Istniejąca infrastruktura energetyczna wyprodukuje w czasie swojego istnienia wystarczająco dużo dwutlenku węgla, żeby podnieść temperatury na Ziemi o ponad 1,5 stopnia Celsjusza, pisze Axios.
Tak stwierdzili naukowcy na łamach renomowanego pisma Nature.
Przekroczenie pułapu wzrostu o 1,5 stopnia miałoby bardzo poważne konsekwencje dla świata, a uniknięcie tej sytuacji wymaga ograniczenia emisji netto do zera około 2050 roku.
Naukowcy oszacowali przyszłe emisje z istniejących elektrowni, samochodów i fabryk. Okazało się, że wynoszą one około 658 gigaton i nie mieszczą się w limicie, który pozwoliłby na pozostanie poniżej granicy 1,5 stopnia.
Duża część tych emisji będzie pochodzić z wybudowanych relatywnie niedawno elektrowni węglowych w Chinach i Indiach. A wiele elektrowni węglowych na świecie jest wciąż w budowie lub są planowane.
Naukowcy zaznaczają, że potrzebna jest radykalna transformacja tego, jak pozyskujemy i zużywamy energię, a także wzmożenie wysiłków związanych z pochłanianiem emisji.
Dziś w Polsce dominują elektrownie węglowe – w styczniu zeszłego roku stanowiły 75 proc. źródeł wytwarzających energię (w tym 47 proc. generował węgiel kamienny a 28 proc. brunatny). 11 proc. pozyskiwane było dzięki turbinom wiatrowym, 6 proc. dorzucały elektrownie gazowe, a 2 proc. – wodne.
Pozostałą część pokryły elektrownie przemysłowe, produkujące energię tylko na potrzeby zakładów produkcyjnych.
Czytaj też:
>>> Jak wykorzystać wodorowy potencjał Polski? [RAPORT 300GOSPODARKI]
>>> Szef energetycznego giganta: Za 10 lat węgiel zostanie kompletnie wyparty z rynku