Stopy procentowe w USA wzrosły o 25 pkt bazowych. To pierwsza od czterech lat podwyżka stóp, dokonana przez amerykański bank centralny, czyli Fed. I raczej nie ostatnia – w tym roku może być ich jeszcze 6 lub 7.
Podwyżka stóp procentowych Fed była dokładnie taka, jakiej oczekiwał rynek. Marcowa decyzja Rezerwy Federalnej kończy okres ultra luźnej polityki pieniężnej, rozpoczęty dokładnie dwa lata temu w odpowiedzi na wybuch pandemii Covid-19.
Po marcowej decyzji przedział dla stopy procentowej funduszy federalnych wynosi 0,25-0,5 proc.
W oficjalnym komunikacie po posiedzeniu Fed idzie dalej i wprost przyznaje, że właściwe będą dalsze podwyżki stóp, by osiągnąć cel, jakim jest zbicie inflacji do 2 proc. w średnim okresie.
– Ponadto Komitet spodziewa się, że na najbliższym posiedzeniu rozpocznie zmniejszanie posiadanych przez siebie skarbowych papierów wartościowych oraz papierów dłużnych agencyjnych i papierów wartościowych zabezpieczonych hipotecznie – podano w komunikacie, co oznacza, że Fed będzie też zmniejszał swój bilans, który w ostatnich latach spuchł do rekordowych poziomów.
Koniec ery zerowych stóp
Dokładnie dwa lata temu Fed rozpoczął cykl obniżek stóp procentowych, obniżając je ostatecznie niemal do zera i rozkręcił na niespotykaną wcześniej skalę skup aktywów, co radykalnie zwiększyło jego bilans. Miało to ustrzec amerykańską gospodarkę przed recesją wywołaną przez Covid-19.
W efekcie przedział dla stopy procentowej funduszy federalnych spadł do 0-0,25 proc., a tzw. efektywna stopa tych funduszy wynosiła 0,08 proc. W tym samym czasie wartość aktywów w posiadaniu Fed wzrosła do niemal 9 bilionów dolarów.
Jednak w połączeniu z dużym impulsem fiskalnym, jaki zastosowała w tym samym czasie amerykańska administracja i zaburzeniami w globalnych łańcuchach dostaw, wywołanymi pandemią, doprowadziło to do inflacji, jakiej Stany Zjednoczone nie widziały od czterech dekad.
Inflacja wymyka się spod kontroli
W lutym tego roku tempo wzrostu cen przyspieszyło do 7,9 proc. w skali roku. Ostatnio tak duże było po szoku naftowym przełomu lat 70. i 80., wywołanym rewolucją islamską w Iranie.
Podobieństw do tamtej sytuacji jest więcej: amerykańska inflacja również teraz jest napędzana głównie rosnącymi cenami oleju napędowego i benzyny. Ten pierwszy w ciągu jednego miesiąca – w lutym – podrożał aż 0 7,7 proc. Ceny tej drugiej w tym samym okresie wzrosły o 6,6 proc.
To wszystko dzieje się w warunkach rozpędzonego rynku pracy. W lutym liczba nowo utworzonych miejsc zatrudnienia pobiła wszelkie prognozy. Z danych amerykańskiego Departamentu Pracy wynika, że w sektorze prywatnym powstało ich 654 tys., podczas gdy ekonomiści spodziewali się 410 tys. nowych etatów.
Tymczasem to właśnie kontrolowanie cen i dbałość o zatrudnienie są mandatem, jaki powinien wypełniać Fed.
Czy stopy w USA jeszcze wzrosną
Wszystko wskazuje na to, że marcowa podwyżka jest pierwszą z całego cyklu, a FOMC (Federal Open Market Committee, czyli amerykański odpowiednik naszej Rady Polityki Pieniężnej) będzie podnosił stopy jeszcze co najmniej kilkukrotnie w tym roku.
Wynika to zresztą z oficjalnych kwartalnych prognoz stóp procentowych, jakie opublikował FOMC. Już w grudniu w swoich oficjalnych prognozach z 18-osobowego grona, dwunastu członków FOMC zakładało już aż trzy podwyżki stóp w 2022 r., pięciu dwie podwyżki i jeden – jedną.
W marcu FOMC opublikował najnowsze prognozy, z których wynika, że w tym roku znajdzie się większość dla przeprowadzenia minimum sześciu podwyżek. Tak, by przedział dla stopy funduszy federalnych wzrósł do 1,75-2 proc.
Z prognoz tych wynika również, że docelowy poziom stóp może wzrosnąć do – średnio – 2,8 proc. w przyszłym roku.
Co to oznacza dla Polski
Fed, podnosząc stopy i anonsując zmniejszenie swojego bilansu, dołącza właśnie do tych banków centralnych, które będą zaostrzać swoja politykę pieniężną. Choć, trzeba przyznać, wojna w Ukrainie utrudnia wytyczenie klarownego scenariusza tego zaostrzania.
Wojna i wynikająca z niej postępująca izolacja Rosji w światowym systemie finansowym i w handlu międzynarodowym sprawiają, że perspektywy globalnej gospodarki spowiły się dymem. I Fed musi teraz postępować bardzo ostrożnie, żeby nie sprokurować sobie koszmaru stagflacji.
Choć droga do wyższych stóp w USA będzie kręta, to jednak można przyjąć, że u jej kresu stopa funduszy federalnych będzie znacznie wyższa niż obecnie. To zaś pozwala postawić tezę, że dolar będzie się umacniał do euro i do walut rynków wschodzących, w tym do złotego. Inwestowanie w bezpieczne aktywa, gdzie zysk zależy od wysokości stopy procentowej, będzie po prostu bardziej opłacalne.
Co to oznacza dla nas? Po pierwsze, mocny dolar może dodatkowo podbijać ceny importowanych paliw, które i bez tego były ostatnio głównym motorem wzrostu inflacji w Polsce. Paliwa i tak pewnie będą drożeć, jeśli sprawdzą się przewidywania Międzynarodowej Agencji Energii i już od kwietnia z rynku zniknie 3 mln baryłek dziennie rosyjskiej ropy. Mocny dolar tylko to wzmocni.
Po drugie, polska Rada Polityki Pieniężnej musi brać pod uwagę ruchy Fed. Im wyższe stopy w USA, tym większe ryzyko odpływu kapitału portfelowego za ocean, co oznacza spadek cen polskich aktywów (i np. wzrost rentowności obligacji). RPP będzie więc musiała, w pewnym sensie, gonić Fed podnosząc stopy procentowe NBP.
To zaś oznacza zaostrzanie się problemów z kredytami, zaciąganymi w czasie pandemii, gdy stopa referencyjna NBP spadła do niemal zera. Oprocentowanie takich kredytów teraz radykalnie rośnie, dotychczasowe podwyżki stóp zwiększyły np. ratę kredytu hipotecznego o mniej więcej połowę w porównaniu do jej wysokości z września 2021 r.
Inflacja w lutym spadła, jednak w marcu znów przyspieszy. Nie widać końca podwyżek stóp