Porozumienie akademickich spółek celowych chce do współpracy badawczo-rozwojowej włączyć polskie oddziały zachodnich koncernów. Jednocześnie postuluje o zmianę przepisów, by obligować uczelnie do myślenia o użyteczności badań. Szkoła musiałaby sprzedać wyniki badań za co najmniej 1 proc. tego, co na nie wydała.
Kilka dni temu ukazała się kolejna doroczna edycja tzw. rankingu szanghajskiego, czyli zestawienie najlepszych na świecie uczelni wyższych. Najlepiej oceniona polska akademia – Uniwersytet Jagielloński – zajęła miejsce w piątej setce.
Dopiero lub aż w piątej setce – zależy jak na to spojrzeć. Ocenianych było w sumie 2500 uczelni z całego świata więc może jednak „aż”? Znacznie lepiej polskie uczelnie wypadają w konkretnych dziedzinach – w kilku kategoriach nauk ścisłych (inżynieria, matematyka, chemia etc.) niektóre szkoły w zeszłorocznej edycji znalazły się już w drugiej setce.
TOP10 rankingu szanghajskiego buduje osiem uczelni amerykańskich i dwie brytyjskie. Do TOP20 załapał się tylko jeden uniwersytet spoza tych dwóch krajów – z Francji. W rankingu swoje miejsce znalazło ponad 220 szkół wyższych z Chin, przy czym najlepsza zajmuje już 22 miejsce, a najsłabsza z nich mieści się jeszcze w pierwszym tysiącu.
Małżeństwo z rozsądku
Ranking ocenia kilka aspektów pracy uniwersytetu. Jakość edukacji to zaledwie 10 proc. wagi. Aż 40 proc. to jakość kadry, która w przypadku najlepszych uczelni na świecie budowana jest kapitałem noblistów. Noblistów z roku na rok w Polsce nie wykreujemy, ale nie byłoby ich sukcesów za granicą, gdyby uczelnie nie dawały im pola do rozwoju ich dziedzin. Stąd aż 40 proc. wagi w ocenie ogólnej rankingu ma jakość i znaczenie wyników badań naukowych danej szkoły wyższej.
Dyskusje wokół tego rankingu – i rankingowania uczelni generalnie – trwają od dawna. Profesorowie akademiccy nie do końca uznają ten sposób oceniania ich pracy.
– Rankingi mogą służyć promocji uczelni, ale nie są to narzędzia do pomiaru jakości naukowej – powiedział prof. Marcin Pałys, przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego w portalu NaukawPolsce.
Nawet jednak ci, którzy kontestują rankingi uczelni, przyznają, że jeśli liczymy na wejście polskiej gospodarki do światowej czołówki, to powinniśmy czerpać z doświadczeń krajów, które w tym celu budowały u siebie potężne zaplecze naukowe. Nauka i biznes to małżeństwo z rozsądku – często oparte przede wszystkim nie o sentyment lecz o korzyści.
– W 1970 roku, gdy PKB per capita w Polsce był ponad trzy razy większy niż w Korei, Koreańczycy za pieniądze pożyczone of USA zbudowali Korea Advanced Institute of Science and Technology, uczelnię, która obecnie jest w trzeciej setce i zajmuje 28. miejsce w nanotechnologii, 32. w inżynierii mechanicznej, 39. w inżynierii kosmicznej, 41. w energetyce, 45. w inżynierii materiałowej oraz 51.–75. w chemii i inżynierii biomedycznej. W Korei jest 30 uczelni sklasyfikowanych w rankingu szanghajskim, w tym jedna w pierwszej i sześć w trzeciej setce. Wspomniany wcześniej KAIST stoi za potęgą Samsunga. Żeby wesprzeć przemysł samochodowy w Ulsan, mieście Hyundaia, Koreańczycy założyli w 2007 roku Ulsan National Institute of Science and Technology, który bardzo szybko się rozwija. W 2020 roku był w piątej setce, w roku 2021 w czwartej, a w 2022 w trzeciej. Planuje zostać jedną z 10 najlepszych politechnik na świecie – pisze prof. Leszek Pacholski, były rektor UW, we WszystkoCoNajważniejsze.
Wilk syty i uczelnia cała
Według badaczy pracujących przy Komisji Europejskiej, Polska jest na piątym od końca miejscu w UE pod względem innowacyjności. A nauka nie musi tracić aspektu poznawczego, by pracować nad projektami ważnymi dla gospodarki, czego najczęściej obawiają się rektorzy akademii. Tak w rozmowie z 300Gospodarką zapewnia Jakub Jasiczak, przewodniczący Porozumienia Spółek Celowych (PSC), czyli zrzeszenia 34 firm na styku nauki i biznesu, mających na celu wdrażanie efektów uczelnianych badań.
Jego zdaniem, polska nauka mogłaby zostać najlepszym współczesnym i nowoczesnym produktem eksportowym Polski. Bo kapitał ludzki i wiedza są aktywem cenionym przez zagranicznych inwestorów.
– Mamy przeszło 100 tysięcy naukowców i 1,2 mln studentów. Jeśli ich zaangażowanie zostanie lepiej ukierunkowane, ich praca będzie bardziej widoczna, doceniana i częściej wykorzystywana w praktyce, nauka na tym nie straci, a zyska i gospodarka, i uczelnia – mówi Jakub Jasiczak.
PSC wyszło z własnym pomysłem, którego celem jest wciągnięcie polskich uczelnianych spółek celowych do działalności badawczo-rozwojowej (B+R) zagranicznych korporacji poprzez ich polskie oddziały.
Nowa inicjatywa o nazwie „EU Innovate Together”, przygotowywana na czas polskiej prezydencji w Radzie UE, ma na celu przyciągnięcie do Polski przedstawicieli zagranicznych firm i zachęcenie ich do korzystania z potencjału polskich naukowców.
– Wiele prób wyjścia z interesującymi projektami, wynikami badań, innowacjami z polskiej nauki – na przykład do Szwecji, Norwegii, Niemczech – kończy się niepowodzeniem, bo firmy, z którymi tam rozmawiamy, w ogóle nie mają procedur otwierania się na naukę z innego kraju. My chcemy to zmienić, chcemy im pokazać, że mamy świeżą ofertę, energię, której czasem tam u nich już brakuje, wiedzę i jesteśmy w stanie szybko dostarczać im konkretne pożądane rozwiązania – przekonuje Jakub Jasiczak.
Szef PSC podkreśla, że mimo zjednoczenia Europy, w innowacjach każdy kraj próbuje działać indywidualnie, na czym Europa jako region dużo traci.
– Jako Unia nie tworzymy innowacji wspólnie, przez to przegrywamy z Chinami, ze Stanami Zjednoczonymi – podkreśla ekspert.
Projekt „EU Innovate Together” zakłada organizację w Polsce spotkań w formule dyskusji przy okrągłym stole z udziałem przedstawicieli zarządów dużych międzynarodowych korporacji. Chodzi o pokazanie im, że polski sektor B+R może im dostarczyć konkretne potrzebne im rozwiązania.
– Chcielibyśmy przyciągnąć menedżerów, czyli prezesów albo członków zarządu dużych korporacji, do Polski w ramach polskiej prezydencji, zrobić solidny round table, dając im gotowe mechanizmy, jak się otworzyć na naukę w Polsce, i, szerzej, na CEE – wyjaśnia Jasiczak.
Autorzy pomysłu liczą, że w realizacji tego celu pomogą polskie oddziały zagranicznych firm.
– To w interesie dyrektora czy prezesa polskiego oddziału jest, by przyjechał szef główny i powiedział: stawiamy na Polskę i chcemy zdyskontować ten lokalny naukowy potencjał do własnych celów – tłumaczy inicjator projektu.
Dlaczego powinno im zależeć?
– Polskie oddziały korporacji zagranicznych czują się zagrożone – przez AI, przez koszty pracy obawiają się, że za chwilę będą relokowani gdzieś do Azji. My pokazujemy im wartość dodaną, którą mogą przekonać swoich zwierzchników do pozostania w Polsce – uważa szef PSC.
Oprócz przedstawicieli korporacji, organizatorzy chcą zaprosić do Polski również zarządzających dużymi europejskimi miastami. Celem jest stworzenie platformy do współpracy np. w obszarze innowacji miejskich, które mogłyby być wdrażane w kilku krajach jednocześnie.
Członkowie PSC powołali w sumie do życia 239 spółek spin-off. Dotąd zrealizowano 3,1 tys. projektów badawczo-rozwojowych i naukowo-doradczych dla ponad 2 tys. różnych podmiotów. PSC współpracuje z takimi firmami, jak GSK, Assa Abloy czy brytyjska firma Babcock z którą planuje innowacje w sektorze bezpieczeństwa publicznego w wymiarze paneuropejskim.
Gdyby tylko Spółki Skarbu Państwa miały potrzeby
PSC liczy, że dzięki nowemu projektowi uda się stworzyć w Polsce swego rodzaju „rynek beta” dla innowacji.
– Chodzi o to, żeby firmy czy władze zarządzające miastami albo konkretnymi instytucjami w nich razem zamawiały rozwiązania w nauce, razem ponosiły ich koszty i razem je wdrażały, czerpiąc korzyści – wyjaśnia Jasiczak.
I ten aspekt dotyczy także firm z kraju. Jakub Jasiczak uważa, że naturalnym elementem powinna być współpraca państwowych firm z państwowymi uczelniami. Jak mówi, spółki Skarbu Państwa często mają potrzeby rozwojowe, ale brakuje procedur i przyzwolenia na to, by razem z innymi firmami zamawiały konkretne technologie i innowacje w polskiej nauce. Albo kupują gotowe rozwiązania, albo kontaktują się z wąską grupą znanych sobie badaczy.
– Próbujemy z ministerstwami aktywów państwowych, rozwoju i nauki rozmawiać o tym, żeby w ten sam sposób włączyć do współpracy spółki skarbu państwa. Nie chodzi o to, żeby miały nakaz współpracy lecz, żeby chciały same przygotować listę swoich potrzeb i rozwiązań, nad którymi mogłyby pracować uczelnie. Spółki celowe chętnie zajmą się tym, co w takiej agendzie zostałoby wskazane, np. z zakresu celów ESG, jak gospodarowanie wodą, czysta energia itp. – mówi ekspert.
Projekt „EU Innovate Together” ma być realizowany przy wsparciu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Ministerstwa Nauki. Zgoda już jest, pieniędzy w resorcie w tym roku już nie ma, ale Jakub Jasiczak mówi, że z tym PSC sobie poradzi.
– Bardziej potrzebujemy zaangażowania ministra – żeby to z ministerstwa wyszły zaproszenia, żeby minister wziął udział w spotkaniu i przekonywał zagranicznych partnerów – wyjaśnia.
PSC rozmawia też z innymi agendami odpowiedzialnymi za inwestycje w Polsce. Skoro chcemy, by polska gospodarka przestała być wyłącznie rynkiem tańszej produkcji trzeba kreować popyt na inne usługi.
– To jest dobry moment, by zmienić też nieco model pozyskiwania inwestorów zagranicznych. Namawiamy Polską Agencją Inwestycji i Handlu, żeby ściągając inwestorów do Polski rozmawiać nie tylko o sprzedaży ziemi czy wartości nakładów produkcyjnych i zatrudnieniu „przy taśmie”. Należałoby od początku negocjacji zarażać inwestora ich ideą, że warto w firmie w Polsce rozwijać działy B+R, bo potencjał ludzki i naukowy jest ku temu ogromny. To będzie realnie budować polską innowacyjność – mówi Jasiczak.
Organizatorzy liczą, że projekt przyniesie wymierne korzyści dla polskiej nauki i gospodarki. Konferencja z udziałem liderów zagranicznego biznesu, który działa dziś w Polsce jest planowana na marzec.
– Jeżeli taki prezes wróci później do kraju i swojemu numerowi 3 czy 4 w firmie powie: wdróżcie z Polakami taką procedurę, otwórzmy się na CEE w kwestii B+R – to będzie sukces, bo zacznie się zupełnie nowy etap dla polskiej nauki – podkreśla Jakub Jasiczak.
Racjonalny 1 procent
Inicjatywa „EU Innovate Together” wpisuje się w szerszy kontekst problemów, z jakimi boryka się polska nauka w obszarze komercjalizacji badań i współpracy z biznesem. Jak wskazuje Jakub Jasiczak, jednym z kluczowych wyzwań jest zmiana mentalności na polskich uczelniach, w instytutach badawczych.
– Mamy w kraju 110 tysięcy naukowców, ale może 5 proc. z nich myśli o możliwości komercjalizowania badań, które rozpoczynają. Nie chcemy naukowcom odbierać możliwości nieskrępowanych działań badawczych, ale potrzebujemy systemu zachęt, które będą skłaniać ich do myślenia o potencjalnej komercjalizacji badań już na wczesnym etapie pracy. Ja nie jestem przeciwnikiem badania z ciekawości poznawczej, a nie tylko pod dyktando rynku. Ale jestem zwolennikiem zobligowania kogoś, kto dostaje środki publiczne do refleksji: po co ja to robię, jak można będzie z tego skorzystać, jak zdyskontować efekty, jak nie pisać do szuflady – przekonuje Jakub Jasiczak.
Jego zdaniem, konieczna jest zmiana kryteriów, tak aby doceniane były osiągnięcia, które przynoszą wymierne korzyści gospodarce.
Jednym z pomysłów, które Ministerstwu Nauki proponuje Porozumienie Spółek Celowych, jest tzw. Projekt 1%. Zakłada on, że uczelnie i instytuty badawcze powinny dążyć do osiągnięcia relacji przychodów ze sprzedaży wyników badań do nakładów na B+R na poziomie 1 proc. Obecnie, jak wskazuje Jasiczak, wskaźnik ten wynosi zaledwie 0,009 procenta, czyli 100 razy mniej.
– To racjonalny pomysł. Jeżeli nauka polska domaga się większych nakładów, to ministerstwo powinno odpowiedzieć: dobrze, ale pokażcie, co zrobicie dla zbliżenia się do poziomu 1 procenta w relacji nakładów do przychodów. Wtedy centra transferu, spółki celowe, kreowanie podaży na badania prowadzone na uczelni, związki z biznesem stałyby się dla rektorów priorytetowe – argumentuje ekspert.
Realizacja tych postulatów wymaga jednak dużych zmian i w przepisach, i w sposobie zarządzania uczelniami i instytutami badawczymi. Jak przyznaje Jasiczak, „rektorzy żyją dydaktyką, pensum, subwencją a nie realnym postawieniem na współpracę nauka-biznes”.
Sukces tego przedsięwzięcia może mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości polskiej gospodarki. W obliczu globalnej konkurencji i rosnącego znaczenia innowacji, zdolność do efektywnego wykorzystania potencjału naukowego staje się jednym z kluczowych czynników rozwoju gospodarczego. Polska ma w tym obszarze ogromny, ale wciąż słabo wykorzystany potencjał.
Proponujemy także:
- Polska wśród najmniej innowacyjnych gospodarek Unii. Ale cała UE czuje oddech konkurencji
- Polskie zasady grantów dociskają biotech. „Wsparcie z funduszy UE stało się nieosiągalne” [WYWIAD]
- Da się już żyć bez bawełny, skór zwierzęcych czy drewna. Ale na razie to drogi wybór [WYWIAD]
- Potrzeba więcej pieniędzy na badania i edukację. Uniwersytety wymagają reformy
- „To jak pierwszy lot samolotem braci Wright”. Wywiad z Olgą Malinkiewicz, która wynalazła ogniwa perowskitowe
- Zapomniana historia wynalazcy prezerwatyw Durex – nastoletniego imigranta z Polski
- Młodzi Luksemburczycy najbardziej garną się do innowacji. Polski nie ma nawet w pierwszej dziesiątce