc być zdecydowanie mniejsze – mówi.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
Diametralnie innego zdania na temat flippingu jest Tomasz Bojęć, ekspert ds. rynku nieruchomości z think tanku ThinkCo.
– Flipperzy są zjawiskiem drastycznie negatywnie wpływającym na kondycję rynku mieszkaniowego. Powinno to być tak samo jak każda inna forma spekulacji, zabronione. Zwłaszcza, gdy chodzi o dobro podstawowe, jakim jest mieszkanie – mówi.
Sam flipping określa mianem „pudrowania trupa”.
– Gdyby rzeczywiście remonty były robione rzetelnie, nie miałbym z tym aż tak dużego problemu. Jednak rozmawiam z wykonawcami i architektami, remonty są robione byle jak, mieszkania wcale nie są w dużo lepszym stanie niż były wcześniej. Flipperzy niejednokrotnie też naciągają ludzi i manipulują często biednymi, starszymi ludźmi, którzy nie mają świadomości tego, jaką wartość posiadają – dodaje.
– Nie mam żadnego dobrego słowa do powiedzenia na temat flipperów – podsumowuje Tomasz Bojęć.
Czytaj także:
- Mieszkania w dużych miastach są coraz droższe. Pod nimi – mogą być tańsze nawet o połowę
- Rząd chce przyjąć projekt ustawy o kredycie mieszkaniowym #naStart. Termin to II kwartał
- Rynek mieszkaniowy stabilizuje się. Budów jest coraz więcej, popyt nie wygasł
- Co dalej z cenami mieszkań? W Europie stabilizacja, w Polsce dużo zależy od jednej decyzji
Mam takiego flippera za płotem i faktycznie inwestuje, ale przy okazji wszystkie drzewa wyciął teren zaorał i teraz obkłada kostką, co robi wewnątrz domu nie wiem, ale jeśli wygląda to tak jak na zewnątrz, to wartość będzie podniesiona tylko pozornie.
Lewica jak zwykle pełna wiary, że od zakazów i dodatkowych podatków przybędzie dóbr i będą one tańsze.